czwartek, 16 października 2014

One Shot: Zadanie część 2


Ten OS dedykuję Veronice Blanco :))))))
Miłego czytania :D


Violetta i Leon już od dłuższego czasu spotykają się. Choć jeszcze jako przyjaciele. Ich uczucie z każdym spotkaniem się wzmacnia. Starają spędzać z sobą każdą wolną godzinę. Violetta pokochała Leona. I to naprawdę szczerze. Nie boi się mówić o tym uczuciu swojej przyjaciółce, tak jak na początku było. Po kilku pierwszych spotkaniach broniła się, że to tylko zwykłe spotkanie przyjacielskie. Nie chciała słyszeć o żadnej randce, lecz po nie całym tygodniu przełamała się i zaczęła normalnie o tym rozmawiać i opowiadać jak było.
Tylko Leon przed rodziną i współpracownikami ciągle pokazuje zimną i kamienną twarz. Choć w środku młoda szatynka w ogóle nie jest mu obojętna. Gdy o niej myślał zawsze miał na ustach lekki uśmiech. Spotykanie się z Violettą, rozmawianie, a czasami nawet dotykanie sprawiało mu ogromną przyjemność. Gdy nadszedł czas rozstania się, nie chciał jej zostawiać. Zakochał się w niej do szleństwa, Lecz czekał na jej pierwszy krok, ponieważ tak właśnie ustalił z swoim ojcem. Ale to i tak była tylko jakaś głupia wymówka. Po prostu się bał. Czego? Tak naprawdę sam nie wie, ale wiedział jedno, nie wyzna jej swoich uczuć. To znaczy robi to, lecz jako ten Leon, który działa pod rozkazem ojca.
Właśnie w tym momencie siedział i przeglądał coś w internecie. Nie miał konkretnego celu. Tak aby zabić czas. Jakiś inny 22 latek na pewno w tym czasie by zakuwał do egzaminów, lecz nie on. Jak ma się tak bogatego i wpływowego ojca to życie jest niewiarygodnie proste. Nie musi uczyć do żadnych egzaminów. Od czasu do czasu, pójdzie na jakiś wykład, tak żeby nie było, że w ogóle nie  chodzi. Dyplom tak czy tak dostanie. teraz całą swoją uwagę poświęca treningom. To jest bardzo ważne jeżeli w przyszłości chciałby stać się profesionalnym zabójcą. Tak naprawdę bardzo lubi te treningi. Na nich może się wyładować. Czasami to mu pomaga z opanowaniem emocji.
Nagle do salonu chłopaka wszedł jego starszy brat Christopher. Nie mają ze sobą najlepszych stosunków. Jak coś trzeba to robią razem, lecz tak żeby pogadać jak brat z bratem... to nie ujdzie.
Obaj może z wyglądu mieli podobieństwa, lecz charakterem różnili się jak ogień i woda. Chris był ogniem, a Leon wodą. Każdy nawet ten który pierwszy raz ich widzi na oczy to by powiedział. Starszy chłopak z już z wyglądu jest groźny, wybuchowy, bezwzględny, niepohamowany. Można powiedzieć kopia ojca. Młodszy Verdas jest zupełnie inny umie wysłuchać, pocieszyć, jest bardzo uczuciowy, lecz zazwyczaj nie pokazuje ludziom jaki jest na prawdę.
-Co robisz?-jako pierwszy odezwał się brat Leona. Ten podniósł wzrok i popatrzył na swojego brata.
-Nic specjalnego, a co interesuje cię to?-zapytał bez najmniejszych uczuć.
-Nie mnie, a ojciec pyta jak tam sprawa z naszą dziewczynką.-rzucił znudzony tą całą sytuacją Chris.
-Dla wiadomości idzie mi świetnie. Powinienem zakończyć to jeszcze przed ustalonym terminem.-powiedział dumy z siebie szatyna.
-Aha tak?-zapytał ironicznie starszy chłopak.-Żeby tak się nie skończył, że ktoś musiał by to zrobić za ciebie, bo ty nie masz odwagi, albo co gorsza zakochałaś się.- powiedział ostrzegająco. Leon tylko prychnął, wstał z miejsca, podszedł do swojego brata i stanął na przeciwko niego.
-Przekonamy się.- powiedział pewny siebie Leon.
-Okej rób jak chcesz, ale ostrzegam ciebie, nie zostawimy jej tak po prostu w spokoju.- powiedział dość groźnie i wyszedł z domu szatyna.
Gdy chłopak był pewien, że jego brat już nie wróci zacisnął usta w cienką linie. Nie może się w niej zakochać. Ale też tak samo nie może nie spotykać się z dziewczyną. Musi udowodnić bratu i tacie, że jest silny. Musi to zrobić.
Westchnął ciężko i spojrzał na swój telefon który leżał na stoliku koło laptopa. Postanowił zadzwonić do pięknej dziewczyny. Szybko chwycił czarne urządzenie i odszukał jej numer w kontaktach, Już chciał nacisnąć zielony przycisk, ale się powstrzymał dlatego, bo przypomniał sobie, że dziewczyna może mieć teraz lekcję. Jeszcze chwile pomyślał i ostatecznie zdecydował się, że napisze do niej wiadomość. Szybko ruchem napisał  czy ma dziś czas na spotkanie się z nim. Na odpowiedz nie czekał długo, ponieważ po nie całych dwóch minutach Castillo odpisała. Po przeczytaniu wiadomości mimowolnie się uśmiechnął. Dziewczyna zgodziła się i napisała żeby przyjechał po nią pod szkołę. Podała dokładną godzinę. Godzinę o której kończy ostatnią lekcję. Szatyn spojrzał na zegar w swoim telefonie. Była dopiero 12.34. "Co ja będę przez tyle czasu robił?" zadał pytanie w myślach. Violetta lekcje kończy dopiero o  15.20. "Może pojadę poćwiczyć" stwierdził znowu w myślach. Z powrotem położył telefon na stolik i udał się przygotować się na trening.

***

Strzelanie, to ćwiczenie które najbardziej lubi. Uwielbia to robić. Gdy ma w ręku broń i nikt go nie powstrzymuje, czuje się jak by miał skrzydła. Niczego więcej mu nie trzeba. Podczas strzelania niczego nie czuje. Żadnych uporczywych myśli, problemów. Wyłącza się myślenie a włącza się skupienie i precyzja. Tego właśnie mu trzeba w trudnych sytuacjach. Na przykład takich jak jest teraz. Nie chce, nie może się zakochać, a jednak to robi. Nie może tego powstrzymać. Nic nie może poradzić. Ta dziewczyna po prostu rzuciła na niego jakiś urok i nic z tym nie może robić.
Nawet nie zauważył gdy zleciały te godziny. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie za kulo odporną szybą. Było już grubo po 14. " czas się zbierać" pomyślał i wyszedł z pomieszczenia otoczonego kulo odporną szybą. Odłożył broń na miejsce  i poszedł się przebrać. Nie trwało to długo. Z strzelnicy wyszedł dokładnie o 15. Więc ma jeszcze 20 minut. W ogóle nie musi się śpieszyć. 
Wolnym krokiem podszedł do czarnego BMW, otworzył drzwi do bagażnika i wrzucił tam swoją torbę sportową. Zamknął je, a następnie otworzył drzwi po stronie kierowcy. Usiadł na czarnym, skórzanym fotel i ciężko westchnął. Można powiedzieć, że miał bzika na punkcie samochodów. W swoim garażu miał już 2 nie byle jakie auta. Sam do końcu nie wie po co mu 2 samochody, ale uwielbia szybkość i potężne samochody. Jednym był czarne Audi q7, a drugi to BMW X6 też takiego samego koloru. Uwielbia te samochody.
Odpalił silniki wyjechał z parkingu należącego do właściciela strzelnicy. O niczym innym nie myślał, jak tylko, o spotkaniu z śliczną szatynką. Przez całą drogę myślał o niej. Szkoła w której uczy się dziewczyna nie była blisko, lecz i tak szatyn całą drogę pokonał w przeciągu 15 minut, gdy przy normalnej szybkości  trwa do 40 minut, Jest świetnym kierowcą, choć młodym i niedoświadczonym.
Gdy wjechał na plac szkoły zaparkował samochód nie daleko wyjścia z budynku. Zgasił silnik i spojrzał na deskę rozdzielczą, gdzie było napisane, że jest godzina 15.17. "Świetnie" pomyślał dumny z siebie. Nie spóźnił się. Można powiedzieć, że był punktualnie.
Na dzwonek oznajmiający koniec lekcji nie czekał długo. Był tak głośny, że było nawet słychać w zamkniętym samochodzie. Uczniowie zaczęli wychodzić z pomieszczenia placówki i kierować się do...a  kogo obchodzi gdzie oni szli. Na ustach Verdasa pojawił się uśmiech gdy uczniowie przechodząc obok jego cudeńka nie mogło oderwać oczu. To go bardzo bawiło. Nagle z budynku wyszły dwie dziewczyny, ale dla Leona liczyła się tylko jedna. Mała szatynka. To znaczy nie mała, ale on i tak ją tak nazywał. Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Założył na nos swoje czarne Rey Bany i wysiadł z auta. Skierował się w stronę szatynki, która z bananem na twarzy dreptała w jego stronę.
Gdy byli dość blisko siebie chłopak pochylił się i pocałował dziewczynę na powitanie. Oczywiście w policzek. Violetta na ten jego czy się zarumieniła
-Hej.- bąknęła lekko zawstydzona.
 -Cześć.- powiedział pewny siebie chłopak.
-Okej Violu, nie będę wam przeszkadzała. Potem się zdzwonimy.- szybko powiedziała Włoszka już kierująca się w stronę swojego domu. Naprawdę nie chciała im przeszkadzać. Wiedziała jak bardzo Leon jest ważny jej przyjaciółce.- Pa Leon.- krzyknęła machając na pożegnanie w stronę chłopaka. Ten tylko się uśmiechnął.
- To co idziemy?- zapytał chłopak, gdy czarnowłosa zniknęła za rogiem.
-Tak jasne.- powiedział lekko speszona dziewczyna. Chłopak się uśmiechnął i objął ją ramieniem. Zaczęli podążać w stronę samochodu szatyn. Wszyscy będący na placu przyglądali się z zaciekawieniem tej sytuacji. No przecież nie często widzi się jedną z najpiękniejszych i najtrudniejszych do zdobycia dziewczyn w szkoły z innym chłopakiem. Z resztą starszym od niej chłopakiem. Ale oni w ogóle się tym nie przejmowali. Byli tam tylko oni.

***

Obaj spacerowali po niewielkim lasku nie opodal Buenos Ares. Postanowili, że w takich miejscach najlepiej się spotykać, ponieważ nikt ich nie zobaczy, nie przeszkodzi im. Violetta w ciąż ukrywała przed rodzicami, że spotyka się z Verdasem. To znaczy nie są jeszcze parą, ale nawet by się przyjaźnić zabronili. Castillo bardzo kocha swoich rodziców, ale czego nie muszą wiedzieć to nie wiedzą. Może się dowiedzą...kiedyś.
Oboje szli ramie w ramie, cieszyli się swoją obecnością. Tylko, że szatynce już to nie wystarczało. Chciała czegoś więcej. Pocałować, przytulić, no choćby potrzymać go za rękę. Ale nie mogła tego zrobić. Bała się odtrącenia i tego uczucia. Tak naprawdę nigdy go jeszcze nie poczuła, ale można się domyślić, że to jest okropne uczucie. Musiała się wziąć w garść i zrobić, co już dawno chciała uczynić. Napełniła płuca chłodnym powietrzem, a totem wypuściła przez usta. Szatyn zauważył jej czyn i zatrzymał się. Spojrzał na nią pytająco i zatrzymał się. Stanął na przeciwko niej.
-Coś nie tak?- zapytał wpatrując się w nią. Szukał jakiejś podpowiedzi, o co może jej chodzić. Dziewczyna troszeczkę się stresowała. No może nie troszeczkę. Pierwszy raz była w takiej sytuacji. Nie wiedziała jak się zachować. Szatyn ciągle wyczekiwał na jakie kol wiek wyjaśnienia.
-Muszę ci coś powiedzieć.-szepnęła nieśmiale. W jej brzuchu latało kilka motyli, choć żaden z nich jeszcze nic nie uczynił. Leon powoli się domyślał o co może chodzić Violetcie, ale wciąż stał jak głupi czekając na dalsze słowa szatynki.- Słuchaj, to jest dla mnie bardzo trudne, nie wiem jak ubrać to w słowa, ale chyba się w tobie zakochałam...-ostatnie słowa powiedziała njaciszej jak tylko mogła. Gdy wyznała mu to co czuje, zrobiło się tak jak by lżej. Szatyn milczał. Wiedział jaka będzie odpowiedz, ale nie spodziewał się, że odbierze to tak...dziwnie. W brzuchu poczuł motylki. Pierwszy raz w życiu czuje coś takiego. Nie mógł wykrztusić z siebie żadnego słowa, choć chciał dużo powiedzieć.
Violetta nie mogła znieść takiej ciszy. Ona ją dobijała. Leon milczał, odebrała to inaczej niż powinna.
-Przepraszam, jak ja w ogóle mogłam coś takiego powiedzieć.- zaczęła gorączkowo tłumaczyć się Castillo.- Byłam głupia, że w ogóle pomyślała, że ktoś taki jak ty odwzajemni moje uczucia i pewnie masz już dziewczynę.- rzuciła szybko spuszczając głowę. Tak jej było wstyd, że coś takiego mogła powiedzieć. Leon po chwili wrócił do żywych z przeanalizowanymi słowami wypowiedzianymi prze szatynkę, -Może już będziemy wracać...?- nieśmiało zapytała córka komendanta, uporczywie wpatrując się w czubki swoich butów. Verdas tylko uśmiechnął się szerzej i zmniejszył odległość pomiędzy nimi. Stał blisko, nawet bardzo blisko szatynki, a ta nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Podniósł lekko jej podbródek do góry żeby móc spojrzeć jej w czekoladowe oczy. Dziewczynę bardzo zdziwiło zachowanie Leona. Patrzyła na niego z lekkim przestraszeniem w oczach. Ten dalej się do niej uśmiechał i rozpływał się w jej  oczach.
-Kocham cię.- szepnął w prost do jej malinowych ust. Szatynka myślała, że się przesłyszała. Nie mogła uwierzyć, że szatyn powiedział coś takiego. Już chciała coś powiedzieć, lecz szatyn nie pozwolił jej w tym pocałunkiem. On był czymś niesamowitym dla obu stron. W brzuchu jak Violi i Leona szalało tornado motylków. Pocałunek nie należał do długich i namiętnych, ale pełen uczuć.
Gdy oderwali się od siebie patrzyli nawzajem głęboko w oczy.
-Naprawdę?- niedowierzanie szepnęła młoda dziewczyna, nie odrywając spojrzenia od jego oczu w których tańczyły wesołe ogniki.- To naprawdę prawda? Kochasz mnie?- szeptała nadal niedowierzanie szatynka. Chłopak na odpowiedź uśmiechnął się uroczo położył dłoń na jej policzku i jeszcze raz ją pocałował tylko tym razem troszeczkę namiętniej. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Nawet dobrze jej to wychodziło. No co, całowała chłopaka drugi raz w życiu. Pierwszy był przed chwilą. Violetta położyła rękę na jego dłoni, która tym czasem znajdowała się na jej policzku. Pocałunek trwał dłużej niż poprzedni. Gdy się oderwali jeszcze raz spojrzeli sobie głęboko w oczy. Oboje widzieli w nich szczęście. Nareszcie szatyn nie musi przed nikim udawać. Znalazł tą jedyną. Tylko był mały problem. No sroy, nie mały problem, On będzie musiał ją zabić...

***

No i mamy następną część :D
Chciała bym wam bardzo podziękować za tyle wyświetleń i komentarzy <<<3333
Dla nie których o w ogóle by nic nie znaczyła, lecz dla mnie te kilka komentarzy i tak 100 wejść dziennie to bardzo dużo :>>>
Dziękuję wam serdecznie <33
Okej wracając do OS
Dajcie mi jeszcze czasu na obmyślenie nazwy
Jakoś nie mam pomysłu
Będę jeszcze 2 części :D (może więcej...)
No i  chyba to wszystko Pozdrawiam
Lucyy
PS: Rozdziały zaczną się pojawiały po ukończeniu OS
Chcę teraz skupić się tylko na nim ;D

3 komentarze:

  1. Ale superr.. Proszę, będzie next w weekend?
    Jestem pierwsza?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski!
    Dziękuję ci za dedykacje tak wspaniałego OS'a !
    Mówiłam no ja wiedziałam że oni się w sobie zakochają :3 Leon znalazł sobie kobietę swojego życia ta jedyną :D Szkoda tylko że ma takie zadanie i nikt nie może wiedzieć co on czuje :( A jak ona dowie się o tym zadaniu?! No przecież ona się załamie ;( Czekam na kolejna część ;*
    Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju. Wspaniale piszesz, zaciekawiłaś mnie tym os. Jestem bardzo ciekawa co zrobi Leon kiedy będzie musiał już zabić Vilu. Nie no co ja piszę on jej nie może zabić, przecież ją kocha xpp
    Leoś miał się nie zakochiwać, ale jednak się zakochał ^-^
    Czekam na następną część tego genialnego os <33

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette