Tą część OS-u dedykuję Sky V.
Uczucie, które Violetta i Leon darzą się jest niewiarygodnie silne. Kochają się. Bez siebie nie mogą normalnie funkcjonować. Obaj jeszcze nigdy nie czuli się tak wypełnieni miłością. Nie wyobrażają bez siebie życia. Tylko Leon po nocach nie może spać. Myśli jak ma się wyplątać z tego wszystkiego. Kocha, cholernie kocha córkę komendanta, a z drugiej strony nie chce ojcu zrobić czegoś takiego. Powierzył mu zadanie i jest przekonany, że jego syn podoła mu. Szatyn nikogo nie chce zawieść. Jednaj nocy wymyślił, że najlepiej by było dla obu stron, jak by zniknął z tego świata. Lecz później uświadomił sobie, że to największa głupota świata i jakby tak postąpił był by po prostu tchurzem. Nie miał pojęcia co ma uczynić.
Tak samo się zastanawiał dlaczego ojciec tak pragnie śmierci tej nie winnej dziewczyny. Jeszcze nigdy nie działał tak. No okej, jej tata chce go złapać i zamknąć, ale jeszcze nigdy nie posunął się do tego by rozbijać rodzinę wroga. Może i był okrutny, bezwzględny, ale był człowiekiem i nigdy nie krzywdzi kobiet i dzieci. To jego żelazna zasada. Ale co mu strzeliło do głowy z takim planem. Na pewno nie stoi za tym tylko to, że Pan Castillo chce go złapać. Tylko co...
Takie przemyślenia i pytania dobijały Leona od dłuższego czasu. nie wiedział co ma zrobić. Wypełnić zadanie czy wyjść na tchurza...Nagle jego przemyślenia przerwał głos ojca szatyna.
-Leon, ty w ogóle mnie słuchasz?- zapytał lekko zirytowany mężczyzna. Leon szybko podniósł wzrok i spojrzał zdziwiony na niego.
-Co...? zapytał zdezorientowany. Był za bardzo zamyślony. Starszy Verdas ciężko westchnął w wstał z swojego skórzanego fotelu przed dużym, ciemnym biurku, stojącym w gabinecie.
-Co się z tobą dzieje?- zapytał zapytał spokojnie tata Leona.- Od jakiegoś czasu nie można się z tobą skontaktować, choć stoi się przed tobą.-powiedział kierując się do okna, Za tym oknem była przepiękna panorama miasta. Szatyn ciężko westchnął nie wiedział co powiedzieć. Jednak musi wreszcie zapytać jaka jest prawda. Dlaczego on musi ją zabić?
-Sam tego nie wiem...- westchnął szatyna.- Tato muszę cię o coś zapytać.-powiedział poważnie wpatrując się w dobrze zbudowaną sylwetkę swojego ojca, który w tym momencie był odwrócony do niego plecami. Starszy mężczyzna odwrócił się w stronę syna i spojrzał na niego pytająco. Podniósł pytająco brew i z powrotem wrócił na swoje poprzednie miejsce.
-Słucham.- rzucił zachęcająco. Oparł się o oparcie skórzanego fotelu. Chłopak szatynki wziął głęboki wdech i spuścił głowę, by z powrotem podnieść ją tylko tym razem z przekonaniem w oczach.
-Dlaczego muszę ją zabić?- zapytał z powagą w głosie. Mężczyzna z naprzeciwka lekko zmarszczył brwi i spojrzał na szatyna z wyrazem twarzy poroszącym o wyjaśnienie.- Chodzi mi o to, że ty nigdy nie naruszałeś rodzin swoich wrogów. A teraz takie coś. Musi coś stać za tym.- wyjaśnił młody chłopak wpatrując się w swojego ojca. Chciał wyczytać coś z jego twarzy.Starszy Verdas przygryzł dolną wargę. Leon pierwszy raz widział że jego tata robi coś takiego. Jest coś na rzeczy i to coś poważnego. -O co chodzi?-zaczął się domagać wyjaśnień. Był pewny, że ojciec się waha. Mężczyzna dalej milczał. Leon nie mógł znieść tego uczucia. Zaczął się denerwować.-Tato!- krzyknął podenerwowany szatyn, gwałtownie podnosząc się z swojego miejsca.
-Po prostu to zrób. Zaufaj mi.- powiedział jak by nigdy nic wstając z miejsca i podążając w stronę drzwi wyjściowych, omijając przy tym swojego zdezorientowanego syna.- Jak chcesz to możesz to jeszcze przedłużyć.-rzucił otwierając drzwi i wychodząc, zostawiając szatyna w gabinecie z głową pełną przeróżnych myśli. Tych dobrych, ale i tych złych...
***
Z szarego budynku zwanego szkołą, albo jak kto lubi budą, po lekcjach wyszły dwie roześmiane i prze szczęśliwe dziewczyny.Violetta cieszyła się z tego, że jest razem z Leonem, a Francesca z powodu szczęści swojej najlepszej przyjaciółki.
Po mimo, że Viole i Leno są razem tylko od tygodnia ufają sobie niezmiernie. Po prostu kochają się.
-To co Violu, będziesz dzisiaj robić?- zapytała z ciekawości czarnowłosa.
-Jeszcze nie wiem. Zależy co Leon będzie robił.- odpowiedziała z bananem na twarzy szatynka.
-Tęsknisz za nim?- zapytała dla pewności Fran. Violetta spojrzała na nią uśmiechnęła się jeszcze szarzej i przytaknęła. -Ja też bym chciał tak się zakochać.- powiedział z lekką zazdrością Włoszka.
-Nie martw się na pewno znajdziesz sobie tego jedynego. prędzej czy później to i tak się stanie.- pocieszyła ją Castillo i pogłaskała po ramieniu, dodając otuchy.
Przez prawie całą drogę rozmawiały, o nowych ciuchach, wyprzedażach. Ich pogawędkę przerwał dzwoniący telefon szatynki.
-Kto dzwoni?- zapytała podekscytowana czarnowłosa.
-Leon.- przeczytała co było napisanie na wyświetlaczu telefonu.
-Szybko odbierz!- poganiała ją dziewczyna, żeby nacisnęła zieloną słuchawkę. Uczyniła to i przyłożyła biały telefon do ucha.
-Hej kotku!- powiedziała wesoło.
-Hej misiu.- usłyszała po drugiej stronie jego głos. W brzuchu poczuła latające motylki.- Jak tam minął dzień?- zapytał spokojnie.
-Ehh... szkoda słów...- bąknęła nie zadowolona szatynka.
-Aż tak za mną tęskniłaś?- zaciekawił się chłopak. Violetta wybuchła niepohamowanym śmiechem. Gdy się uspokoiła szatyn kontynuował. - To znaczy nie tęskniłaś?- zapytał zasmucony. Violetta uśmiechnęła się
-Oczywiście, że tęskniłam.- powiedziała z przekonaniem.- To co spotykamy się dziś?- zapytała z nadzieją dziewczyna.
-Tak myślałem, może przyszłabyś do mnie na noc.- Zadał to pytanie jak by nigdy nic. Violettę zamurowało. Lecz chciała tego. Bardzo chciała.
-Sugerujesz coś?- zaczęła uwodzicielskim głosem.
-No to, że zjemy jakąś kolację i potem coś razem porobimy.- powiedział spokojnym głosem. Jak by w ogóle nic nie planował.
-A co proponujesz żebyśmy zrobili.- uporczywie drążyła temat. Chciała, że by chłopak powiedział to na głos.
-Co tylko będziesz chciał księżniczko.- uśmiechnął się szatyn.
-Okej zgadzam się. Tylko co ja powiem swoim rodzicom?- zaniepokoiła się szatynka.
-Powiedz im, że idziesz nocować do mnie. Tam cię na pewno puszczą.- wtrąciła się Francesca mówiąc do Violi tak żeby usłyszał to też Leon. Violetta spojrzała na nią morderczym wzrokiem, lecz Włoszka nic z tym nie zrobiła.
-Fran ma rację.- przyznał jej rację szatyn. To wym tak coś poróbcie, a ja będę czekał koło domu Francesci o 18 Okej?- wyjaśnił szybko.
-Niech będzie.- bąknęła niechętnie Castillo
-Kocham cię.- powiedzieli w tym samym czasie i się rozłączyli.
Włoszka była tak podekscytowana, że nie mogła ustać w miejscu. Tak naprawdę szatynka też była bardzo szczęśliwa tą wieścią.
-Sugerujesz coś?- zaczęła uwodzicielskim głosem.
-No to, że zjemy jakąś kolację i potem coś razem porobimy.- powiedział spokojnym głosem. Jak by w ogóle nic nie planował.
-A co proponujesz żebyśmy zrobili.- uporczywie drążyła temat. Chciała, że by chłopak powiedział to na głos.
-Co tylko będziesz chciał księżniczko.- uśmiechnął się szatyn.
-Okej zgadzam się. Tylko co ja powiem swoim rodzicom?- zaniepokoiła się szatynka.
-Powiedz im, że idziesz nocować do mnie. Tam cię na pewno puszczą.- wtrąciła się Francesca mówiąc do Violi tak żeby usłyszał to też Leon. Violetta spojrzała na nią morderczym wzrokiem, lecz Włoszka nic z tym nie zrobiła.
-Fran ma rację.- przyznał jej rację szatyn. To wym tak coś poróbcie, a ja będę czekał koło domu Francesci o 18 Okej?- wyjaśnił szybko.
-Niech będzie.- bąknęła niechętnie Castillo
-Kocham cię.- powiedzieli w tym samym czasie i się rozłączyli.
Włoszka była tak podekscytowana, że nie mogła ustać w miejscu. Tak naprawdę szatynka też była bardzo szczęśliwa tą wieścią.
***
-Fran, jeszcze długo będziesz wybierała mi te ubrania?- Violetta marudziła gdzieś tak od 15 minut. Włoszka odwróciła się w stronę swojej przyjaciółki spojrzała na niż z uśmiechem.
-To prawda. I tak będziesz na sobie krótko je miała.- zaśmiała się Włoszka i wyciągnęła z szafy jakieś ładne spodnie, białą bluzkę i koszulkę.- Msza, włóż to.- powiedziała i rzuciła ubraniami w stronę szatynki. Ta tylko spojrzała na niż groźnie i poszła się ubrać do łazienki.
Nie mogła się doczekać gdy spotka się z ukochanym. Już chciała go pocałować, przytulić. Może nie była do końca pewna, czy che właśnie teraz stracić dziewictwo, ale ufa mu i wiedziała, że nie pożałuje tego. Po 10 minutach była już gotowa.
-Która godzina?- zapytała nerwowo poprawiając włosy. Włoszka spojrzała na swój zegarek który znajdował się na prawej ręce
-Uuu 17.30. Musimy się pośpieszyć- rzuciła pośpieszając swoją przyjaciółkę. Violetta szybko wrzuciła telefon i potrzebne rzeczy do torebki.
-Mamo, tato, gdzie jesteście?- krzyknęła zbiegając ze schodów dziewczyna.
-W kuchni.- usłyszała głos swojej mamy. Szybkim krokiem podążyła w stronę pomieszczenia, gdzie znajdowali się jej rodzice. W kuchni byli tylko oni. Siedzieli przy stole i pili chyba kawę.
-Mamo, tato mogę dziś nocować u Francesci, proszę- błagał dziewczyna German ciężko westchnął. Spojrzał na swoją córkę.
-Violu, ale jutro mamy ten bal, pamiętasz?- zapytał nadal wpatrując się w swoją córkę.
-No to co z tego? Wrócę wcześnie rano. Prooszę- nadal mówiła błagalnym tonem.
-Nie Violetta, musisz się wyspać, a jak cię znam to nie będziesz spała do 3 nad ranem.- powiedziała stanowczo Maria podnosząc się z miejsca i odkładając naczynie na blat kuchenny.
-No ale proszę. Obiecam, że pójdę wcześnie spać.- modliła się żeby jednak się zgodzili, ale jej rodzice byli nie ugięci. Fran też chciała coś zaradzić, lecz na próżno. Violetta nieźle się wkurzyła. Wściekła wyszła z pomieszczenia i z hukiem pobiegła schodami na górkę Za nią pobiegła Włoszka.
-Co chcesz teraz zrobić?- zapytała szeptem czarnowłosa. Violetta siedziała na łóżku i myślała co by tu zrobić. Ucieczka. To jedyne dobre wyjście w tym przypadku. Bardzo chciała spotkać się z ukochanym.
-Fran, zadzwoń do Leon. Powiedz, że jest zmiana planów. Niech przyjedzie do mnie, a musi zaparkować koło moich sąsiadów. Ucieknę stąd.- powiedziała pewna siebie szatynka. Włoszka nie była pewna czy to będzie dobry pomysł, ale wykonała jej prośbę. Zadzwoniła do Verdas jak tylko wyszła z domu Państwa Castillo.
Violetta tym czasem jak jej rodzice byli w swoim pokoju, wykorzystała sytuację i wymknęła się. To jej był pierwszy raz, że bez zgody mamy, lub taty wymyka się z domu i to do chłopaka. Po cichutku zeszła na dół i zwinnym krokiem podbiegła do drzwi frontowych. Bezszelestnie otworzyła je i wyszła z domu. Na dworze panował półmrok. Biegiem pokonała odcinek od drzwi do furtki. Gdy była już za ogrodzeniem rozejrzała się dookoła. Po lewej stronie zobaczyła czarne audi. Na ten widok lekko się uśmiechnęła. Lekko podkulona pobiegła do czarnego auta i otworzyła drzwi po stronie pasażera. Zwinnym ruchem usiadła na czarnym skórzanym fotelu. Zamknęła za sobą drzwiczki. Odwróciła głowę w drugą stronę i zobaczyła przystojnego, uśmiechniętego szatyna.
-Hej ty moja niegrzeczne dziewczynka.- przywitał się z uśmiechem.
-Hej kotku.- rzuciła i przysunęła się bliżej chłopaka. On uczynił to samo. Złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku. Po krótkiej chwili szatynka się oderwała. Leon spojrzał na nią z zdziwieniem.
-Coś nie tak?- zapytał lekko zaniepokojony
-Nie, nie, wszystko okej. Ale jedziemy stąd puki nikt nas nie zobaczył.- popędziła swojego chłopaka. Ten tyko się uśmiechnął i ruszył .
-To prawda. I tak będziesz na sobie krótko je miała.- zaśmiała się Włoszka i wyciągnęła z szafy jakieś ładne spodnie, białą bluzkę i koszulkę.- Msza, włóż to.- powiedziała i rzuciła ubraniami w stronę szatynki. Ta tylko spojrzała na niż groźnie i poszła się ubrać do łazienki.
Nie mogła się doczekać gdy spotka się z ukochanym. Już chciała go pocałować, przytulić. Może nie była do końca pewna, czy che właśnie teraz stracić dziewictwo, ale ufa mu i wiedziała, że nie pożałuje tego. Po 10 minutach była już gotowa.
-Która godzina?- zapytała nerwowo poprawiając włosy. Włoszka spojrzała na swój zegarek który znajdował się na prawej ręce
-Uuu 17.30. Musimy się pośpieszyć- rzuciła pośpieszając swoją przyjaciółkę. Violetta szybko wrzuciła telefon i potrzebne rzeczy do torebki.
-Mamo, tato, gdzie jesteście?- krzyknęła zbiegając ze schodów dziewczyna.
-W kuchni.- usłyszała głos swojej mamy. Szybkim krokiem podążyła w stronę pomieszczenia, gdzie znajdowali się jej rodzice. W kuchni byli tylko oni. Siedzieli przy stole i pili chyba kawę.
-Mamo, tato mogę dziś nocować u Francesci, proszę- błagał dziewczyna German ciężko westchnął. Spojrzał na swoją córkę.
-Violu, ale jutro mamy ten bal, pamiętasz?- zapytał nadal wpatrując się w swoją córkę.
-No to co z tego? Wrócę wcześnie rano. Prooszę- nadal mówiła błagalnym tonem.
-Nie Violetta, musisz się wyspać, a jak cię znam to nie będziesz spała do 3 nad ranem.- powiedziała stanowczo Maria podnosząc się z miejsca i odkładając naczynie na blat kuchenny.
-No ale proszę. Obiecam, że pójdę wcześnie spać.- modliła się żeby jednak się zgodzili, ale jej rodzice byli nie ugięci. Fran też chciała coś zaradzić, lecz na próżno. Violetta nieźle się wkurzyła. Wściekła wyszła z pomieszczenia i z hukiem pobiegła schodami na górkę Za nią pobiegła Włoszka.
-Co chcesz teraz zrobić?- zapytała szeptem czarnowłosa. Violetta siedziała na łóżku i myślała co by tu zrobić. Ucieczka. To jedyne dobre wyjście w tym przypadku. Bardzo chciała spotkać się z ukochanym.
-Fran, zadzwoń do Leon. Powiedz, że jest zmiana planów. Niech przyjedzie do mnie, a musi zaparkować koło moich sąsiadów. Ucieknę stąd.- powiedziała pewna siebie szatynka. Włoszka nie była pewna czy to będzie dobry pomysł, ale wykonała jej prośbę. Zadzwoniła do Verdas jak tylko wyszła z domu Państwa Castillo.
Violetta tym czasem jak jej rodzice byli w swoim pokoju, wykorzystała sytuację i wymknęła się. To jej był pierwszy raz, że bez zgody mamy, lub taty wymyka się z domu i to do chłopaka. Po cichutku zeszła na dół i zwinnym krokiem podbiegła do drzwi frontowych. Bezszelestnie otworzyła je i wyszła z domu. Na dworze panował półmrok. Biegiem pokonała odcinek od drzwi do furtki. Gdy była już za ogrodzeniem rozejrzała się dookoła. Po lewej stronie zobaczyła czarne audi. Na ten widok lekko się uśmiechnęła. Lekko podkulona pobiegła do czarnego auta i otworzyła drzwi po stronie pasażera. Zwinnym ruchem usiadła na czarnym skórzanym fotelu. Zamknęła za sobą drzwiczki. Odwróciła głowę w drugą stronę i zobaczyła przystojnego, uśmiechniętego szatyna.
-Hej ty moja niegrzeczne dziewczynka.- przywitał się z uśmiechem.
-Hej kotku.- rzuciła i przysunęła się bliżej chłopaka. On uczynił to samo. Złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku. Po krótkiej chwili szatynka się oderwała. Leon spojrzał na nią z zdziwieniem.
-Coś nie tak?- zapytał lekko zaniepokojony
-Nie, nie, wszystko okej. Ale jedziemy stąd puki nikt nas nie zobaczył.- popędziła swojego chłopaka. Ten tyko się uśmiechnął i ruszył .
***
Obaj weszli do domu szatyna trzymając się za ręce. Violetta jeszcze nigdy nie była u Leona w domu. po prostu nie miała po co. Dom a raczej willa była przepięknie urządzona. Kolory mebli były świetnie dobrane do ścian pomieszczeń. Przytulnie i gustownie. Nagle poczuła jak jej chłopka obejmuje ją w pasie. Uśmiechnęła się. Poczuła w brzuch szalejące motylki. Gwałtownie się odwróciła i pocałowała namiętnie usta chłopaka. Po oderwaniu Violetta widziała w oczach Leona iskierki, które przyprawiały ją o rumieńce.
-Może przejdziemy do...- nie zdążył dokończyć ponieważ szatynka mu przerwała.
-Konkretów? Zgadzam się z tobą.- rzuciła uwodzicielski i znowu wpiła się w usta ukochanego. Nie mogli się od siebie oderwać. Całowali się co raz bardziej brutalniej. Chcieli już na zawsze pozostać razem. Ale czy to będzie możliwe...
Leon zaczął schodzić co raz niżej aż dotarł do jej szyi. Pierwszy raz ktoś całował jej szyję. Spodobało się to dziewczynie nawet bardzo. Wplotła swoje ręce w jego brązowe, miękkie włosy. Nagle poczuła jak się unosi. Leo wziął ją na ręce i zaniósł najpierw na kanapę. Położył ją na niej, a sam położył się nad nią i oparł się łokciami, żeby małej szatynce nie było ciężko. Spojrzeli sobie głęboko w oczy.
-Naprawdę tego chcesz?- szepnął patrząc na nią. Na jej twarzy malowało się lekkie wahanie. -Zaufaj mi.- znowu szepnął. Szatynka nie chciała marnować ani minuty dłużej.
-Ufam .- syknęła prosto w jego rozpalone usta. On się uśmiechnął i znowu zaczął ją całować. Kanapa służy do siedzenia, nie do kochania się dlatego para postanowiła się przenieść do sypialni chłopaka. Szatynce w ogóle nie obchodziło to co powiedzą jej rodzice po powrocie do domu. Żyła chwilą. Wspaniałą chwilą. Violetta i Leon całując się przenieśli się do sypialni . Tam pozbyli swojej garderoby. Można się domyślić co się stało później, lecz to co się stało obaj zapamiętają jako najlepszy wieczór w życiu.
***
Weście mnie dobijcie
Miałam ogromne plany, żeby zrobić +18
No okej wczoraj wszystko było napisane
Trzeba było tylko sprawdzić
Ale to było tak denne, że po prostu końcówkę usunęłam
I napisałam coś takiego
No okej wczoraj wszystko było napisane
Trzeba było tylko sprawdzić
Ale to było tak denne, że po prostu końcówkę usunęłam
I napisałam coś takiego
Pozdrawiam
Lucyy
PS: Nadal pracuję nad nazwą
A i jak macie jakieś pomysły na nią piszcie
Boski boski boski ;****
OdpowiedzUsuńLeonetta moja <3
Chciałabym poczytać 4 część ;D
Chociaż wątpię że będzie :(
Co tu mogę jeszcze powiedzieć ?
Boski i czekam na next ;D
PS. Masz gg? ;D
Zapraszam do mnie--->leonettaaq.blogspot.com
Boski OS :)
OdpowiedzUsuńLeonetta taka słodka i kochana "3
Ciekawe o co chodzi ojcu Leona.
Mam nadzieję, że będzie 4 część !
I pierwszy raz Leonetty :D
Dla niego uciekła z domu haha xD
Kocham Cię <333
OMG!!! Dziekuję bardzk za dedykację tej wspaniałej części os <33
OdpowiedzUsuńLeonetta taka słodka, żadne z nich ma nie umrzeć, proszę xpp
ciekawe dlaczego tacie Leona zależy tak na tym aby zabić Vilu? Odpowiedź na to pytanie znasz tylko Ty :]
Violka specjalnie dla Leona uciekła z domu ^-^
Pierwszy raz Leonetty :>>
Oczywiście czekam na następną część, w której mam nadzieję nie dojdzie do żadnego zabójstwa *-*
Jeszcze raz bardzo dziękuję za dedyk <33
B.O.S.K.I. *.*
OdpowiedzUsuńMasz masochistyczne myśli 0.o Dobijać? I nie poznać nexta? Wolę nie ryzykować ^^ Świetnie piszesz! ^^