piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 15: Dalej się obijamy


Rozdział dedykuję Teczce12

Violetta

Gdy otworzyłam oczy, pokój był skąpany w promieniach słońca. Podniosłam lekko głowę do góry. Okej to nie jest moja sypialnia, ani Fabiena. Tylko Leona. Poczułam ciepłe ręce na mojej talii i taki sam ciepły oddech na mojej szyi. Mimowolnie się uśmiechnęłam i odwróciłam głowę i w tą stronę. Szatyn jeszcze spał, wtulając twarz w moje włosy.
Chciałabym codziennie tak się budzić. W objęciach mojego ukochanego. Niczego więcej mi nie potrzebuję. Nie dane mi było długo tak leżeć, ponieważ chłopak zaczął słodko marszczyć nosek. Zawsze tak robi jak zaczyna się budzić. Kilka razy byłam tego świadkiem. Powieki Verdasa szybko poderwały się do góry, a jego źrenice szybko się skurczyły. Odruchowo zamknął oczy. No i co się biedakowi dziwić. Jasno tu jak cholera. Po nie całych 2 sekundach z powrotem otworzył oczy. W jego tęczówkach wyraźnie było widać zaskoczenie i szczęście.
- Hej.- mruknęłam wtulając się w niego.
- Hej aniołku.- odpowiedział przyciskając mnie jeszcze bardziej do siebie. Uwielbiałam gdy mówi tak do mnie.- Jak minęła noc?- zapytał prosto w moje włosy. Zaśmiałam się cicho.
- Chcesz wiedzieć ze szczegółami?- zapytałam dla pewności odsuwając się od niego. Zmarszczył brwi i pokręcił przecząco głową.- Dobry wybór,- uśmiechnęłam się szeroko i zmierzwiłam jego już i tak potargane włosy.
- To co, dalej się obijamy, czy wstajemy?- zasugerował szatyn kładąc się na plecak i wlepiając wzrok w sufit.
- Nie wiem jak ty, ale ja wstaję.- rzuciłam wstając z łóżka i ubierając bieliznę i koszulę Verdasa.
Leon spojrzała na mnie z wyrzutami i zmarszczył brwi.
- Dlaczego?- zapytał z ogromnymi wyrzutami. Pode szlam do drwi o spojrzałam na niego przez ramię.
- Fabien napewno wrócił pijany i ma kaca. Chcę go troszkę podenerwować.- rzuciłam szybko i wyszłam z sypialni zostawiając szatyn samego.- A i jeszcze potrzebuje taryfy, więc wstawaj!-- wrzasnęłam schodząc po drewnianych schodach.
Bez namysłu skierowałam się do kuchni. Na śniadanie tradycyjnie sok pomarańczowy. Nie lubię z rana upychać żołądka. Usłyszałam kroki. Leon wstał. Lekko się uśmiechnęłam i odwróciłam w stronę wejścia do kuchni. Przez chwile tylko go słyszałam, ale potem zobaczyłam jego świetnie zbudowane ciało. Uśmiechnęłam się na ten widok. Był ubrany jedynie w wczorajsze rurki.
- Co na śniadanie?- zapytał podchodząc bliżej. Odwróciłam się wzięłam do ręki karton z sokiem nalałam go do pustej szklanki którą trzymałam w ręku i z powrotem odwróciłam się do ukochanego.
- Proszę, o to twoje śniadanie.- rzuciłam podając mu szklankę. Spojrzał na mnie z wyrzutami.
- I to wszystko?- zapytał podnosząc do góry naczynie.. Pokiwałam energicznie głową i go wyminęłam.
- Idę się ubrać. Zawieziesz mnie do domu.- krzyknęłam biegnąc schodami.


***


No hej :D
Denny, krótki i dużo by tu wymieniać
Ale jest, akcję podkręcę i już w następnym coś się stanie :)
Co? Mam wolne więc może napiszę szybciej
Liczę na komentarze :D
Pozdrawiam
Lucyy

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt :)



Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym wam życzyć dużo szczęścia, miłości, ciepła rodzinnego i wszystkiego co najlepsze.
Nie umiem składać życzeń, ale muszę coś dodać
Bardzo przepraszam, że rozdział się nie pojawił, ale miałam bardzo duży problem, przy którym spać nie mogłam. I nadal on trwa...
No, ale nic, jeszcze raz wesołych świąt i bogatego Mikołaja :D :*
Lucyy


piątek, 19 grudnia 2014

I znowu... Nowy blog



Hej wszystkim :)
No więc przejdę do sedna
Serdecznie zapraszam was na nowego bloga, który prowadzę ja i Alonee.
A więc tu nacie link do niego
http://leonettaaax.blogspot.com
Mam nadzieję, że zajrzycie ;)
Pozdrawiam
Lucyy and Alonee
PS: Rozdział może jutro :D

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 14: Przy barze


Hej! Wiecie co może zacznę od notki...
No więc przejdę do sedna sprawy.
Jedna taka osoba uświadomiła mi, że moje opowiadanie w jednej części jest bez sensu,
I już od jakiegoś czasu mnie to gryzie...
Postanowiłam zaktualizować i poprawić kilka rozdziałów, gdzie potrzebne są poprawki by historia miała sens.
No więc gdy poprawie te rozdziały to umieszczę zakładkę, by nie trzeba by było wam jej szukać za bardzo.
Mam nadzieję, że przeczytacie to wszystko
Życzę miłej lektury:D


***

Rozdział dedykuję Kayli :*
Violetta

Udało mi się uśpić czujność Francesci. Uwierzyła mi. Musiałam się bardzo skupić by nie powiedzieć Leon zamiast Fabien. Ale dałam radę i uwierzyła. Ale czy na długo...
- To co, jeszcze po jednym?- zapytała roześmiana dziewczyna. Popatrzyłam na nią i podniosłam do góry jeszcze nie dokończony drink.- Oj Violu, jakoś zawsze szybciej to wypijasz.- marudziła Francesca obracając kryształową szklankę w ręku.
Kiedyś ustaliłyśmy, że pijemy razem. To znaczy, że kiedy jedna nie dokończy pić drinka druga nie może zamówić następnego. Nawet nie wiem skąd to się wzięło. Ale jest więc nie będziemy zmieniać.
- To jak tam układa się między tobą a Verdasem?- zapytała ciekawska dziewczyna. Tak normalnie by o to nie zapytała,ale jest to trzecim drinku, więc troszkę się rozluźniła. Dużo jej nie trzeba by ktoś wynosił ją z baru śpiącą.
- Fran, proszę, nie chce o tym teraz mówić.- "ani jutro, ani po jutrze" pomyślałam.- Przyszłyśmy tutaj napić się i rozluźnić się.- przypomniałam jej kończąc pić alkohol i odsuwając szklankę.
- Chcesz jeszcze jednego?- zapytała dla pewności czarnowłosa podnosząc się z miejsca i biorąc do ręki swój i mój kryształowy kieliszek. Lekko się uśmiechnęłam i pokiwałam twierdząco głową. Odwzajemniła mój gest i skierowała się w stronę baru.
Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu Leona. Specjalnie zaciągnęła Fran na górę by dać mu szansę na ucieczkę. Wszystko poszło według  mojego planu. Potem napisał, że spotkamy się w klubie.
Nagle poczułam ciepłe ręce na moich ramionach.
- Hej aniołku.- szepnął w w ucho, a mną przeszedł przyjemny dreszczyk. Poczułam lekki ucisk w podbrzuszu. Szeroko się uśmiechnęłam i odwróciła głowę. Jak też się spodziewałam stał za mną uśmiechnięty szatyn. Pocałowałam lekko o na przywitanie.
- Hej diabełku.- powiedziałam cichym, uwodzicielskim głosem. Leon na te słowa tylko się zaśmiał i usiadł na krześle barowym, gdzie jeszcze nie całą minutę siedziała Włoszka.
- Jak tam, gdzie Fran?- zapytał chwytając mnie za rękę.
- Poszła po drinki zaraz powinna wrócić.- powiedziałam słodko się uśmiechając. Verdas pokiwał głową i zacisnął usta w cienką linię.
- Gdy przyjdzie powiedz jej, że źle się poczułaś i musisz już iść. Będę czekał.- powiedział wstając i całując mnie w czubek głowy.
- Dobrze.- bąknęłam ledwie słyszalnym głosem.
Sama siedziałam jeszcze może dwie minuty. Gdy miałam iść do łazienki poprawić makijaż usłyszałam wołanie Francesci. Odwróciłam się w tą stronę i uśmiechnęłam się lekko.
- Zaraz wrócę. Idę do łazienki.- starłam się prze krzyczeć muzykę w klubie. No i chyba mi się udało.
 - Violetta, choć tu muszę ci coś powiedzieć!- podbiegła dziewczyna i chwyciła mnie za rękę. Popatrzyłam na nią zdziwionym wzrokiem. - Widziałam Fabiena.- ona teraz krzyczała, żebym to usłyszała. "No pięknie" pomyślałam zrezygnowana.
- No i co z tego?- zapytałam.- Przecież mówił, że idzie do klubu. Wiem o tym.- starałam się ją uspokoić.
- Nie, nie. Słuchaj widziałam go z jakąś dziewczyną.-  starała powiedzieć to głośnie i poważnie. "Jezu" szykuje się nowe kłamstwo.
- Co! To niemożliwe.- powiedziałam obojętnie starając się odwrócić Fran od tej myśli.- Chodź, porozmawiamy w łazience, tam będzie ciszej.- rzuciłam i pociągnęłam ją za rękę w stronę łazienek.
Gdy byłyśmy na miejscu Włoszka zaczęła opowiadać.
- Podeszłam do baru po drinka...- (od aut. tu nie będę was zanudzać jak Fran zamawia drinka i widzi go :D)- ...On tańczył z jakąś brunetka.- powiedziała oskarżycielsko.
- No i co z tego?- zapytałam i założyłam ręce na piersi.
- On cię zdradza dziewczyno.- krzyknęła poirytowana czarnowłosa. Trzeźwa by tego nie powiedziała. Ciężko westchnęła i wyciągnęłam w torebki telefon.
- Co ty robisz?- zdziwiła się dziewczyna.
- Napiszę do niego. Zobaczymy co powie- wyjaśniłam Włoszce. Ta pokiwała głową i troszkę się ode mnie odsunęła.

Co ty odwalasz!?

Szybko napisałam i wysłałam mu tą wiadomość. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać.

Nie rozumiem...

Francesca widziała cię z jakąś dziewczyną i mówi, że mnie zdradzasz. Jesteśmy w łazienkach. Chodź tu i mam nadzieję, że będziesz miała jakąś dobrą wymówkę, bo będzie źle.

Szybko odpisałam, ale odpowiedzi nie dostałam.
- I co powiedział?- zapytała szybko dziewczyna zaglądając na ekran telefonu. Szybko go zakryłam i zacisnęła usta.
- Emm... nie przejmuj się nim. Idziemy po te drinki.- zażądałam i wyszłam z pomieszczenia. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie go nie ma. Ciężko westchnęłam. Nagle Włoszka pojawiła się koło mnie. Popatrzyła z zdziwieniem.
- Idziemy.- chwyciłam za rękę i pociągnęła w stronę wolnego stolika.Usiadłyśmy i przez chwilę siedziałyśmy milcząc. Poczułam ciepłe usta na moim policzku i aż podskoczyłam na krześle.
- Gdzie ty byłeś.-bąknęłam niezadowolona. Chłopak zaśmiał się lekko i już zaczęłam wątpić w to, że to młodszy Verdas.
- Przecież napisałem, ze jadę do ciebie.- odwróciłam głowę z zdziwienia. Leon! Fran jest pod wpływem alkoholu. Na pewno go nie rozpozna.
Odwróciłam głowę i popatrzyłam z uśmiechem  na szatyna. On tak samo miał banana na twarzy. Następnie zerknęłam na dziewczynę. Zaciskała usta w cienką kreskę.
- Przecież widziałam cię jak tańczyłeś z jakąś dziewczyną.- oskarżyła Verdasa z niezadowoloną miną. Leon posłał jej lekki uśmiech.
- Byłem w innym klubie, ale gdy dostałem esemesa od Violi przyjechałam tu.- wyjaśnił spokojnie, pocierając nosem o mój policzek. Francesca zmarszczyła brwi.
- To kogo ja do cholery widziałam z tą dziewczyną!?- krzyknęła niezadowolona. Cicho się zaśmiałam.
- Na pewno był to Leon.- powiedziałam spokojnie.
- No ja też tak myślę. Cały czas byłem z Diego.- rzucił nie patrząc na Włoszkę.- Kochanie, może pójdziemy już do domu?- zaproponował Verdas zabójczo seksownym głosem. Poczułam ucisk w moim podbrzuszu.
- Dobrze, mogę iść.- mruknęłam podnosząc się i chwytając rękę szatyna.- Fran, dasz radę wrócić do domu?- zapytałam zatrzymując się.
- Taa, idźcie, bawcie się dobrze.- burknęła dziewczyna.
Spletliśmy nasze ręce i szybkim krokiem wyszliśmy z klubu. Od razu moje spojrzenie przyciągnął samochód Leona. Czarny SUV. Podeszliśmy do niego, a następnie wsiedliśmy.
- Skąd się tu wziąłeś.- zapytałam roześmiana.
- Fabien napisał, żebym tu przyjechał i załagodził sprawę, no i jestem.- wytłumaczył szatyn włączając się do ruchu.
- Ach... no tak.- przyznałam mu rację.- Gdzie jedziemy?- zapytałam ciekawa przyglądając się mojemu ukochanemu. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Postanowiłem, że ten dzień zakończymy u mnie.- wyjaśnił spoglądając na mnie. Szeroko się uśmiechnęłam i położyłam mu rękę na kolanie.
- Z miłą chęcią Verdas.
To będzie niezła noc...


***


Nagórze napisałam co chciałam, a teraz podziękuję za komentarze i będę czakała na kolejne
Lucyy

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 13: Nikt ważny


Francesca

- Violetta, co ty przed mną ukrywasz?!- już teraz nie wytrzymałam. Po jej minie widzę, że się waha. Mogę zgadnąć, że czy powiedzieć mi prawdę. Jestem naprawdę na nią wściekła. Za co? No niech ma te swoje zakichane sekrety, ale nie może zachowywać się jak teraz. Cały czas głupie wymówki, spławianie... Ja tak po prostu mam. Zawsze kontroluje siebie i swoje czyny. Staram się nie plątać w jakieś głupie układy i tym podobne. - Violetta...- zagroziłam jej. Mój głos był twardy i postawny. Niech wie, że nie odpuszczę.- Co się z tobą dziewczyno dzieje?- krzyknęłam na nią gdyż nie dostałam odpowiedzi. C tu mówić odpowiedzi. Ona nic nie powiedziała. Milczy z oczami jak spodki i przestraszoną miną.
- Fran słuchaj, powiedz mi o co ci konkretnie chodzi, a postaram się rzucić troszkę światła na to.- powiedziała łagodnym, lecz bojaźliwym głosem. Założyłam ręce na piersi i podniosłam do góry głowę.
- Co jest między tobą a Fabienem?- zapytałam wpatrując się w jej twarz. Nie chciałam przegapić ani jednego uczucia, które przemknie po jej buzi. Szatynka zacisnęła wargi i spuściła głowę na duł.Milczała, a ja nie chciałam jej puścić tego płazem. Nie teraz.
- Violetta, prawda.- pogoniłam ją twardym i bezuczuciowym głosem.
- Francesca, uwierz mi kocham Fabiena całym sercem i duszą. On jest tym jedynym, ber niego nie wyobrażam sobie życia.- szepnęła dziewczyna. Teraz to ja zamilkłam. Ona nie kłamie. Kocha go...
Ten szept, nie rzadko go słyszę. Nie mam już wątpliwości, choć dam głowę uciąć, że moja mina nadal jest kamienna.
- Fran, uwierz mi, nie kłamię ja...- nie dałam jej skończyć, gdyż podeszłam i mocno
 przytuliłam. Choć była zaskoczona moim zachowaniem, wtuliła się we mnie.
- Proszę nie miejmy więcej przed sobą tajemnic.- szepnęła wtulając się jeszcze bardziej.
- Dobrze.- bąknęła dość niepewnie., ale nie zwracałam uwagi na jej ton głosu. Pogodziłyśmy się i teraz już musi być dobrze.
Wierze Violi i będę ją wspierała ją w każdej możliwej sprawie.
- To co idziemy dziś na drinka?- zapytała po oderwaniu.
- Ymm...- jęknęła dziewczyna i nerwowo obejrzała się do okoła.
- No co?- zapytała zbita z tropu Znowu zachowuje się jak przed tem. No ale nie będę już jej męczyć. Będę to ignorować.
- Nie nic.- mruknęła spuszczając głowę.- Możemy się wybrać na jednego, lub dwa drinki.- wycedziła niepewnie. Szeroko się uśmiechnęła i pokiwałam głową.
- Doba, to leć się ogarnąć a ja tu zaczekam.- powiedziałam popędzając ją ręką. Violetta zmarszczyła brwi.
- A nie lepiej by było poczekać w salonie?- zaproponowała cicho. Podniosłam pytając brew. -No może... albo wiesz co, choć ze mną pomożesz mi się uszykować.- rzuciła chwytając mnie za rękę i ciągnąc z kuchni.
- Ale Violetta, to tylko wypad na drinka, nie musisz się stroić.- powiedziałam i chciałam się zatrzymać, lecz szatynka widocznie miała inne zamiary. Siłą zaciągnęła mnie na górę do swojego pokoju. Posadziła na łóżku i zaczęła wyciągać ubrania z ogromnej szafy.
Kiedy coś było ładne, a ona i tak musiała znaleźć jakieś wady.
- Violetta...- zrzędziłam leżąc plackiem na łóżku. Ta sytuacja naprawdę mnie już irytowała.- Weź szybciej wybieraj,bo na prawdę nie wyjdziemy stąd w ogóle.- mamrotałam pod nosem.
- Okej, okej, już kończę.- burknęła szatynka z głową głęboko w szafie.
Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Podniosłam się do pozycji siedzącej, gdyż myślałam, że to do mnie. Jedna pomyliłam się. To do Violi przyszedł esemes. Szybko go odczytała i szeroko się uśmiechnęła.
- Kto to?- zapytałam z zaciekawieniem. Podniosła szybko głowę z nad telefonu i jej uśmiech automatycznie znikł.
- A nikt ważny.- mruknęła.
- Szybko wybieraj, bo zaraz sama pójdę na tego drinka.- powiedziałam stanowczo wstając z łóżka.
- Daj mi 2 minuty.- krzyknęła chwytając pierwsze lepsze spodnie i jakąś koszulkę.
Ona od razu tak nie mogła?!


***


Hej, hej, hej :)
Spięłam tyłek i jest :D
Nic dodać nic odjąć
Teraz rozdziały pisanie na poczekanie, lub takie wstępy do przyszłych
Więc szykujcie się xD
Liczę na wasze komentarze
Lucyy

czwartek, 4 grudnia 2014

Konkursowy OS "Zawsze na zawsze"

- Ana ,  mogłabyś tu przyjść na chwilę ?- krzyknął przystojny szatyn siedzący za dużym biurkiem  w swoim gabinecie. Nie całą minutę późnej do pomieszczenia weszła piękna blondynka .
-Wołał mnie pan? -  starała się ,  żeby jej głos brzmiał pociągająco.
-Tak  , przynieś mi papiery związane z  nowym projektem.- powiedział nie odrywając wzroku od stojącego przed nim laptopa.
-Oczywiście- znowu starała się go poderwać lecz Verdas uporczywie wpatrywał się w ekran komputera. Dziewczyna cicho westchnęła i wyszła z gabinetu jej szefa.
Gdy chłopak usłyszał dźwięk zamykanych drzwi podniósł wzrok i ze zrezygnowaniem oparł się o oparcie skórzanego fotela ,  na którym siedział.
Codziennie tak samo uroczy głos, zadziorne uśmieszki ,krótka spódnica ,duży dekolt. Gdyby tylko chciał , miał by codziennie inną i to nie taką zwykłą dziewczynę  z ulicy ale córki bogatych biznesmenów i tym podobne. Leon nie znosi ,  gdy jakaś kobieta cierpi przez niego . A to zachowanie pojawiło się gdy skrzywdził najważniejszą dziewczynę  w jego życiu. Zachował się jak jakiś szczeniak , choć miał tylko 18 lat. Do dzisiaj wszystko pamięta i nie może sobie tego wybaczyć. Bardzo ją kochał i wciąż o niej myślał. Tęsknił za nią.
Jego przemyślenia przerwała asystentka ,  która przyniosła plik .
- Dziękuje . Połóż je na biurku i możesz iść.- powiedział obojętnym tonem .Dziewczyna stała na środku pomieszczenia i wahała się. Chciała mieć pewność , że   powiedzie jej  się to ,  co chciała zrobić od dawna  . Szatyn wyczuł , że blondynka stoi w tym samym miejscu już dłuższy czas więc spojrzał na nią i podniósł pytająco brew.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech ,  zaś Leon już wiedział jakie będzie pytanie .Chciał jak najszybciej zakończyć nawet nie zaczętą rozmowę.
-Chciałabym zapytać pana co szef robi po pracy ...-zaczęła robić się co raz odważniejsza -Może byśmy poszli  tak razem ...-przerwał jej dzwoniący telefon Verdasa
"TAAAAAK" krzyknął w myślach szatyn. Był uratowany.
-Przepraszam to ważne .- wziął do ręki czarnego smarthone’a .Zanim odebrał zerknął na wyświetlacz .  "Ludmiła". Ech ,  lepsze to niż nic.- pomyślał. Nacisnął zielony przycisk a telefon przyłożył do ucha. W tym momencie dziewczyna  patrzyła na niego z lekko zdenerwowanym wzrokiem .Czego się dziwić : już była tak blisko , ale zawsze ktoś musi popsuć jej plany.
-Leon Verdas  , słucham.- bąknął poważnie..
-Hej ,  co tak oficjalnie ?- zaśmiała się siostra Verdasa.
-Ależ oczywiście ,że mam te papiery niech pan chwileczkę poczeka za minutę prześlę . - powiedział kierując się do wyjściowych drzwi.
-Leon o czym ty mówisz .Jakie papiery ?Jaki pan?!- zaczęła się denerwować Ludmiła.
Leon przechodząc obok swojej asystentki powiedział tylko że może już iść. Gdy tylko wyszedł z gabinetu , szybko  podążył w stronę pokoju ,  gdzie spokojnie można było  zjeść coś czy wypić kawę .O tej porze już prawie nikogo nie było w firmie ,  więc był spokojny że nikt tu nie będzie zaglądać.
-No już jestem..- powied
ział ściszonym głosem.
-Leon co ty odwalasz?!- dziewczyna była poirytowana zachowaniem szatyna.
-Uratowałaś mi tyłek.- przyznał.
-A co się stało?- jej głos był już spokojniejszy.
-Napalona asystentka ,  ot co.- wyjaśni wymachując ręką.
-Naprawdę ?To na pewno ta blondynka co się do ciebie tak słodko uśmiecha.
-Tak ,  to ta sama. Dobra ,  a teraz do rzeczy. Po co dzwonisz?
-A co nie mogę  już zadzwonić do swojego brata ot tak?
-Możesz ale jak dzwonisz to tylko dlatego bo masz jakąś rzecz do załatwienia lub jakąś prośbę .
-Oj no Leon, za dobrze mnie znasz. No więc ,  dla odmiany dzwonie do ciebie bo  chcę cię zaprosić na kolację w sobotę wieczorem.- rzuciła wesołym głosem.
-A co ,  jeżeli w sobotę wieczorem jestem zajęty? -zaczął się z nią droczyć
-Nie zrobisz mi czegoś takiego.- bąknęła z wyrzutami.
-Fakt.
-To jak? Będziesz?- głos miała przepełniony nadzieją.
-Będę.
-Świetnie to do soboty ! Papaa!
-Pa

                                                  ***

Leon
Właśnie  jestem u Ludmiły. Jest całkiem miło ,  choć  jak by to nazwać ...dziwnie ? Wszyscy dziwnie się uśmiechają niektórzy nie mogą usiedzieć na miejscu  , inni (  mam na myśli Federica)  podskakują na  krześle i w ogóle atmosfera jest jakaś nietypowa.
-Leon  , jak tam w firmie? - zapytała mnie Francesca
-A można powiedzieć ,że świetnie.- i znowu nastała ta  niezręczna cisza . Ona trwała kilka minut aż  przerwał  dzwoniący telefon Ludmiły. Zanim odebrała połączenie zerknęła  na wyświetlacz .Momentalnie spoważniała
-Przepraszam muszę odebrać to bardzo ważne.- rzuciła w naszą stronę i odeszła kilka kroków od stołu
-Halo?-  zaczęła nie pewnie- Tak to ja. A co się stało...Ale jak to ...No tak to moja przyjaciółka...Tak już jadę...Oczywiście . Do widzenia.- rozłączyła się. Przez jakiś czas tępo wpatrywała się w swój biały telefon,  a potem podniosła wzrok  nas. Była zmartwiona i roztrzęsiona. Jako pierwszy odezwał się Federico.
-Lu co się stało?
-Ona jest w szpitalu..
-Co ?!Aaaale jak to ...- zaczęła się dopytywać Fran
-Miała wypadek.
Kto jest w szpitalu, kto miał wypadek , kim jest ta dziewczyna już nic nie łapię.
-Jedziemy do szpitala. -zarządziła Włoszka a ja dalej nic nie kumałem. Wszyscy już zaczęli się zbierać i wychodzić , ale  zatrzymałem ich
-Czekajcie ! Kto miał ten wypadek?
-Leon przestań zadawać takie głupie pytania- oburzyła się blondynka
-W ogóle nie jest głupie pytanie
-Jest.- powiedziała oschle Ludmiła. Już nie chciałem robić afery  , więc postanowiłem pojechać razem z nimi do tego szpitala.
                   
                                                      ***
-Ma pani 5 sekund na podanie informacji o mojej przyjaciółce !-  Ludmiła tak głośno krzyczała , można było usłyszeć ją na drugim końcu szpitala. Blondynka już tak od jakiś 15 minut stoi przy pielęgniarce i wydziera się na nią ,  bo ta nie chce podać jakichkolwiek wiadomości .Miałem tego już dość .Wypuściłem powietrze z płuc i podszedłem do zdenerwowanej blondynki i starającego się ją uspokoić Włocha.
-Proszę pani ,  powtórzę to jeszcze raz ,  gdy przyjdzie  doktor ,  powie pani wszystko ,  a teraz proszę usiąść i poczekać na niego. – powiedziała kobieta w białym kitlu. Moja siostra już otwierała buzie żeby coś powiedzieć,  ale jej przerwałem
-Dziękujemy bardzo. – podziękowałem  młodej pielęgniarce. Ta tylko skinęła głową i już chciała iść  , ale zatrzymałem ją -Jeszcze przepraszam na minutę. Kiedy może pojawić się lekarz? -zapytałem uroczo się uśmiechając. Pielęgniarka zarumieniła i cicho zaśmiała.
-Tak gdzieś 10 minut , może mniej .Nie jestem pewna.
-Aha. Dziękuje za  informacje. - rzuciłem , a później  odwróciłem się w stronę blondynki i Włocha
-Leon co ty...
-Zamknij się.- powiedziałem stanowczo. Ona aż otworzyła usta.
-Ale...-i znowu jej przerwałem
-Siadaj i bądź cicho. - rozkazałem. Ona popatrzyła na mnie gniewnym wzrokiem i wykonała moje polecenie. Usiadła na plastikowym krześle i zrobiła minę obrażonego dziecka.
-Jak ty to umiesz robić? - brunet nie mógł uwierzyć w to , co zrobiłem.
-Po prostu.- wzruszyłem ramionami -  Nie bałem się jej. A co ona może mi zrobić?
-Fakt. - rzucił i usiadł koło naburmuszonej blondynki. Cicho westchnąłem .Nigdy nie bałem się swojej siostry . Choć jestem o 3 lata młodszy ,  ona nigdy niebyła górą. Jak byliśmy mali , to ja rządziłem ,  a Ludmiła zawsze była posłuszna. Gdy przypomniałem sobie te wszystkie momenty z czasów dzieciństwa , od razu na mojej twarzy zawitał uśmiech .Spojrzałem w stronę  , gdzie siedzieli moja siostra z jej narzeczonym. Patrzyli na mnie jak na barana.
-Co tak się szczerzysz ? - burknęła nadal obrażona dziewczyna.
-Przypomniało mi się coś.-wyjaśniłem spokojnie.
Lekko przechyliłem głowę w lewą stronę i zauważyłem ,że kilka metrów dalej siedzi mała dziewczynka. Wyglądała tak  , jakby kogoś szukała .Z daleka było widać ,że jest sama . Postanowiłem do niej podejść. Gdy byłem już na miejscu kucnąłem i szeroko się uśmiechnąłem
-Hej-odezwałem się  jako pierwszy .Dziewczynka odwróciła głowę w moją stronę i teraz widziałem jej małą , zamartwioną twarzyczkę .W jej oczach malowało się ogromne przerażenie , strach i niepewność
-Gdzie jest twoja mama? – zapytałem ,  wpatrując się  w zielone jak łąka latem oczka. Była bardzo przestraszona .Wahała się. Postanowiłem załagodzić napiętą atmosferę między nami .-No , może się przedstawię .Jestem Leon a ty?
-Lena.- wydukała bardzo nieśmiało
-To co , powiesz ,  gdzie jest twoja mama? - dopytywałem się uśmiechnięty
-Nie wiem - powiedziała łamiący się głosem . Zdziwiłem się.
-Jak to nie wiesz?
-No ,  bo jechałyśmy na kolację do mojej cioci a potem wielkie uderzenie i od wtedy już jej nie widziałam -powiedziała patrząc na swoje małe rączki.
Biedna .Co ja mam teraz zrobić. Odruchowo spojrzałem w stronę mojej siostry i Federica.
Właśnie skończyła rozmawiać z doktorem .
Ludmiła
Leon podszedł do jakieś małej dziewczynki siedzącej niedaleko nas nie zdążyłam go zatrzymać ,  ponieważ podszedł do nas doktor
-Doktorze co z nią ? - odezwałam się jako pierwsza
-Pani Castillo nic nie jest . Już jutro będzie mogła iść do domu.- powiedział starszy pan w kitlu.
-Ach  , całe szczęście.- odetchnął z ulgo Diego
-Tak ale przez ten czas będzie ktoś musiał zająć się jej córeczką -rzekł lekarz
-Oczywiście a gdzie ona jest? - zapytała Fran
-Tam - wskazał miejsce gdzie był Leon i mała szatynka ."Oooo jak słodko " -  pomyślałam.
-Dziękuje panu bardzo.- powiedział Fede i podał doktorowi rękę .Ten ją uścisnął i odszedł . Od razu do nas podszedł i Leon.
-Słuchajcie tej małej trzeba pomóc. Jej matka miała wypadek.- powiedział z takim głosem że aż żal mi go się zrobiło .Chwila ,  mam pomysł
-Tak...- spojrzałam na skruszoną  dziewczynkę i złapałam Francesce za rękę.-Choć ,  zapytamy ,  co z nią zrobić.-  zwróciłam się do Włoszki.
Szybko zniknęła za rogiem  tak żeby schować się przed chłopakami .Tak na prawdę ,  to tylko przed Leonem ,  bo ci dwaj i tak zaraz się dowiedzą. Gdy byłam pewna że nas nie usłyszą ani zobaczą stanęłam a czarnowłosa dziewczyna podniosła pytająco brew.
-Mam pomysł- odezwałam się jako pierwsza .
-No słucham. - skrzyżowała ręce na piersi i czekała na wyjaśnienie sprawy.
-Więc ,  chcę znowu połączyć Leona i Violettę – oznajmiłam z uśmiechem.
-No fajnie ,  ale jak nie wypali?
-Oj Fran przecież gołym okiem widać ,że Leon bardzo za nią tęskni ,  a Viola tak samo  , bo niedawno z nią rozmawiałam i kiedy wspomniałam o nim  , zrobiła się dziwna.
-Okej  , jak chcesz to zrobić?
-Więc ,  wykorzystam małą Lenkę. Powiemy mu że musi się zająć się  małą , a my we piątkę pojedziemy na "wakacje" i biedaczek nie będzie miał wyjścia. Zbliży się do dziewczynki a uwierz  , wystarczy spędzić z nią kilka godzin ,  żeby się w niej zakochać
-Bomba . Ale co powiemy Violettcie ?
-Prawdę. - powiedziałam pewna siebie.
-Okej  , to zaczynamy? -zapytała z uśmiechem Włoszka.
-Jasne.
Leon
Gdy dziewczyny poszły dowiedzieć czegoś o Lence ja chciałem dowiedzieć się czegoś o tej przyjaciółce.
-Więc Fede  , jak tam ta dziewczyna się trzyma?- oczywiście zwróciłem się do Włocha ,  ponieważ  można od niego dużo wyciągnąć
-A dobrze. Już jutro będzie mogła wyjść ze szpitala.-powiedział nic nie podejrzewając
-A słuchaj , ty znasz  ją  ?-dopytywałem się ciekawy
-Jasne ! Przecież każdy zna naszą ...-przerwał mu Diego uderzając go w ramie
-No ja jej nie znam.- powiedziałem i zerknąłem na Diega.
-Nie słuchaj ,  go plecie głupoty.-Wyjaśnił mi Hiszpan. Oni coś ukrywają i ja dowiem się  , co . Chciałem jeszcze czegoś się dowiedzieć ,  ale nie było mi dane ,  ponieważ wróciły dziewczyny.
-I jak ?- spytał się Diego.
-Lekarka powiedziała ,że jej matka miała bardzo poważny wypadek i teraz leży w śpiączce.-Zaczęła opowiadać blondynka
-Próbowali skontaktować się z ich rodziną , ale za mało wiemy! Pewne jest , że  ojciec dziewczynki siedzi w więzieniu a dziadkowie nie żyją .Póki kobieta jest w śpiączce  , musi ktoś się nią zająć.- sprostowała Francesca
-Ani ja , ani Fran nie możemy tego zrobić ,  ponieważ  we czwórkę  wyjeżdżamy .- powiedziała gestykulując rękoma Ludmiła
-No to kto się nią zajmie ?- zapytał Federico.
-No tak myślałyśmy ,że Leon nic niema do roboty ,  to on może by się nią  zajął.- aż wytrzeszczyłem oczy .  Ja mam zaopiekować się tą mała dziewczynką ?! Jakbym ja  nie miał pracy ! Już chciałem coś powiedzieć  , ale wyprzedził mnie chłopak Włoszki.
-On?!-Wskazał ręką na mnie - Przecież on ze sobą nie radzi ,  a co powiedzieć z małym dzieckiem .- wyrzucił z siebie a ja spojrzałem na niego z wyrzutami.
-Chwila, chwila. Zacznijmy od początku . O jakim wyjeździe wy mówicie?!- zaczął dopytywać się Federico.
-Aaaaa , no przecież! - Diego klepnął ręką w czoło. -Na śmierć zapomnieliśmy .
-No właśnie  ! Jedziemy jutro na wycieczkę  z tą moją przyjaciółką. Leon ,  zajmiesz się tą małą? - zapytała mnie Ludmiła . Jeszcze raz spojrzałem w stronę ,  gdzie siedziała mała szatynka  .Aż żal było  na nią patrzeć .... Taka przestraszona  , taka bezbronna... Z powrotem spojrzałem na moich przyjaciół . Wszyscy patrzyli na mnie z błagalny wzrokiem . Ciężko westchnąłem i pokiwałem twierdząco głową.

  Leon
Wciąż nie mam pojęcia jak mogłem zgodzić się na coś takiego. Pierwszy dzień z Leną był bardzo dziwny. Ani ona , ani ja nie wiedzieliśmy ,  co robić. Atmosfera była bardzo napięta i dziwna , lecz potem jakoś się rozluźniła. Zaczęliśmy rozmawiać ,  śmiać się. Gdy poznałem ją bliżej, okazało się , że była bardzo miłą ciepłą i wesołą dziewczynką.
O niej samej wiem nie dużo ,  ponieważ nie chce powiedzieć ,  jak ma na nazwisko  , jak nazywa się jej mama i tym podobnych . Wiem o niej tylko to ,że ma na imię Lena ,  mieszka z mamą , ojca nie zna , że kiedyś mieszkała w Madrycie . A i , że ma 5 lat . Jak na tak młodą osóbkę ,  jest dość mądra.
W teraz siedzę  w moim salonie na kanapie i myślę ,  co zrobić jutro ,  kiedy będę musiał pójść do pracy. Przecież  nie zostawię jej samej w domu. Ludmiła , Fede , Diego , Fran i ta przyjaciółka pojechali na te wakacje .Dobrze wiem, że coś kręcą. Tylko jeszcze nie wiem co... Myślałem  , że mógłbym zostawić ją z którąś z moich znajomych , lecz te znajome są dla mnie tylko od jednego . Nie będę ryzykować . Najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest wzięcie jej ze sobą do pracy . Głośno westchnąłem , ale nawet nie zauważyłem ,że obok mnie stoi i przygląda się  mi Lena.
-Co jutro będziemy robić? - zapytała z uśmiechem
-Jutro idziemy do pracy.- powiedziałem wstając
-Ja ? Do pracy? - zdziwiła się mała.
-Nie ,  ja do pracy , a ty ze mną . Przecież nie zostawię ciebie  samej w domu.- sprostowałem.
-Ale fajnie! – krzyknęła uradowana.
 -Chcesz się czegoś napić? – zapytałem ,  wstając z kanapy.
-Może soczek.- powiedziała tym swoim słodkim głosikiem.
-Okej. To chodź – oznajmiłem , prowadząc ją do kuchni.
-Leon  , mogę  mieć do ciebie małe pytanie? – zapytała ,  gdy wchodziłem do wcześniej wymienionego miejsca.
-Jasne . A o co chodzi? – zapewniłem ,  nalewając do szklanki sok pomarańczowy.
-Masz dziewczynę? - okej przyznam ,  zamurowało mnie . Skąd ona bierze takie pytania?
-Nie , nie mam - rzuciłem krótko -A co ? - zapytałam podnosząc pytająco brew , podając jej szklanką z napojem. -Okej pij i idź do łóżka . Jutro wcześnie wstajemy.- oznajmiłem z uśmiechem.
-Dobrze. – pięciolatka  odstawiła pustą szklankę  na blat - Dobranoc. – Rzuciła głośno , wychodząc z kuchni i kierując się na schody prowadzące do jej sypialni . Uśmiechnąłem się pod nosem i też szepnąłem ciche "Dobranoc"
Wypuściłem powietrze z ust i ruszyłem w ślady małej szatynki . Od razu skierowałem się do łazienki . Tam umyłem się i przebrałem w spodnie od dresu i czarny T-shirt. Idąc do swojej sypialni postanowiłem zajrzeć do Lenki. Podszedłem do pokoju gościnnego i cichutko otworzyłem drzwi . Zobaczyłem ogromne dwuosobowe łóżko , w którym  spała mała osóbka . Wyglądała tak słodko ,że aż mimowolnie się uśmiechnąłem . Ten widok ,  jak piękny , Chciałbym go widzieć codziennie . Cicho westchnąłem i zamknąłem drzwi . Już nie czekając dłużej poszedłem  do sypialni  , położyłem się i nie czekając długo na sen , odpłynąłem.
                                                     ***

-Leon  , daleko jeszcze? - te słowa słyszę  już chyba czwarty raz w ciągu 7 minut.
-Przecież  raptem 2 minuty temu pytałaś mnie – odpowiedziałem ,  patrząc ja drogę.
-No ,  ale ile jeszcze zostało? - uporczywie drążyła temat
-Policz sobie .- z lekka zirytowany odpowiedziałem
-Mam pięć lat. Nie umiem jeszcze liczyć.- powiedziała tak słodkim tonem ,że aż zerknąłem na nią. Patrzyła na mnie tymi swoimi ślepkami .Ciężko westchnąłem i z powrotem skierowałem wzrok na drogę.
-Pięć minut- rzuciłem  z od niechcenia . Przez jakiś czas była cisza , ale jak zawsze  ją musiała  przerwać siedząca obok dziewczynka .
-Jesteś na mnie zły? - spytała  się z lekka wystraszona . Zdziwiło mnie trochę  to pytanie.
-Nie. Dlaczego tak uważasz  ?
-Bo tak oschle odpowiedziałeś. – zaległa cisza . .Miała rację . Zareagowałem trochę za ostro . Dalszą drogę do firmy spędziliśmy w niezręcznej ciszy. Gdy wjechałem na parking należący do mnie , postanowiłem się odezwać.
-Już jesteśmy na miejscu.- oznajmiłem  i zaparkowałem samochód . Szybko odpiąłem pasy i wysiadłem z czarnego BMW . Mała zrobiła to samo ,  tylko mniej sprawnie  .Poczekałem aż wysiądzie z auta  , a później zamknąłem drzwi .Lena spojrzała na mnie a ja uśmiechnąłem się do niej promiennie.
-Gotowa? - zapytałem nadal się uśmiechając . Pokiwała głową . Chwyciłem ją za małą rączkę i ruszyliśmy w stronę ogromnego wieżowca.
Gdy weszliśmy do środka , wszystkich oczy zwróciły się do nas."No tak , to coś nowego . Szef przychodzi do pracy z jakimś dzieckiem" – pewnie to sobie pomyśleli . Nie zwracając na nich uwagi poszedłem dalej . Zobaczyłem ,  ,że Lena nie wiedziała , co się dzieje i się miotała to w jedną to w drugą  stronę . W połowie drogi prowadzącej do windy zatrzymałem się i kucnąłem ,żeby być twarzą w twarz z mała szatynką.
-Nie zwracaj na nich uwagi. - szepnąłem i wziąłem ją na ręce , tym samym lustrując wszystkich moich pracowników stojących i gapiących się na nas . Od razu powrócili do swoich zajęć .Następnie ,  odwróciłem głowę w drugą stronę .Tam , stojące osoby zachowały się tak samo ,  jak pozostałe . Lekko się uśmiechnąłem i spojrzałem na dziewczynkę ,  którą miałem na rękach.
-Oni boją się ciebie - szepnęła zdziwiona.
-I słusznie- rzuciłem uśmiechając się i ruszyłem w stronę windy.

                                                     ***

Nawet nie zauważyłem , kiedy  minął piąty dzień .Razem z Leną codziennie szliśmy do pracy . Tam z nią było o wiele weselej niż samemu . Kiedy Ana  zobaczyła mnie z dzieckiem , to aż się nie popłakała . Ale  potem się uspokoiła .  Na pewno dowiedziała się do kogoś , że to nie moja córka . A szkoda. Teraz wiem, ze chciałbym mieć dziecko  .Może kiedyś.
Wczoraj dzwoniła Ludmiła i mówiła ,żebym dzisiaj przywiózł do nich Lenkę . Oznajmiła wcześniejszy powrót z wakacji
Właśnie w teraz szykujemy się ,  by odwiedzić moją siostrę i jej narzeczonego.
-Leon ,  a po co tam tak w ogóle jedziemy ? - zapytała mała , czesząc sobie włosy.
-Nie wiem , ale Lu prosiła , żebyśmy przyjechali .- wyjaśniłem , spoglądając na nią  .Gdy odłożyła szczotkę na stół ,  poprawiła mała rączką swoją sukienkę kupioną przeze mnie . Wyglądała tak słodko i uroczo , że nie mogłem przestać się uśmiechać.
-Gotowa ? - zapytałem lekko rozbawiony
Na odpowiedź szatynka pokiwała głową i złapała mnie za rękę.
Droga do domu Federica i Ludmiły niebyła długa.10 minut później staliśmy przed drzwiami i czekaliśmy ,aż ktoś nam otworzy . Po kilku chwilach usłyszałem czyjeś krzyki i stukot obcasów zbliżających się do drzwi . W tym samym momencie drzwi gwałtownie się otworzyły , a w  nich zobaczyłem lekko potarganą i zadyszaną blondynkę.
-Hej .-wysapała
-Wszystko w porządku ?- spytałem  lekko zdziwiony
-Ta jasne... wchodźcie.- otworzyła nam szerzej drzwi a ja wziąłem dziewczynę na ręce i tylko wtedy wszedłem .Blondynka zamknęła drzwi i podążyła za mną , do salonu.
-To po co nas zapraszałaś? – spytałem prosto z mostu , nadal trzymając dziewczynkę na rękach.
-Yyyy... Leon słuchaj muszę coś ci powiedzieć.- oznajmiła  poważnie . Chciałem spojrzeć na nią ,żeby czegoś więcej się dowiedzieć , ale ona uporczywie unikała mojego spojrzenia.
-Lu co jest ? - zapytałem lekko zaniepokojony.
-No bo....bo...- nie mogła się wysłowić.
-No bo co ? - zapytałem z lekka poirytowany . Spuściła głowę .Nabrała głośno powietrza  do płuc i tak samo wypuściła . Starała się uspokoić . Nie chciałem jej bardziej denerwować , więc spokojnie czekałem ,  aż ona pierwsza się odezwie . Nie minęła 5 sekunda ,  a podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na mnie.
-Leon , okłamałam ciebie co do naszych wakacji ,  co do Mamy Leny i co do niej samej.- powiedziała , patrząc na mnie z powagą
-Nie rozumiem...
-No ,  bo mama Leny miała wypadek ,  ale nic poważnego jej się nie stało.
-No dobrze , ale co z tymi wakacjami ?
-Okłamaliśmy cię ,żebyś się zajął Lenką .Żebyś  ją poznał.
-Co ? Ja nic nie rozumiem ...- O czym ona mówi ? Dlaczego miałbym poznać Lenę ? - Ludmiła wyjaśnij mi o co tu chodzi !? - zacząłem się denerwować.
-Uspokój się .- rozkazała mi moja siostra - Jest tu ktoś ,  kto ci to wszystko wyjaśni . - powiedziała i podeszła do mnie. Cały czas była poważna  .- Chodź .- zwróciła się do małej szatynki , którą nadal trzymałem na rękach . Ona szybko przeniosła się na ręce blondynki . Bez słowa odwróciła się i wyszła z salonu .Zostałem tam sam .W ogóle nie wiedziałem ,  co tu się dzieje . Byłem oszołomiony.
Nie całą minutę później do salonu weszła średniego wzrostu  szatynka . Miała miodowego koloru włosy z rozjaśnianymi końcówkami . One były lekko zakręcone i opadały na ramiona dziewczyny.
Głowę miała skierowaną w stronę podłogi , więc nie mogłem rozpoznać ,  kim ona była , choć może i mógłbym to zrobić.... Kogoś mi bardzo przypominała ....Kogoś ,  kto był i wciąż jest bardzo ważną osobą w moim sercu.
Dziewczyna cicho westchnęła i powoli podniosła głowę . Gdy zobaczyłem jej twarz momentalnie moje nogi zrobiły się jak z waty . To była Violetta . Patrzyłem na nią jak na duch ,  a ona wciąż stała z tą spokojną ,  lekko zawstydzoną miną . Staliśmy tak gdzieś z minutę .Czekałem ,  aż on coś powie . Niepewnie otworzyła swoje malinowe usta i powiedziała ciche "cześć" . Na zewnątrz ,   tego nie było widać ,  ale w środku skakałem ze szczęścia jak małe dziecko . Stała kilka metrów ode mnie , zwrócona w moją stronę . Może to jakiś sen , z którego zaraz się obudzę i nie będzie przy mnie ani Violetty ,  ani Leny.
-Nic nie powiesz ?-  z  rozmysłem wyrwał mnie głos szatynki . Szybko zamrugałem i lekko się uśmiechnąłem.
-Jesteś tu ...- nie wiedziałem ,  co mam powiedzieć . Ona lekko się zawahała , a potem podeszła do mnie i leciutko złapała za rękę . Automatycznie przeniosłem swój wzrok na nasze splecione dłonie ,  a następnie podniosłem głowę i nasze spojrzenia się spotkały . Patrzyłem w  jej oczy z taką dokładnością – nie mogłem przegapić żadnego uczucia . Tam kłębiło się ich bardzo dużo : zakłopotanie, niezręczność, szczęście , tęsknota....a to ostatnie , to była... chyba była miłość.
-Musimy poważnie porozmawiać . – rzekła ,  nadal patrząc w moje oczy.-Może usiądziemy ? – zaproponowała  ,  głową pokazując na czarną skórzaną kanapę stojącą nieopodal .  Na odpowiedź skinąłem głową i nadal trzymając się za ręce ,  ruszyliśmy do  wcześniej wymienionego miejsca.
Gdy usiedliśmy na kanapę ,  Violetta  szykowała się wyznać  coś  , ciężko oddychając .Przyglądałem jej się z zaciekawieniem . Jest jeszcze piękniejsza niż w moich  wspomnieniach . Podniosła głowę do góry i spojrzała głęboko w oczy.
-Leon mam  ci coś bardzo ważnego do powiedzenia . Miałam to zrobić już prawie 5 lat temu , ale nie zrobiłam tego i musiałam z tym żyć . Kiedy zobaczyłam cię z tą dziewczyną...- głos jej zaczął się łamać i to przeze mnie.-...to cholernie mnie to zabolało . Wróciłam do domu cała zapłakana i załamana . Mój ojciec od razu powiedział ,że wyjeżdżamy . Nigdy nie chciałam stąd wyjeżdżać . Zrobiłam to pod wpływem emocji . Chciałam wrócić i wszystko wyjaśnić . Kochałam cię i nadal kocham. Dlatego chciałam wrócić.- wyznała  łamliwym głosem i spuściła głowę.
-To dlaczego nie wróciłaś ? - spytałem.
-Najpierw ojciec musiał wszystko załatwić i tylko wtedy mogliśmy wracać . Ale okazało się , że jestem...-urwała w połowie zdania . Z jej oczu zaczęły wypływać łzy . Szybko je otarłem i przytuliłem , żeby się uspokoiła . Moczyła moją koszule swoimi łzami . W ogóle mnie to nie przeszkadzało . Po niecałej minucie troszkę  się uspokoiła .Wzięła głęboki wdech i zaczęła dalej opowiadać- Zaszłam w ciążę . - zaniemówiłem. Teraz wszystko stało się jasne.
-Co ? Aaale jak to ...?-jąkałem się , nie wiedząc , co mam zrobić.
-No tak po prostu . Pamiętasz tą imprezę u Federica?
-No nie za bardzo ...
-To może inaczej, pamiętasz jak weszliśmy do klubu z Ludmiłą, Fede ,Fran ,Marco i Maxim z Natalią?
-No powiedzmy ,że tak . Ostatnia impreza z Marco i Fran razem?
-Dokładnie . Oboje się upiliśmy a następnie przenieśliśmy się do Federica a tam to ja już nic nie pamiętam . - opowiadała już trochę spokojniej.
-Ale skąd wiesz , że to się wydarzyło wtedy?
-Naty mi opowiedziała . Ona jako jedyna wszystko pamiętam.
-No dobrze , ale dlaczego nie wróciłaś ? Przecież bym cię nie wyrzucił.- powiedziałem ,  jedną ręką łapiąc ją za rękę a drugą   podnosząc jej podbródek tak,  by patrzyła mi prosto w oczy.
-Leon ,  teraz tak mówisz , ale kiedyś byłeś w ogóle inny. Powiedz ,  który weekend pamiętasz ? -zapytała z wyrzutami. Milczałem . Ma rację. Bardzo mało było takich sobót  , które pamiętałem - No właśnie . Byłeś szalony . Kochałam ten twój charakter , kochałam ciebie i nie chciałam niszczyć ci życia  , wyskakując z ciążą. - wyznała płacząc.
Nie mogłem patrzeć , jak ona płacze . I to z mojej winy.
-Violu ,  nie płacz , proszę...- poprosiłem ,  łamiącym się .Przytuliłem ją mocno do siebie . Violetta zaś mocno się wtuliła w moją klatkę piersiową . Cicho popłakiwała ,  ale ja starałem się ją uspokoić . Po 3-4 minutach szatynka odsunęła się ode mnie i spojrzała mi głęboko w oczy
-Lena to moja i twoja córka...- szepnęła ocierając łzy . Słysząc te słowa  szeroko uśmiechnąłem się  i powiedziałem 2 słowa  , które i tak nie mogą opisać moich u czuć wobec Violi .
-Kocham cię.- szepnąłem jej do uszka.
-Ja ciebie też kocham.
-Od teraz zawsze i na zawsze razem.- bąknęła zapłakanym głosem. Popatrzyłam na jej twarz, czerwone policzki i lekko spuchnięte oczy. Wierzchem dłoni starłem ociekające łzy.
-Zawsze na zawsze.. 


***


No hej  :D
Tu jak widzicie mamy konkursowy OS, który wysłałam na konkurs do Sky V., i Candy
Tylko gdy wysyłałam do Sky troszkę go poprawiłam 
Mam nadzieję, że jeżeli ktoś go nie czytał to mu się spodoba :))
Rozdział może jutro, ale nie wiadomo
Lucyy
Theme by violette