Violetta
Ja i moi rodzice jedziemy na kolacje do rodziny Verdasów. Jestem naprawdę podekscytowana. Od południa szykowałam się na tą kolację. Wreszcie będę mogłam powiedzieć swojej rodzinie i znajomym o moim to znaczy naszym szczęściu. Nie mogę się doczekać i zadowolonych, lub nie min. Ale na pewno będą szczęśliwi, bo jak tu się nie cieszyć gdy najbliźsi są w niebo wzięci. Tak bardzo go kocham, że nawet słów mi brakuje. Nagle zobaczyłam naprawdę duży dom. Chwila co ja mówię to nie dom tylko willa. Na sam jego widok szerzej się uśmiechnęłam. Gdy mój tata zaparkował koło już stojących 3 samochodów. Jeden z nich od razu rozpoznałam. To był samochód Diego. A te 2 pozostałem pierwszy raz widzę. Oj tam nie będę tu tak stała i zastanawiała się czyje to samochody. Odwróciłam się w drugą stronę i szybkim krokiem poszłam w stronę drzwi. Wyminęłam moich rodziców i kilka metrów później byłam już przed dużymi ciemnymi drzwiami willi państwa Verdas. Energicznie zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach usłyszałam zbliżający się odgłos obcasów uderzających w podłogę. Drzwi się otworzyły a w nich stała dość wysoka blondynka. Jak zawsze uśmiechnięta mama Leona. Ona jest kobietą nie z tej ziemi. Wszystko ma idealne. Idealnie ułożone włosy, Przepiękną sukienkę, idealnie dopasowaną do jej nienagannej figury. Nogi miała szczupłe i długie, na ich były wysokie szpilki koloru czarnego.
-Witaj Violu.-powiedziała swoim melodyjnym głosem. Boże jak ja jej zazdroszczę ... no prawie wszystkiego.
-Dzień dobry proszę pani-powiedziałam z tak samo szerokim uśmiechem. Z jej twarzy znikł uśmiech i przewróciła znacząco głową. Z puściłam głowę i lekko się zaśmiałam.-Przepraszam Lien.-Lepiej -powiedziała i znowu na twarzy pojawił się uśmiech. Jeszcze przywitała się z moimi rodzicami i wpuściła do środka. W salonie było już prawie wszyscy zebrani. Brakowało tylko ojca Bliźniaków. Pani domu powiedziała, że za chwilę powinien być. Więc wszyscy postanowiliśmy, że poczekamy na niego.Popatrzyłam na Leona i szeroko się uśmiechnęłam. Odwzajemnił uśmiech i podszedł do mnie.
-Gotowa?-zapytał patrząc na mnie.
-Jak nigdy.-odpowiedziałam pewna siebie. Od razu na jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech.- To na kolacji?-zapytałam dla upewnienia się
-Tak nie martw się wszystkim się zajmę .
-A ja coś mam powiedzieć?-zapytałam.
-Tylko nie powiedzieć, że to nie prawda.powiedział i się zaśmiał
-Nigdy tego nie zrobię.-chciałam do niego się przybliżyć i go pocałować, ale przerwał mi to brat szatyna.
-Violu możemy porozmawiać?-a no przecież, miałam przymierzyć tą obrączkę.
-Tak już idę -powiedziałam i poszłam za Verdasem. Wymijając Leona szepnęłam mu na ucho, że go kocham.. Cały czas szłam za brunetem.. Zatrzymaliśmy się dopiero w jego pokoju. Zamknął za mną drzwi i podszedł do biurka. Ja postanowiłam usiąść na jego łóżku. Fabien otworzył jedną z szuflad biurka i wyjął czerwone pudełeczko z pierścionkiem, który wczoraj kupiliśmy. Stanął przed mną i spojrzał wymownie."O nie tak łatwo nie będzie" pomyślałam.
-Uklęknij, bo ja nie będę wstawać.-powiedziałam pewna siebie pokazując podłogę. Chłopak przekręcił oczami, ale w ogóle się nie poruszył. Chytrze się uśmiechnęłam i jeszcze raz pokazałam palcem podłogę. Wypuścił powietrze z ust i uklęknął przed mną na jedno kolano. Otworzył pudełeczko i znowu popatrzył an mnie. Ja podsunęłam mu lewą rękę. On popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Nie założysz sama tego pierścionka?!-oburzył się.Pokiwałam przecząco głową i zabawnie poruszyłam palcami wyciągniętej ręki. Przechylił lekko głową i pokręcił z nie do wierzeniem. Wyjął pierścionek z pudełka i założył mi odpowiedni palec. Podniosłam lekko rękę i spojrzałam zadowolona na błyskotkę
-Piękny szepnęłam.-nagle drzwi się otworzyły i w nich stanęłam matka Fabiena i Leona.
-Fabien, Violu wrócił t...-nie dokończyła zdania gdyż zobaczyła na s w takie pozie. Jej mina była bezcenna. Ja i chłopak patrzyliśmy na nią a ona na nas. Nikt nie wiedział jak zareagować. Po nie całej minucie wpatrywania się w siebie blondynka szybko zamrugała i jak wiatr wybiegła z pomieszczenia. Popatrzyłam na Fabiena z przestraszeniem .
-Co robimy?-zapytałam.
-Ściągnij go .-powiedział pokazując pierścionek będący na moim palcu.
Zaczęłam go szybko zdejmować. Nie ma szans. Ani w tą ani we w tą. W ogóle nie chce się ruszyć z miejsca.
-Nie chce zejść!-krzyknęłam przerażona. On stał i gdzieś się wpatrywał.-Fabien! Co robimy?!-krzyknęłam usiłując zdjąć obrączkę.
-Idziemy tam.-powiedział poważnym tonem . Obaj ruszyliśmy w stronę drzwi.
***
No hej
Więc tak ten rozdział pisał się naprawdę dobrze i szybko
Jak sami widzicie akcja się rozwija
A jak potem się potoczy to przeczytacie w następnych rozdziałach
Lucyy
Boski !
OdpowiedzUsuńZostawiłas adres u mnie na blogu więc jestem :) Cudowny blog i historia ;3 Ja wiedziałam że ten pierścionek utkie jej na palcu ale nie myślałam że ktos to zobaczy ! Niech ta sprawa się wyjaśni i Leonetta będzie szczęśliwa i wszystko powie :D Czułam na kolejny ;*
Pozdrawiam <333
Dziękuję, że weszłaś na mojego bloga
OdpowiedzUsuńA co do historii, to mam dużo pomysłów i tylko czas pokaże które wybiorę
Ciśnienie mi skoczyło po tej akcji z pierścionkiem. xd
OdpowiedzUsuńNie no ale sądzę, że wszystko się wyjaśni i będzie dobrze ;D
Sądzę, że stanę się czytelniczką tego bloga, bo masz niezły pomysł na opowiadanie.
Życzę weny!
Buziaki;*
Ruda;*