piątek, 12 września 2014

Rozdział 1: Już w domu

Violetta
Właśnie siedzę w samolocie, który leci do Buenos Ares.Wreszcie wakacie. Czuje, że coś przez te 2 miesiące się stanie.Ale to tylko głupie poczucie. Bardzo chciałabym je spędzić z moim ukochanym.Przy nim czuje się taka bezpieczna, taka, kochana.Wiem, że Leon jest tym jedynym i, że właśnie z nim chce iść przez to czasami okrutne życie.Chciałabym z nim prowadzić firmie, żeby nie było tak, że wychodzę do pracy i już za nim tęsknię.Chciałabym mieć z nim dzieci, patrzeć na nich jak rosną, w trudnych momentach poradzić, pocieszyć. Dobra nie mogę się jeszcze tak rozmarzyć, ponieważ najpierw musimy powiedzieć naszym rodzicom o naszym związku. Postanowiliśmy w raz z moim ukochanym, że powiemy im to osobiście.
Już nie mogę się doczekać ich min.
-O czym tak myślisz?-z moich wyrwał mnie głos mojego chłopaka. Odwróciłam głowę w prawą stronę i zobaczyłam szatyna, który badawczo mi się przyglądał. Na jego widok lekko się uśmiechnęłam.
-O wszystkim...  głównie to o nas-odpowiedziałam patrząc przed siebie i kładąc swoją głowę na ramieniu chłopaka.
-Aha.A może się teraz prześpisz bo droga jeszcze długa .?-zapytał lekko przechylając głowę.Uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam oczy.
-Dobry pomysł.-wyznałam wtulając się w ramię Verdasa.
 Zasnąć w lecącym samolocie, pełnym ludzi to naprawdę duże wyzwanie.Za nic nie mogłam odpłynąć.Jakieś dziecko za mną wciąż kopało fotel na  którym ja siedziałam.Mało brakowało, żebym się nie odwróciła i czegoś nie powiedziała, ale Leon to zauważył i w porę zareagował.Powiedział, żebym nie zwracała uwagi i, żebym położyła głowę mu na kolanach.Bez zbędnych słów wykonałam jego polecenie.Gdy tak leżałam czułam się wspaniale. Te kopanie nie było już tak odczuwalne, a głaskanie mojej głowy przyprawiało mnie o dreszcze, których nie mogłam opanować.Nawet nie poczułam jak odpływam do krainy Morfeusza.
                                                                   ***
-Violu wstawaj.Zaraz lądujemy.-usłyszałam łagodny głos mojego chłopaka.Leniwie otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to twarz lekko uśmiechniętego, przystojnego szatyna.-Zapinaj pasy.Zaraz lądujemy.-powiedział szerzej się uśmiechając i całując mnie w czoło .Przeniosłam się do pozycji siedzącej i zapięłam pasy tak jak powiedział to mój ukochany.Przez chwile w znajdujący się przed mną fotel.Cicho westchnęłam.
-Co się dzieje?-usłyszałam lekko zamartwiony głos Leona.Automatycznie swój wzrok przeniosłam w stronę z wydobywał się ten tak znajomy głos.
-Wszystko w jak najlepszym porządku kochanie.-powiedziałam czule się uśmiechając.Verdas odwzajemnił uśmiech i przybliżył się do mojej twarzy.Zamknęłam oczy i po niedługiej chwili poczułam miękkie i cieple usta chłopaka.W tym pocałunku czułam jak chłopak przelewa całą swoją miłość.To uczucie aż ciężko opisać.To tak jakbym zaczęła latać bez skrzydeł,Właśnie w takich chwilach czuje się potrzeba komuś, kochana przez kogoś.Jeszcze nigdy przy żadnym chłopaku tak się nie czułam i nawet od rodziców nie dostawała tyli miłości jak od tego przystojnego szatyna.
Leon zawsze opiekował się mną, nigdy nie pozwalał, żebym płakała.Był ze mną nie tylko w tych szczęśliwych i dobrych momentach życia , ale i tych złych.Chlopak opiekowal się mną nawet kiedy jeszcze nie byliśmy razem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ten przystojny szatyn będzie kimś więcej niż przyjacielem do którego mogę przyjść o każdej porze dnia .Moglam na niego liczyć w karzdej sprawie.Wiedziałam, że mogę się wyżalić, poprosić o radę czy po prostu posiedzieć w tej przyjemnej ciszy.
Gdy poczułam, że usta Leona odrywają się od moich powoli otworzyłam oczy i czule się uśmiechnęłam.
-Kocham cię -szepnęła patrząc prosto w jego szmaragdowe oczy
-Kocham cię.
                                                                ***
Już jestem w moim domu,Tak naprawdę to dom moich rodziców, ale jak skończę studia to postaram się znaleść coś sobie.Leon pojechał do domu swoich rodziców właśnie tam będzie teraz mieszkał.Puki co nikt jeszcze nie wie, że jesteśmy.Postanowiliśmy im to powiedzieć gdy wszyscy będą w jednym miejscu. Już nie mogę się doczekać tego dnia. Nie dlatego, żeby wszyscy o nas wiedzieli ale po prostu, żebym mogła bez ukrycia spotykać się z moim ukochanym.
Obecnie stoję przed moją szafą i wybieram jakieś odpowiednie ubranie na spotkanie z moją najlepszą przyjaciółką za czasów liceum.Francescą.Tak samo jak ja i Leon na wakacie wrócila do Buenos Aires.
Choć jej rodzice pochodzą z Włoch,  rodzina Cauvigla  zadomowiła się w Argentynie.I z tego powodu bardzo się cieszę, ponieważ bardzo kocham tą dziewczynę. Oczywiście jako przyjaciulkę.
Już od początku szkoły średniej wiedziałam, że będziemy bardzo dobrze się dogadywać.Uwielbiam Francescę za jej charakter. Zawsze umie wysluchać, pocieszyć. Choć Leona nie przebija. Ale nie mówię, że między nami zawsze było idealnie. Mialyśmy gorsze dni i czsem nawet się klucilyśmy się ale to bylo tylko chwilowe. Byłyśmy dla siebie wielką podporą w tych czasami trudnych czasach licealnych. Wiecie pierwszy związek, pierwsze zerwanie najbadziej boli. Byłyśmy młode i głupie a teraz zastanawiam się dlaczego kiedyś tak się zachowywałam.
Tak przesuwając wieszaki z ubraniami zastanawiam się co tu wybrać. Ciężko westchnęlam. Odwróciłam się i wolny krokiem podeszłam do łóżka które stało niedaleko od mojej dużej szafy z ogromny lustrem. Bezwładnie o padłam na miękkie łóżko .Przez nie całą minutę tępo wpatrywałam się w jakiś punk przed siebie. I znów ciężko westchnęłam. Odwróciła głowę w prawą stronę i zobaczyłam szafkę  nocną na której stal mój biały smartfhon i kilka zdjęcie zrobionych jeszcze za lat liceum. Przysunęłam się bliżej małej komody.
Wzięłam do ręki jedną z trzech ramek ze zdjęciem. Na nim byly 2 dziewczyny.Ja i Czarnowłosa Włoszka. Pamiętam jak zrobiłam to zdjęcie. Wtedy pierwszy raz poszłyśmy do klubu i tak się upiłyśmy, że do dziś nie wiem jak trafiłam do domu. Z powrotem odłożyłam zdjęcie na miejsce. Następne zdjęcie ukazywało mnie kiedy zakończyłam szkole. Ostatnie zdjęcie przedstawiało mnie, Fran, Kuzyna Włoszki Federica. To zdjęcie było zrobione w wesołym miasteczku po tym jak wysiedliśmy z kolejki górskiej. Zdjęcie było naprawdę dobrze zrobione, ale nigdy tego nie zapomnę co stało się później. Mianowicie Fede zwymiotował na jaką dziewczynę stojącą za nami. Na to wspomnienie szeroko się uśmiechnęłam a następnie odstawiłam zdjęcie na poprzednie miejsce. Glośno westchnęla. "Dobrze tak czasami powspominać".Powiedziałam to sobie w myślach. I kolejny raz spojrzałam na komodę,Moje spojrzenie przykuło białe urządzenie.Wzięlam go do ręki o nacisnęlam, żeby się odblokowalo. Nikt nie pisał, nie dzwonił ...Następnie spojrzałam na godzinę"16.48"
O boże zaraz się spóżnie na spotkanie.Szybko wstałam i podbiegłam do szafy z której wyjęlłm biały top, czerwoną bejsbolówkę, czarne krótkie spodenki.Hmm nawet fajnie wyglądam. Spontan to dobre wyjście w wybieraniu ubrań. Przeczesałam włosy , chwyciłam torebkę i szybko zbiegłam po schodach krzycząc, że wychodzę. Przed drzwiami frontowymi ubrałam na nogi białe Vansy i jak rakieta wybiegłam z domu.
                                                                       ***

Wow
Nie miałam pojęcia, że aż tak się rozpisze
Ale według mnie lepiej jak jest więcej niż mniej
To tak akcja dopiero rozkęci się w 3-4 rozdziale
To tyle
Do następnego
Dziubek:*

Lucyy


1 komentarz:

Theme by violette