poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 6: Nóż w plecy


Leon

Nie wierzę, po prostu nie mogę w to uwierzyć. Moja ukochana, która jeszcze kilka minut temu wyznawałam mi miłość i mój rodzony brat mogli by to zrobić? To jest jakiś obłęd. Myślałem, że Violetta to ta jedyna, że mogę jej zaufać. Ale jednak się myliłem. Mydliłam mi oczy przez tyle czasu, mówiła, że kocha, że chce spędzić ze mną resztę swego życia, ale ja byłem głupi i nabrałem się na jej gierki.
Ale z drugiej strony Violetta nie przyznała racji Fabianowi tylko uciekła. Może to tylko jakiś wymysł mojego brata? Nie wiem co mam o tym myśleć. Bardzo dobrze znam mojego brata i wiem, że jest zdolny do prawie wszystkiego. Oczywiście i tak prawda tak czy tak wychodzi na jaw. Może okaże się, że to tylko głupie pomylenie i wszystko będzie w normie. Moje przemyślenia przerwali Fabien i Violetta, który weszli do pomieszczenia . Może to nie pomyłka. Ten widok szarpał moje serce, ale spokojnie czekałem na jakieś wyjaśnienia.
Nasi rodzice szybko podnieśli się ze swoich poprzednich miejsc i popatrzyli na nich wymownie. Violetta lekko się uśmiechnęła choć to wyglądało troszkę kwaskowato.. Najpierw popatrzyła na swoją rodzicielkę, a potem na ojca, a następne zlustrowała nas swoim spojrzeniem. Przysunęła się bliżej bruneta i złączyli swoje ręce w jedno. Nie powiem ukucie w sercu bardzo zabolało.
-To prawda, przyjęłam zaręczyny Fabiena i przepraszam, że tak zareagowałem. Chciałam wam to powiedzieć trochę później.-lekko się uśmiechnęła i spojrzała na mnie. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem i bólem. Jak ona mogła zrobić mi coś takiego. W ogóle tego się nie spodziewałem. Mocno wierzyłem, że ona mnie kocha i jeszcze przed chwilą też w to wierzyłem, ale teraz to już nie ma sensu. Przekreśliła nas, tak szybko. Zdradziła mnie i to z moim bratem, rodzonym bratem. Nie mogłem tego więcej wytrzymać. Ostatni raz spojrzałem na nią gniewnie i wyszedłem z domu jak najszybciej. Słyszałem jak za mną ktoś mnie woła, ale w ogóle nie zwracałem na to uwagi. Byłem naprawdę wściekły. Gdy byłem na posesji moich rodziców najpierw co pomyślałem, że pojadę gdzieś samochodem. Ale w ostatniej chwili zdecydowałem, że wole się przejść pieszo. Może troszkę wyluzuję.

                                                                     ***

Szedłem ulicami zastanawiając się nad moim życiem. Co teraz będzie. Mieliśmy tyle planów. Tyle pomysłów na życie. A nigdy bym nie pomyślał, że Violetta, ta krucha, ciepła, miła osóbka mogła by coś takiego zrobić. Zdradzić. Wbić nóż w plecy. Jednak jak mówią, pozory często mylą. Ale jak ja sobie teraz poradzę. Ja ją naprawdę kocham. Ale jeżeli ona nie odwzajemnia moich uczuć, a szczerze kocham mojego brata to usunę się im z drogi.
Nagle usłyszałem za sobą stukot obcasów i kobiecy głos, który mnie wołał. Od razu wiedziałem do kogo należy ten głos. Cicho westchnąłem i zatrzymałem się.
-Leon poczekaj.-powiedziała Violetta naprawdę zadyszanym głosem. Głośno westchnąłem i odwróciłem się w stronę dziewczyny.
-Czego chcesz?-powiedziałem zimnym głosem. Nie obchodziło mnie to co teraz powie. Już nawet domyślam się o czym będziemy rozmawiać. -No co chcesz mi powiedzieć?! ze bardzo ci przykro, że tak wyszło, że ty naprawdę go kochasz i chcesz żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi tak?-zapytałem ironicznym głosem.
-Nie, Leon to w ogóle nie tak jak myślisz...-nie dałem jej dokończyć.
-A jak?! Zdradziłaś mnie, wbiłaś mi móż w plecy!-krzyknąłem poirytowany, choć w moim głosie można było wyczuć ból.
-Leon proszę, wysłuchaj mnie...-i znowu jej przerwałem.
-Wiesz co nie chcę z tobą rozmawiać. Cześć.-powiedziałem obojętnie i odszedłem.

             ***

Hej, hej, hej
Rozdział późno w powodu mojego lenistwa^^
No sory, ale naprawdę nie chciało mi się pisać
Ale już jest XD
Mam nadzieję, że wam się spodoba
Leonetta przeżywa kryzys...
Czy na długo...?
Okej nie przedłużam, bo sama za bardzo(za bardzo?!!!! nie znoszę notek XD) ich nie lubię
Czekam na komentarze :***********
Lucyy                                             
PS: Taki mały szantażyk
5 komentarzy = 7 rozdział XD                

wtorek, 23 września 2014

Rozdział 5: To prawda


Violetta

Nie, nie i jeszcze raz nie! To wyszło w ogóle nie tak. Teraz ja miałam być szczęśliwa z Leonem, a nie w jakiejś głupiej pomyłce spowodowaną jakąś głupią obrączką. Jak w ogóle mogłam się na to zgodzić? Jak?!
W raz z Fabienem pobiegliśmy za jego matką. Obaj dobrze wiemy, że odebrała to nie tak jak powinno być. Po niecałych 8 sekundach obaj staliśmy na środku salonu. Po minach zebranych tam osób było widać, że już pani Verdas zdążyła wszystko im powiedzieć Wszyscy patrzyli na nas z nie do wierzeniem. Ale najbardziej bałam się reakcji Leona.W duchu modliłam się, że da mi to wszystko wytłumaczyć i znowu będzie dobrze.
- To prawda?-jako pierwszy ze wszystkich zebranych tutaj odezwał się ojciec bruneta i szatyna. Milczałam, choć chciałam od razu zaprzeczyć. Ale nie mogłam, byłam w ogromnym szoku. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii i podbródek na ramieniu. Na to uczucie lekko się wzdrygnęłam. Leciutko przechyliłam głowę w lewą stronę. To co zobaczyłam po prostu zwaliło mnie z nóg. Teraz już na pewno z tego szybko nie wybrnę. Brunet spojrzał mi w oczy i czule się uśmiechnął. Chciałam coś powiedzieć, lub się porostu się ruszyć. Powoli uwalniałam się z jego uścisku, ale chłopak wzmocnił uścisk. No teraz to w ogóle nie mogę się poruszyć.Już chciałam wszystkiemu zaprzeczyć i powiedzieć jaka jest prawda. No ale jak zawsze Verdas nie dał mi dojść do słowa.
- Tak to szczera prawda.-powiedział pewny siebie.-Oświadczyłem się Violi i teraz jest tylko moja. Kocham ją .-"Co on do cholery wymyślił?!" Wszyscy powoli zaczynali się oswajać z tą informacją. Tylko Leon dalej wpatrywał się ze mnie. W jego oczach było wymalowane ból i zawód. No tak nie codziennie się dowiaduje, że własny brat i najukochańsza kobieta są narzeczeństwem
- Violetto to prawda? I ty też go kochasz?- zapytała dla pewności moja mama. Chciałam zaprzeczyć, ale brunet bardzo mocno ścisnął moją prawą dłoń. W ogóle nie zareagowałam, ale przyznam zabolało..Spojrzałam za nadal mnie przytulającego chłopaka. Spojrzał na mnie wymownie. Widocznie chciał, żebym przyznała, że to jest prawda.O nie, nie doczeka się tego.Szybkim i stanowczym ruchem wyrwałam mu się z objęć i spojrzałam na niego złowrogo.Następnie jeszcze raz spojrzałam na przyglądających się nam osobom. Na pierwszy rzut oka było widać, że w ogóle nie wiedzą o co chodzi.Jeszcze raz spojrzałam na bruneta. Tym razem on patrzył na mnie z błagalnym wzrokiem."Nakłamałeś, to teraz to wszystko napraw"pomyślałam i pewnym krokiem ruszyłam w stronę frontowych drzwi. Stanowczym ruchem otworzyłam je i wyszłam przy okazji trzaskając. Drzwiami. Ciekawie jak się teraz z tego wy pląta. szybkim krokiem szłam do pobliskiego parku. Droga nie trwała zbyt długo. Po nie całych 5 minutach byłam na miejscu. Gdy weszłam na dróżkę prowadzącą wzdłuż parku, zwolniłam.. Podeszłam do niewielkiego jeziorka znajdującego się w parku. Skręciłam już węszą dróżką w stronę wody.  Na miejscu zobaczyłam  ławkę. Postanowiłam na chwilę usiąść i wszystko przemyśleć. Siedziałam tak i obmyślałam, co przez to wszystko chciał  uzyskać Fabien.
Usłyszałam kroki za mną. Odgłos co raz był głośniejszy. Nawet nie chciałam sprawdzić kto to. Po kilku sekundach usłyszałam, że ktoś siada obok mnie. Spojrzałam w tam tą stronę i zobaczyłam  Fabiena. Tak naprawdę spodziewałam się Leona, ale w ten sposób będę mogła dowiedzieć się co planował brunet.
- Violu...-zaczął mówić, ale mu przerwałam
- Dlaczego to zrobiłeś, co z tego chciałeś mieć.- zapytałam prosto z mostu.
- Dobra nie będę ściemniał. Chce mieć lepsze alibi u moich rodziców.- dobra teraz byłam przekonana, że nie kłamie. Gdyby to zrobił jego odpowiedź brzmiała by  zupełnie inaczej.
- Ale po co to wszystko zrobiłeś? Po co mnie w to wyciągnąłeś.
- No bo gdy by rodzice myśleli, że skończyłem z tymi moimi gierkami, to mieli by większe zaufanie do mnie i miałbym pewność, że na 100% będę miał tą firmę.
- To znaczy, że to kupno tego pierścionka było ukartowane i, że nie ma żadnej blondynki i żadnego znajomego ze studiów?- zapytałam oburzona.
- Nie no , to wszystko jest prawdą.
- Ale musiałeś to zaplanować?
- Czysty spontan..-powiedział szczerze.
- Ale na pewno coś ten kolega ci obieca, bo jak znam życie to za nic byś tego nie zrobił.
- No coś tam sobie ustaliliśmy.
- Czyli co?- zapytałam podejrzliwie. Chłopak wciągnął głośno powietrze i niewinnie się uśmiechnął.
- Ta blondynka ma bardzo ładną siostrę.- no ręce mi opadają. Przewróciłam oczami .
- Więc tak chcesz uzyskać to alibi sypiając z jakąś laską?!- zapytałam lekko zdenerwowana.
- Nie, nie. To alibi chcę osiągnąć dzięki tobie. Tylko musisz mi w tym pomóc.-opowiedział lekko wymachując rękoma.
- Nie!- krzyknęłam poirytowana.- Wybij to sobie z głowy!. Nie będę udawać swojej dziewczyny.- warknęłam groźnie i już chciałam odchodzić, ale brunet chwycił mnie z rękę i z powrotem posadził na ławce.
- Słuchaj, chciałem to załatwić spokojnie. Ale widać, że z tobą tak się nie da.- powiedział zdenerwowany.
- Nic na mnie nie masz!- syknęłam mu prosto w twarz. Uśmiechnął się chytrze i podniósł pytająco brew.
- Czy aby na pewno?- zapytał z przekonaniem. Szybko wyciągnął telefon z kieszeni spodni.- No i proszę, mamy tu jakiegoś kolesia  pijącego wódkę z kieliszka, który jest umieszczony pomiędzy biustem Violki.- powiedział chytrze uśmiechając się i odwrócił ekran w moją stroną, by i ja mogłabym to zobaczyć.
"O kuźwa!" Skąd on to ma!?
- A wiesz kiedy to się wydarzyło?- zapytał zabawnie poruszając brwiami. Choć nie było mi do śmiechu. - Dokładnie 2 dni przed tym jak ty i Leon staliście się parą. Ciekawe jaka by była jego reakcja, gdyby to zobaczył. Chcesz się przekonać?- zapytał dla pewności chowając telefon z powrotem do kieszeni.
- To co, dogadamy się?


                                                                   ***
No i mamy nexta :D
Przyznam, ten rozdział pisał się naprawdę dobrze
I może (albo i nie) pojawi się następny rozdział
Co do Leonetty nie dójcie się będzie (chyba)
Okej nie przedłużam
Lucyy





niedziela, 21 września 2014

Rozdział 4: Ściągnij go

Violetta

Ja i moi rodzice jedziemy na kolacje do rodziny Verdasów. Jestem naprawdę podekscytowana. Od południa szykowałam się na tą kolację. Wreszcie będę mogłam powiedzieć swojej rodzinie i znajomym o moim to znaczy naszym szczęściu. Nie mogę się doczekać i zadowolonych, lub nie min. Ale na pewno będą szczęśliwi, bo jak tu się nie cieszyć gdy najbliźsi są w niebo wzięci. Tak bardzo go kocham, że nawet słów mi brakuje. Nagle zobaczyłam naprawdę duży dom. Chwila co ja mówię to nie dom tylko willa. Na sam jego widok szerzej się uśmiechnęłam. Gdy mój tata zaparkował koło już stojących 3 samochodów. Jeden z nich od razu rozpoznałam. To był samochód Diego. A te 2 pozostałem pierwszy raz widzę.  Oj tam nie będę tu tak stała i zastanawiała się czyje to samochody. Odwróciłam się w drugą stronę i szybkim krokiem poszłam w stronę drzwi. Wyminęłam moich rodziców i kilka metrów później byłam już przed dużymi ciemnymi drzwiami willi państwa Verdas. Energicznie zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach usłyszałam zbliżający się odgłos obcasów uderzających w podłogę. Drzwi się otworzyły a w nich stała dość wysoka blondynka. Jak zawsze uśmiechnięta mama Leona. Ona jest kobietą nie z tej ziemi. Wszystko ma idealne. Idealnie ułożone włosy, Przepiękną sukienkę, idealnie dopasowaną do jej nienagannej figury. Nogi miała szczupłe i długie, na ich były wysokie szpilki koloru czarnego.
-Witaj Violu.-powiedziała swoim melodyjnym głosem. Boże jak ja jej zazdroszczę ... no prawie wszystkiego.
-Dzień dobry proszę pani-powiedziałam z tak samo szerokim uśmiechem. Z jej twarzy  znikł uśmiech i przewróciła znacząco głową. Z puściłam głowę i lekko się zaśmiałam.-Przepraszam Lien.-Lepiej -powiedziała i znowu na twarzy pojawił się uśmiech. Jeszcze przywitała się z moimi rodzicami i wpuściła do środka. W salonie było już prawie wszyscy zebrani. Brakowało tylko ojca Bliźniaków. Pani domu powiedziała, że za chwilę powinien być. Więc wszyscy postanowiliśmy, że poczekamy na niego.Popatrzyłam na Leona i szeroko się uśmiechnęłam. Odwzajemnił uśmiech i podszedł do mnie.
-Gotowa?-zapytał patrząc na mnie.
-Jak nigdy.-odpowiedziałam pewna siebie. Od razu na jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech.- To na kolacji?-zapytałam dla upewnienia się
-Tak nie martw się wszystkim się zajmę .
-A ja coś mam powiedzieć?-zapytałam.
-Tylko nie powiedzieć, że to nie prawda.powiedział i się zaśmiał
-Nigdy tego nie zrobię.-chciałam do niego się przybliżyć i go pocałować, ale przerwał mi to brat szatyna.
-Violu możemy porozmawiać?-a no przecież, miałam przymierzyć tą obrączkę.
-Tak już idę -powiedziałam i poszłam za Verdasem. Wymijając Leona szepnęłam  mu na ucho, że go kocham.. Cały czas szłam za brunetem.. Zatrzymaliśmy się dopiero  w jego pokoju. Zamknął za mną drzwi i podszedł do biurka. Ja postanowiłam usiąść na jego łóżku. Fabien otworzył jedną z szuflad biurka i wyjął czerwone pudełeczko  z pierścionkiem, który wczoraj kupiliśmy. Stanął przed mną i spojrzał wymownie."O nie tak łatwo nie będzie" pomyślałam.
-Uklęknij, bo ja nie będę wstawać.-powiedziałam pewna siebie pokazując podłogę. Chłopak przekręcił oczami, ale w ogóle się nie poruszył. Chytrze się uśmiechnęłam i jeszcze raz pokazałam palcem podłogę. Wypuścił powietrze z ust i uklęknął przed mną na jedno kolano. Otworzył pudełeczko i znowu popatrzył an mnie. Ja podsunęłam mu lewą rękę. On popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Nie założysz sama tego pierścionka?!-oburzył się.Pokiwałam przecząco głową i zabawnie poruszyłam palcami wyciągniętej ręki. Przechylił lekko głową i pokręcił z nie do wierzeniem. Wyjął pierścionek z pudełka i założył mi odpowiedni palec. Podniosłam lekko rękę i spojrzałam zadowolona na błyskotkę
-Piękny szepnęłam.-nagle drzwi się otworzyły i w nich stanęłam matka Fabiena i Leona.
-Fabien, Violu wrócił t...-nie dokończyła zdania gdyż zobaczyła na s w takie pozie. Jej mina była bezcenna. Ja i chłopak patrzyliśmy na nią a ona na nas. Nikt nie wiedział jak zareagować. Po nie całej minucie wpatrywania się w siebie blondynka szybko zamrugała i jak wiatr wybiegła z pomieszczenia. Popatrzyłam na Fabiena z przestraszeniem .
-Co robimy?-zapytałam.
-Ściągnij go .-powiedział pokazując pierścionek będący na moim palcu.
Zaczęłam go szybko zdejmować. Nie ma szans. Ani w tą ani we w tą. W ogóle nie chce się ruszyć z miejsca.
-Nie chce zejść!-krzyknęłam przerażona. On stał i gdzieś się wpatrywał.-Fabien! Co robimy?!-krzyknęłam usiłując zdjąć obrączkę.
-Idziemy tam.-powiedział poważnym tonem . Obaj ruszyliśmy w stronę drzwi.

                                                                         ***
No hej
Więc tak ten rozdział pisał się naprawdę dobrze i szybko
Jak sami widzicie akcja się rozwija
 A jak potem się potoczy to przeczytacie w następnych rozdziałach

Lucyy






piątek, 19 września 2014

Rozdział 3: Wybrać obrączkę

Fabien
Dzisiaj obudziłem się dość wcześnie jak na mnie. A dokładnie była 9.06.. Leniwie się przeciągnąłem i  zacząłem obmyślać co dzisiaj będę robić. Wiem jedno nie mogę tak bezczynnie leżeć i coś obmyślać. Nie jestem taki. Działam pod impulsem, spontanicznie, dlatego  czasami  wybrany przez mnie pomysł jest zły i ma swoje konsekwencje. Ale jak zawsze wychodzę z tego z dumą i bez szwanku.. Nagle usłyszałem jak mój telefon, który stał na szafce nocnej wibruje. Wyciągnąłem rękę w jego stronę i chwyciłem go. Przed odebraniem spojrzałem na  wyświetlacz "Nico". Nie  pytajcie o niego, to nikt ważny. Nacisnąłem zielony przycisk i przyłożyłem czarnego Iphona do ucha
-Halo...-powiedziałem znudzony.
-Hej tu Nico.- powiedział radosnym głosem chłopak.
-Hej czego chcesz?-powiedziałem z lekkim wyrzutem.
-Ooookej, to może zacznę od początku. Więc tak... pamiętasz tą słodką blondynkę o rok młodszą od nas... tą z uniwersytetu...?- zapytał z lekką nadzieją
-No coś tak pamiętam..
-No więc od jakiegoś czasu podkochuje się w niej... i słyszałem jak mówi o mnie swoim koleżankom... i nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy, chyba się zakochałem , ale tak na pow...- nie dałem mu skończyć
- Streszczaj się .- powiedziałem stanowczo.
-Okej sory, no więc tak chce, żebyś kupił jej pierścionek zaręczynowy i i mi go przysłał.
-Co? Dlaczego akurat ja?
-No ba ty znasz się na tym i na pewno pomoże ci jakaś ślicznotka...-powiedział podejrzliwym tonem.
-Nie, nie ma mowy,-krzyknąłem zirytowany.
-Oj no pomyśl jeszcze... proszę...-mówił błagalnym tonem
-A co ja z tego będę miał- zapytałem.
-No ona ma bardzo ładną siostrę... bardzo młodą, ładną siostrę.-tymi słowami mnie zaintrygował.. Zacząłem się zastanawiać.
-No nie wiem...
-Jeśli się zgodzisz będziesz pierwszy.- okej ten argument jest bardzo dobry i przekonał mnie do tego. Ustaliliśmy kilka bzdetów i miałem już dziś co robić po południu. A nawet wiem kto mi w tym pomorze...

Violetta

Siedzę w moim pokoju przed komputerem i szukam materiałów materiałów  na egzaminy. Choć są wakacje ja i tak  kiedy mam wolny czas, zamiast się obijać zaczynam się przygotować. Dla nie których może to wyglądać głupio, że ktoś się uczy w wakacje. Ale taka prawda, jak chce zdać egzaminy to trzeba się postarać. Byłam tak wciągnięta czytaniem , że nie słyszałam prawie niczego. Była idealna cisza, a jak się tak wyłączam to w ogóle jest bajka. W takim transie czytałam gdzieś 15 minut aż nie zadzwonił mój telefon. Gdy usłyszałam dźwięk to aż podskoczyłam. Spojrzałam na dzwoniący biały telefon, który stał na biurku koło laptopa przy którym obecnie siedziałam.. Wyciągnęłam rękę w stronę urządzenia i chwyciłam go.Przed odebraniem spojrzałam na wyświetlacz "Fabien". Czego on od mnie chce?-zapytałam siebie w myślach.
-Halo?
-No hej Violu, jak tam?-zapytał wesołym głosem.-Dobrze a jak tam u ciebie?
-Może byś... słuchaj przejdę do konkretów.Musisz mi w czymś pomóc.
-Zamieniam się w słuch.-powiedziałam opierając się o krzesło
-Więc,  musisz mi pomóc wybrać obrączkę.-"obrączkę?!" chyba się przesłyszałam.
-Czekaj, czekaj czy ty chcesz się komuś oświadczyć...? Ty?-zdziwiłam się
-Przecież mnie znasz, nigdy tego nie zrobię, a obrączka będzie potrzebna dla mojego kolegi. Toco pomożesz.-zapytał
-No dobra . To kiedy się spotykamy?

                                                                 ***

-Dobra, Violetta szybciej wybieraj bo nie chce mi się tutaj tyle czasu stać- cały czas narzekał
-Fabien uspokój się i jeszcze chwile poczekaj.-zaczęłam go uspokajać.
Nie minęło kilka minut a znowu usłyszałem jego głos.
-Ile jeszcze?-i znowu to samo. Westchnęłam głośno i jeszcze raz spojrzałam na stojące przed mną pierścionki zaręczynowe.
-Ten .- wskazałam na jeden z 5 pierścionków.
-Oczywiście, zaraz zapakuje.- powiedziała ekspedientka i zgarnęła wszystkie błyskotki, które były na stole.
-Wreszcie.-usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się w jego stronę i się uśmiechnęłam.
Szczęśliwy?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-powiedział z ulgą
-Będą państwo płacić kartą, czy gotówką.? przerwała nam młoda kobieta.-Verdas wyjął kieszeni jakąś kartkę i podał ją kobiecie.
-Proszę wysłać rachunek na ten adres.
-Oczywiście.- następnie wyszliśmy z  sklepu jubilerskiego i zaczęliśmy wolnym krokiem iść do samochodu bruneta
-Tooo, może go przymierze, sprawdzę jak wygląda na palcu.-zasugerowałam
-Dobry pomysł, ale w domu.-powiedział idąc przed siebie.
-Okej.-bąknęłam i szłam dalej.

                                                                   ***

Fabien odwiózł mnie do domu a sam pojechał jeszcze do Diego. Gdy tylko weszłam do domu, przywitała mnie moja mama z wieścią, że za chwile będzie obiad. Jak dobrze wracać do takiego ciepłego i pełnego pozytywnych uczuć domu. Cicho wsetchnęłam i poszłam do swojego pokoju, żeby się odświerzyć. Weszłam do wcześniej wymierzonego pokoju i  gdy byłam już w środku obejrzałam się dookoła. Wszystko było po staremu.. Podeszłam do łóżka gdzie postawiłam moją torebkę na ziemi a sama rzuciłam się na nie. W takiej pozie leżałam gdzieś 5 minut, kiedy przypomniałam sobie o moim kotku. Od razu na mojej warzy zawitał uśmiech.Szybko wstałam z łóżka i wzięłam z torebki mój telefon.. Szybko wybrałam jego numer i zaczęłam czekać na odebranie połączenia. Po trzech sygnałach odebrał.
-Hej kotku.-usłyszałam jego przyjemny głos.Gdy  słysze jego głos zawsze czuje się jak małe dziecko dostało najlepszego lizaka na świecie, albo jak bym dostała zimną wodę do picia w naprawdę gorący dzień.
-Hej misiu nawet nie wiesz jak tęskniłam,-powiedziałam znów kładąc się na łóżku.
- To jak tam minął dzień mojej księżniczce?-na te słowa do razu się zarumieniłam-Rumienisz się?-zapytał podejrzliwie. A w ogóle skąd on wie o tym co ja teraz zrobiłam
-Skąd wiesz?-zapytałam z uśmiechem.
-A takie przeczucie-cicho się zaśmiałam- A wiesz co, udało mi się załatwić tą kolację.-powiedział dumny z siebie.
-Naprawdę?A kiedy ona będzie?=zapytałam ciekawa.
-No i to będzie najlepsze, dzisiaj wieczorem.
-Serio?!Już się nie mogę doczekać.-powiedziałam z godnie z prawdą
-Ja terz się cieszę.Nie będę musiał się przed niczym kryć.
-Tak ja też...-los chciałam, żebym nie skończyła zdania.
-Violu, chodź na obiad.-usłyszałam głos mojej mamy.
-Już idę.-odkrzyknęłam jej.-Przepraszam muszę  już iść na obiad spotkamy się wieczorem.
-Kocham cię-usłyszałam słowa od których aż się chce zacząć krzyczeć ze szczęścia.
-Ja ciebie też kocham kotku.-powiedziałam to naprawdę czule i się rozłączyłam.Przytuliłam do siebie swój telefon i z bananem na twarzy siedziałam przez kilka minut.
-Violetta-usłyszałam zirytowany głos mojej mamy.-Idziesz, czy nie?!
-Idę, idę!

                                                           ***
Noooooooooooo heeeej ^^
Więc rozdział pisał się całkiem nieźle
Choć w tym rozdziale chciałam zrobić duuuuuuuuużo więcej
Ale jakoś się przedłużyło i nie wyszło
Oki więc czekam na wasze opinię

Lucyy


środa, 17 września 2014

Inspirujące cytaty

Tak naprawdę od zawsze uwielbiałam cytaty różnego rodzaju. Ale najbardziej mnie inspirują i naprawdę dużo dają do myślenia cytaty o miłości. Będę dodawała tu cytaty, które po prostu uwielbiam i mam nadzieję, że i wam przypadną do gustu.:D

Lucyy

"Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest."
                                                                                                                              William Wharton 



Miłość to nie tylko "Kocham Cię" ale także "słucham","szanuję","zaufaj mi".




Miłość nie kryje się w drugiej osobie, jest w nas - to my ją budzimy, lecz potrzebujemy do tego drugiej osoby...
                                                                                                    P.Coelho


Gdy kochamy, nie musimy rozumieć tego, co dzieje się wokół, bo wszystko dzieje się w nas...
                                                                                                    
                                                                                                    P.Coelho


Miłości nie można odmierzyć, nawet na złotej wadze, nie można obliczyć, ile powinno się jej ofiarować i jak dalece okazywać. Miłość, która oblicza i waży to nie miłość, to rachunek. Taką miłością nie sprawisz nikomu radości. W takiej miłości nie zaznasz szczęścia.
Spontaniczna miłość jest darem, który przenosi Cię do nieba radości.
                                                                                                 - P. Bosmans


Miłość istniała przedtem i istnieć będzie zawsze. Miłość trwa wiecznie, to tylko ludzie się zmieniają...
                                                                                                   Paulo Coelho

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 2: Zakochałaś się?!

Violetta
Do kawiarni wpadłam jak szalona. Miałam lekko potargane włosy. Więc je ręką starałam się doprowadzić do porządku.Gdy byłam już w większości ogarnięta zaczęłam rozglądać po pomieszczeniu. Kawiarnia nie była za duża, lecz klientów przyciągała swoją przepyszną kawą i domowymi ciastkami.jeszcze kiedy uczęstniałam do liceum, ja i Włoszka naprawdę często tu zagłądałyśmy. Można powiedzieć, że codziennie. Uwilebiałam to miejsce. Zawsze było tu taka ciepła, miła atmosfera. Wystrój kawiarenki prawie się nie zmienił, kremowe ściany świetnie komponowały się z ciemnymi meblami. Duże okna rozświetlały całe pomieszczenie .. Po prawej stał niewielki bar a przy nim  stali  jacyśludzie. To na pewno kelnerzy.
Zaczęłam rozgłądać się  w poszukiwaniu pięknej dziewczyny. Po kilku sekundach dostrzegłam siedzącą przy oknie lekko podenerwowaną dziewczynę.
-Fran...-szepnęłam sama do śiebie. Nie czekają ani sekundy dłurzej ruszyłam w tą stronę. Zwinnie pokonałam przeszkody czyli stoliki sna mojej drodze do wybranego miejsca.
-Powiedz, bardzo się spóźniłam?- zapytałam z ogromnym uśmiechem na moje buzi. Dziewczyna na mój głos podniosła głowę z nad menu i trż szeroko się uśmiechnęła.
-Violetta.- powiedziała wstając.Wysoka dziewczyna obeszła stolik do okoła i mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam jej uścisk
-Tak bardzo tęskniłam.-szepnęłam nadal ją przytulając. Gdy oderwałyś my się od siebie uśiadłyśmy na ciemnych drewnianych krzesłach.
-To co zamawiasz?-zapytała Francesca powracając do przeglądanie listy dań .
-To samo co zawsze.-powiedziałam pewna siebie i oparłam się o oparcie krzesła.
-Okej to ja też.-powiedziała i zamknęła książkę którą trzymała w ręce.Na kelnera czekałyśmy milcząc. Gdy podszedł do nas wysoki, dobrze zbudowany blondyn, powiedziałyśmy mu co chcemy dzisiaj zjeść. Szybko zapisał wszystko w notesie i odszedł bez słowa. Nastała niezręczna cisz. Trwała ona tak z 2 minuty. Jako pierwsza odważyła się odezwać czarnowłosa.
-No Violu, powiec jak tam w Madrycie?...-cicho westchnęłam
-Nie jest to samo co Buenos Aires ale nie skarze się.
-A jak tam na uczelni ,Wszystko dobrze...-dalej drążyła ten temat
-Świetnie. W przyszłym roku mam egzaminy końcowe, a potem będę mogła pójść do pracy.-uśmiechnęłam się blado.W odpowiedzi dziewczyna pokiwała głową
-A jak tam u ciebie?
-Wszystko wspaniale. Bardzo dużo pracy, ale czego się nie robi dla lepszej przyszłości.i znowu ta cisz ona mnie kiedyś zabije. Po jakichś 5 minutach kelner przyniósł nasze zamówienie. Przed mną postawił jeszcze ciepła szarlotkę z lodami, a Włoszce tiramisu.. Odchodząc rzucił ciepłe smacznego. Zaczęłam jeść ciasto i przyznam , że jest przepyszne. Gdy już kończyłam konsumować przysmak dziewczyna postanowiła się odezwać.
- To jak tam sprawy sercowe? No bo sama wiedz ja na żadne romanse nie mam czasu, więc może tobie się powiodło w tych sprawach.-powiedziała  Francesca połykając to co miała w ustach.Na to pytanie prawie co się nie zakrztusiłam. W ogóle nie przemyślałam tego pytania. Co ja teraz powiem. Prawdę? Nie mogę. obiecałam Leonowi.
-Violu co jest? Zakochałaś się?

                                                                            ***

Leon
Siedzę w swoim pokoju i myśle jak by tu ich wszystkich  mieć w jednym miejscu. Che to zrobić jak najszybciej. Nie znoszę mieć  Przed rodziną i znajomymi  tajemnic. Może zrobić taką jakby kolację. Tak to będzie najlepsze wyjście. Po proszę mamę, a ona na pewno się zgodzi
Gdy obmyślałem cały plan postanowiłem zadzwonić do Vilu. Zgarnąłem z biurka czarny Iphon, odblokowałem go  i wybrałem numer do szatynki.Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... czwarty... odebrała
-Halo?-usłyszałem jej głos.
-Cześć kotku. Jak tam?
-Tak tato...
-Co? Violu to ja.-zdziwiłem się
-Tato mówiłam ci, że idę na spotkanie z Fran.
-Violetta nic ci nie jest?=zapytałem podejrzliwie.
-Dobrze już wracam..-powiedziałem zrezygnowana i się rozłączyła.Dobra o co tu chodzi. Popatrzyłem na ekran w telefonu z ogromnym zdziwieniem. Patrzyłem na urządzenie aż znowu nie zadzwoniła moja dziewczyna.
-Halo?-powiedziałem nie pewnie.
-Hej. Sory za to Fran może coś podejrzewać, ale dzięki ci. Uratowałeś mnie.
-To się cieszę mam już pomysł jak wszystkim to powiemy.
-No to słucham..
-Po proszę mamę aby zorganizowała kolację na której zaprosimy twoich rodziców, oczywiście ciebie i naszych znajomych.
-Świetnie zwyczajnie i bez  dużego wybuchu.
-No już nie mogę się doczekać aż...-nie zdążyłem dokończyć, ponieważ do pokoju wtargnął mój nie znośny brat.
-Aż co.-zapytał zorglądając się po pokoju.
-Aż nic .-dokończyłem zwracając się do  niego.-Jeśli masz do mnie jakąś sprawę to mów albo wynocha stąd.-powiedziałem z niechęcią.
-Mama cię woła.-powiedział nadal rozglądając się  po pomieszczeniu. Ciężko westchnąłem i już zacząłem mówić do telefon.-Okej słuchaj muszę kończyć jutro zadzwonię i wszystko o mówimy.
-Oki to do jutra. Kocham cię.-powiedziała słodko szatynka po  drugiej stronie.Na te słowa lekko się uśmiechnąłem.W ogóle zapomniałem, że w pomieszczeniu nie jestem sam.
-Pa, ja ciebbb...-w porę wróciłem na ziemie. Brunet wpatrywał się we mnie badawczo a ja ty samym wzrokiem na niego. Pod presją jego wzroku szybko rzuciłem zwykłe, suche "cześć". Rozłączyłem się  i cicho westchnąłem
-Z kim rozmawiałeś?- zapytał zaciekawiony  chłopak.
-Z nikim ważnym - bąknąłem i odłożyłem mój telefon na biurko stojące nieopodal.. Fabien już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu głos dochodzący z dołu.
-Chłopaaaaki...- usłyszałem głos naszej mamy.Głośno westchnęliśmy i razem powiedzieliśmy
-Idziemy..- ale to tak wiało nudą, że po prostu od tego słowa można było zasnąć na stojąco.

                                                                 ***
No wreszcie
nowy rozdział
Ze szkoły wracam bardzo późno a potem czeka mnie praca
Nie mam czasu nawet na lekcje
Okej mam nadzieje, że rozdział 3 będzie szybciej

Dziubek;*
Lucyy
PS: a i przepraszam za taki smętny rozdział, mam nadzieje, że w następnym coś się zacznie dziać

piątek, 12 września 2014

Rozdział 1: Już w domu

Violetta
Właśnie siedzę w samolocie, który leci do Buenos Ares.Wreszcie wakacie. Czuje, że coś przez te 2 miesiące się stanie.Ale to tylko głupie poczucie. Bardzo chciałabym je spędzić z moim ukochanym.Przy nim czuje się taka bezpieczna, taka, kochana.Wiem, że Leon jest tym jedynym i, że właśnie z nim chce iść przez to czasami okrutne życie.Chciałabym z nim prowadzić firmie, żeby nie było tak, że wychodzę do pracy i już za nim tęsknię.Chciałabym mieć z nim dzieci, patrzeć na nich jak rosną, w trudnych momentach poradzić, pocieszyć. Dobra nie mogę się jeszcze tak rozmarzyć, ponieważ najpierw musimy powiedzieć naszym rodzicom o naszym związku. Postanowiliśmy w raz z moim ukochanym, że powiemy im to osobiście.
Już nie mogę się doczekać ich min.
-O czym tak myślisz?-z moich wyrwał mnie głos mojego chłopaka. Odwróciłam głowę w prawą stronę i zobaczyłam szatyna, który badawczo mi się przyglądał. Na jego widok lekko się uśmiechnęłam.
-O wszystkim...  głównie to o nas-odpowiedziałam patrząc przed siebie i kładąc swoją głowę na ramieniu chłopaka.
-Aha.A może się teraz prześpisz bo droga jeszcze długa .?-zapytał lekko przechylając głowę.Uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam oczy.
-Dobry pomysł.-wyznałam wtulając się w ramię Verdasa.
 Zasnąć w lecącym samolocie, pełnym ludzi to naprawdę duże wyzwanie.Za nic nie mogłam odpłynąć.Jakieś dziecko za mną wciąż kopało fotel na  którym ja siedziałam.Mało brakowało, żebym się nie odwróciła i czegoś nie powiedziała, ale Leon to zauważył i w porę zareagował.Powiedział, żebym nie zwracała uwagi i, żebym położyła głowę mu na kolanach.Bez zbędnych słów wykonałam jego polecenie.Gdy tak leżałam czułam się wspaniale. Te kopanie nie było już tak odczuwalne, a głaskanie mojej głowy przyprawiało mnie o dreszcze, których nie mogłam opanować.Nawet nie poczułam jak odpływam do krainy Morfeusza.
                                                                   ***
-Violu wstawaj.Zaraz lądujemy.-usłyszałam łagodny głos mojego chłopaka.Leniwie otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to twarz lekko uśmiechniętego, przystojnego szatyna.-Zapinaj pasy.Zaraz lądujemy.-powiedział szerzej się uśmiechając i całując mnie w czoło .Przeniosłam się do pozycji siedzącej i zapięłam pasy tak jak powiedział to mój ukochany.Przez chwile w znajdujący się przed mną fotel.Cicho westchnęłam.
-Co się dzieje?-usłyszałam lekko zamartwiony głos Leona.Automatycznie swój wzrok przeniosłam w stronę z wydobywał się ten tak znajomy głos.
-Wszystko w jak najlepszym porządku kochanie.-powiedziałam czule się uśmiechając.Verdas odwzajemnił uśmiech i przybliżył się do mojej twarzy.Zamknęłam oczy i po niedługiej chwili poczułam miękkie i cieple usta chłopaka.W tym pocałunku czułam jak chłopak przelewa całą swoją miłość.To uczucie aż ciężko opisać.To tak jakbym zaczęła latać bez skrzydeł,Właśnie w takich chwilach czuje się potrzeba komuś, kochana przez kogoś.Jeszcze nigdy przy żadnym chłopaku tak się nie czułam i nawet od rodziców nie dostawała tyli miłości jak od tego przystojnego szatyna.
Leon zawsze opiekował się mną, nigdy nie pozwalał, żebym płakała.Był ze mną nie tylko w tych szczęśliwych i dobrych momentach życia , ale i tych złych.Chlopak opiekowal się mną nawet kiedy jeszcze nie byliśmy razem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ten przystojny szatyn będzie kimś więcej niż przyjacielem do którego mogę przyjść o każdej porze dnia .Moglam na niego liczyć w karzdej sprawie.Wiedziałam, że mogę się wyżalić, poprosić o radę czy po prostu posiedzieć w tej przyjemnej ciszy.
Gdy poczułam, że usta Leona odrywają się od moich powoli otworzyłam oczy i czule się uśmiechnęłam.
-Kocham cię -szepnęła patrząc prosto w jego szmaragdowe oczy
-Kocham cię.
                                                                ***
Już jestem w moim domu,Tak naprawdę to dom moich rodziców, ale jak skończę studia to postaram się znaleść coś sobie.Leon pojechał do domu swoich rodziców właśnie tam będzie teraz mieszkał.Puki co nikt jeszcze nie wie, że jesteśmy.Postanowiliśmy im to powiedzieć gdy wszyscy będą w jednym miejscu. Już nie mogę się doczekać tego dnia. Nie dlatego, żeby wszyscy o nas wiedzieli ale po prostu, żebym mogła bez ukrycia spotykać się z moim ukochanym.
Obecnie stoję przed moją szafą i wybieram jakieś odpowiednie ubranie na spotkanie z moją najlepszą przyjaciółką za czasów liceum.Francescą.Tak samo jak ja i Leon na wakacie wrócila do Buenos Aires.
Choć jej rodzice pochodzą z Włoch,  rodzina Cauvigla  zadomowiła się w Argentynie.I z tego powodu bardzo się cieszę, ponieważ bardzo kocham tą dziewczynę. Oczywiście jako przyjaciulkę.
Już od początku szkoły średniej wiedziałam, że będziemy bardzo dobrze się dogadywać.Uwielbiam Francescę za jej charakter. Zawsze umie wysluchać, pocieszyć. Choć Leona nie przebija. Ale nie mówię, że między nami zawsze było idealnie. Mialyśmy gorsze dni i czsem nawet się klucilyśmy się ale to bylo tylko chwilowe. Byłyśmy dla siebie wielką podporą w tych czasami trudnych czasach licealnych. Wiecie pierwszy związek, pierwsze zerwanie najbadziej boli. Byłyśmy młode i głupie a teraz zastanawiam się dlaczego kiedyś tak się zachowywałam.
Tak przesuwając wieszaki z ubraniami zastanawiam się co tu wybrać. Ciężko westchnęlam. Odwróciłam się i wolny krokiem podeszłam do łóżka które stało niedaleko od mojej dużej szafy z ogromny lustrem. Bezwładnie o padłam na miękkie łóżko .Przez nie całą minutę tępo wpatrywałam się w jakiś punk przed siebie. I znów ciężko westchnęłam. Odwróciła głowę w prawą stronę i zobaczyłam szafkę  nocną na której stal mój biały smartfhon i kilka zdjęcie zrobionych jeszcze za lat liceum. Przysunęłam się bliżej małej komody.
Wzięłam do ręki jedną z trzech ramek ze zdjęciem. Na nim byly 2 dziewczyny.Ja i Czarnowłosa Włoszka. Pamiętam jak zrobiłam to zdjęcie. Wtedy pierwszy raz poszłyśmy do klubu i tak się upiłyśmy, że do dziś nie wiem jak trafiłam do domu. Z powrotem odłożyłam zdjęcie na miejsce. Następne zdjęcie ukazywało mnie kiedy zakończyłam szkole. Ostatnie zdjęcie przedstawiało mnie, Fran, Kuzyna Włoszki Federica. To zdjęcie było zrobione w wesołym miasteczku po tym jak wysiedliśmy z kolejki górskiej. Zdjęcie było naprawdę dobrze zrobione, ale nigdy tego nie zapomnę co stało się później. Mianowicie Fede zwymiotował na jaką dziewczynę stojącą za nami. Na to wspomnienie szeroko się uśmiechnęłam a następnie odstawiłam zdjęcie na poprzednie miejsce. Glośno westchnęla. "Dobrze tak czasami powspominać".Powiedziałam to sobie w myślach. I kolejny raz spojrzałam na komodę,Moje spojrzenie przykuło białe urządzenie.Wzięlam go do ręki o nacisnęlam, żeby się odblokowalo. Nikt nie pisał, nie dzwonił ...Następnie spojrzałam na godzinę"16.48"
O boże zaraz się spóżnie na spotkanie.Szybko wstałam i podbiegłam do szafy z której wyjęlłm biały top, czerwoną bejsbolówkę, czarne krótkie spodenki.Hmm nawet fajnie wyglądam. Spontan to dobre wyjście w wybieraniu ubrań. Przeczesałam włosy , chwyciłam torebkę i szybko zbiegłam po schodach krzycząc, że wychodzę. Przed drzwiami frontowymi ubrałam na nogi białe Vansy i jak rakieta wybiegłam z domu.
                                                                       ***

Wow
Nie miałam pojęcia, że aż tak się rozpisze
Ale według mnie lepiej jak jest więcej niż mniej
To tak akcja dopiero rozkęci się w 3-4 rozdziale
To tyle
Do następnego
Dziubek:*

Lucyy


czwartek, 11 września 2014

Bohaterowie

                                                      Violetta Castillo










Młoda i piękna dziewczyna.Ma 24 lata.W następnym roku kończy studia inżynierskie w Madrycie . Właśnie tam obecnie mieszka, lecz gdy przychodzi czas na wakacje wraca do swojego rodzinnego miasta Buenos Aires.Jej ojciec obiecał jej gdy skończy naukę w uniwersytecie,  dziewczyna będzie mogła przejąc firmę którą obecnie prowadzi pan Castillo.
Violetta z charakteru jest bardzo  łagodna. Czasami nieśmiała.Od nie dawna ma chłopaka o imieniu Leon.Kocha go na zabój.



                                                                   Leon Verdas


















Młiy, uprzejmy, bardzo dobrze układany chłopak. Tak jak jego dziewczyna Violetta za rok kończy studia inżynierskie. Postanowił pomóc swojej ukochanej i w raz z nią pracować w firmie.
Jego rodzice mają własną firmę znaną w całej Ameryce Łacinskiej.
Jest bardzo przystojnym chłopakiem,  dlatego nie jedna dziewczyna ogląda się z nim, lecz jego serce należy tylko do jednej kobiety.Violetty.


                                                                             Fabien Verdas
















Bez konsekwentny, arogancki, wiecznie napalony brat bliźniak Leona. Myśli i z resztą może mieć każdą dziewczynę na spojrzy.Do Leona jest podobny tylko z wyglądu.
Gdy bracia skończyli liceum Fabien bardzo milo zaskoczył swoich rodziców.Zdecydował skończyć arhitektyke i przejąć ich firme.
Teoretycznie nie ma  dziewczyny, a praktycznie rzecz biorąc potrafi się kochać nawet 2 razy dziennie z inną kobietą.


                                                            Federico Pasquarelli
 Mily, uczciwy, pomocny, lecz czasami bardzo nie zwraca uwagi na otoczenie(od aut. dzięki ci Necia ;* dasimislyk) Najleprzy przyjaciel Leona.Studiuje prawo i w przyszlości chce zostać mecenasem światowej slawy
Puki co nie interesują go dziewczyny.



















                                                                      Francesca Cauvigla

 Piękna dziewczyna pochodzenia Włoskiego.Razem ze swoim kuzynem Federico studiuje prawo. Tak jak wszyscy ma 24 lata.Tak jak jej kuzyn chce zostać prawnikiem, ale to jeszcze kiedyś, ponieważ chce dostać doktorat.Dziewczyna jest bardzo pracowita i sumienna, całkowicie po chłonięnta nauką.
Jej najlepszą koleżanką jest Violetta.Ta piękna Włoszka nie ma chłopaka ponieważ twierdzi, że nie będzie miała na niego czasu.











                                                             








                                     Diego Dominguez                          


 Najlepszy przyjaciel Fabiena.To znaczy, że charakter Hiszpana jest tak samo "cudowny" jak Verdasa.Brunet studiuje politologię i w przyszłości chce zostać marszałkiem sejmu.
Nie jest w żadnym związku ponieważ pozwolę zacytować "na świecie nie ma takiej dziewczyny która mu dorównywałaby".
Chłopaka silne strony są pracowitość i uczciwość.









 Ooooooo boźie
Myślałam, że nigdy tego nie skonczę ale jest
Rozdział 1 może jutro, może jeszcze nawet dziś
Nie mam pojęcia
przy pomniało mi się, że jutro mam kartkówkę z historii
Alison mam nadzieje, że będziesz umiała, bo ja na 100% wszystkiego się nie nauczę^^
Okej nie zanudzam do następnego

Dziubek:*

Lucyy


                                                                                                                           





Theme by violette