***
Alkohol sprawia, że co raz odważniej i pewniej czuję. Atmosfera w gabinecie się rozluźniła, a my dużo rozmawiamy i śmiejemy się. Tematy naszych rozmów są rożne. Firma, nauka, akcje, współpraca. Mężczyzna poruszył nawet temat o mojej rodzinie.Było naprawdę miło.
Już po chyba trzecim, lub czwartym kieliszku szef postanowił, że pokaże mój gabinet. To było bardzo miło z jego strony. W ogóle wydawał się taki spokojny, stonowany, aczkolwiek za razem wesoły.
- Pani gabinet, panno Violetto znajduje się o dwa piętra niżej. - oświadczył gdy szliśmy w stronę wind. Wesoła i roześmiana przytaknęłam głową.
- Oczywiście. - pisnęłam. Nad srebrnymi drzwiami wind był mały ekranik na którym co raz zmieniał się numerek. Liczby były co raz bardziej zbliżone do mojego piętra. Nagle usłyszałam kroki za sobą i lekko odwróciłam głowę w tam tą stronę. Zobaczyłam szybko idącego w naszą stronę vice prezesa. Jak zawsze był poważny. Trochę mnie zrażała jego zimna i kamienna twarz, ale starałam się szukać pozytywów w jego jasnej, przystojnej twarzy.
- Leon. - rzuciła głośniej by powstrzymać szatyna, który już miała wejść do małego pomieszczenia. - Augustina dzwoni. - oświadczył wyciągając rękę z telefonem. - Nie jest zadowolona. - dodał ostrzegająco i spojrzał na mnie przymykając lekko oczy. Uśmiechnęłam się pogodnie i skinęłam głową na przywitanie.
- A to się zdziwiłem. - burknął sarkastycznie Verdas i wziął od blondyna aparat, przyłożył go do ucha i zrobił kilka kroków, by choć o drobinę nieć prywatności. Lecz i tak słyszałam wyraźnie każde jego słowo.
- Co znowu? - warknął w słuchawkę. - Na pewno nie... yhmm... ta jasne. - wszystkie słowa były sarkastyczne, a mnie ten tego ton strasznie śmieszył. Gdy słuchał co mówi tak zwana Augustina wzniósł oczy w górę i zaczął kręcić z irytacją głową. - Nic ode mnie nie dostaniesz... i wiesz co? Tata z pewnością ci nie pomoże. Chcesz, żeby powtórzyło się... - zdanie zostało mu przerwane przez kobietę i aż z tego miejsca gdzie stronę można było usłyszeć jakiś głos w słuchawce telefony, który trzymał Verdas. - To ty zachowujesz się jak dziecko! - podniósł głos. - Jesteście siebie warte... Stul pysk! Mam cię gdzieś i ją tak samo. - szatyn aż się pienił od wściekłości. - Od zawsze! - warknął odsunął telefon od ucha, bez słowa rzucił nim w stronę blondyna, położył mi na plecach rękę i wepchnął do windy.
W pomieszczeniu panowała niezręczna cisza. Mężczyzna zaciskał szczękę. Ale widać było, że chce się uspokoić.
- Miła i zabawna kobietka? - zapytałam retorycznie lekko się uśmiechając, by rozluźnić atmosferę. Szatyn spojrzał na mnie i od razu wyraz twarzy troszeczkę się rozluźnił. - Sądzę tak po pańskich słowach. - wyjaśniłam szybko.
Otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam się przyglądać jego oczom. Były zielone, ale ani błyszczące, ani naturalne... Były puste, nudne, tyle, że kolor był ładny. Nic więcej w nich nie widziałam. W ogóle niehipnotyzujące, nie otumaniające.
Szef otwiera przede mną drzwi widzę przed sobą, gabinet. Nie za wielkich rozmiarów, na pierwsze spojrzenie marnie umeblowany. Wszystko tu jest, no prawie. Szafki pod ścianą są puste i w ogóle pomieszczenie nie ma tego ducha, ale ja już coś z tym zrobię.
- Może pani zrobić z tym pokojem co tylko chce. No ale oczywiście bez przesady. - powiedział wesoło lekko się uśmiechając. Pokiwałam energicznie głową i ruszyłam przez mój gabinet tanecznym krokiem. Alkohol mnie naprawdę rozluźnił.
Odchodzę duże ciemne biurko dookoła, odsuwam czarny fotel i padam na niego rozkładając ręce na boki.
Słyszę cichy chichot i spoglądam na mojego szefa. Stoi koło drzwi z rękami włożonymi w kieszenie. Wygląda naprawdę seksownie i gdybym nie wypiła 4 drinków na pewno bym tak nie pomyślała. Jest naprawdę przystojny, tylko bardzo mnie dziwią te jego oczy.
- Wygodnie. - mruczę lekko kręcąc się na fotelu. Verdasowi powiększa się uśmiech i powoli podchodzi do biurka.
- Ewidentnie. - szepcze, ale i tak to słyszę. - Mam jeszcze jedną sprawę do pani. - mówi i od razu opiera się biodrem o moje nowe biurko. Z zaciekawienia podnoszę brew do góry i siadam już poprawnie na fotelu.
- A więc słucham. - mówię zachęcająco kładąc ręce na blacie stołu i splotłam swoje ręce razem.
- Cała kadra dyrektorska dostanie nowe samochody służbowe. Dokładnie Volkswagen Passat, lecz ja nie widzę pani w tym aucie. - powiedział swobodnie, służbowym tonem. Z zdziwienia podniosłam brwi do góry. Lekko się rozejrzałam po gabinecie.
- Tak? - przeciągnęłam samogłoskę, ponieważ za bardzo nie wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć.
- Tak. - rzucił krótko. - I tak myślę - zaczął takim tonem jak by się jeszcze zastanawiał. - że tą sprawą zajmę się ja osobiście. - powiedział opierając się wyciągniętymi rękami o moje biurko i lekko pochylił się do przodu. Od razu wypuściłam powietrze z ust. Oparłam się plecami o oparcie fotela, a ręce położyłam na podłokietnikach.
Nie mogę patrzeć na jego oczy....
- Aha... - wydukałam lekko przytłoczona jego pustym spojrzeniem. Z twarzy było można wyczytać jakieś emocje, lecz z oczu nie szło ni w cholerę. Były po prostu zielone, z jakimiś jasnymi iskierkami, ale one i tak nic nie mówiły.
- Zgadza się pani? - zapytał dla pewności podnosząc lekko jedną brew do góry. Szybko pokiwałam głową.
Na jego przystojnej buźce pojawił się słodki uśmiech i mogłam swobodnie zobaczyć jak ma cudowne dołeczki.
- Wspaniale! - zaświergotał podrywając się do stojącej pozycji. - Na dzisiaj chyba tyle. - powiedział pocierając dłonie i rozglądając się po pomieszczeniu. - Może panią podwieźć? - zapytał powoli kierując się w stronę drzwi.
Szybko poderwałam się na nogi chwyciła torebkę leżącą na ziemi i spojrzałam na niego.
- Nie dziękuję. - mruknęłam lekko przecząco kiwając głową. Spojrzał na mnie z pod byka i uśmiechnął się szeroko.
- Nie przejmuję odmowy. - rzucił podchodząc do mnie, chwycił mnie w pasie i pociągnął w stronę wyjścia. Nie opierałam się. Szłam sztywna. Czułam się bardzo dziwnie. To było coś w stopniu dyskomfortu, ale nie do końca. Zazwyczaj przy mężczyznach czułam się swobodnie, ale teraz jest jakaś mała barierka.
Zjechaliśmy windą do podziemi, a następnie szatyn skierował mnie w stronę trzech lśniących samochodów. Wszystkie były, czarne, eleganckie i z pewnością drogie.
Mężczyzna wyjął z kieszeni kluczyki i nacisnął jakiś przycisk, a następnie światła jednego z aut błysnęły. Okazał się to być Mercedes CLS. Przepiękny, elegancki sedan. Na jego widok zacisnęłam usta by powstrzymać szeroki uśmiech. Kocham takie samochody. Mają w sobie wszystko co jest potrzebne dobrej maszynie.
- Podoba się? - usłyszałam cicho głos Verdesa gdy otwierał przede mną drzwiczki. Spojrzałam na niego i wreszcie uwolniłam uśmiech. Pokiwałam z entuzjazmem głową i wsiadłam do auta.
Witam was moi kochani. Zaczynam się rozkręcać xD Według mnie jest dobrze. Strasznie dobrze mi się to pisało. Szybko i z jakimś sensem :D (poniekąd)
Uchu...Augustina... z nią to będą problemy, a potem dojdzie jeszcze niejaka Pani L... te kobiety to dopiero będą wyzwaniem ^^ xD Ale więcej nie zdradzam :p
Okeeej... dziękuję za komentarze i czekam na nowe :*
Pozdrawiam
Lucy
No no no moja Lucy szaleje z ilością rozdziałów w tak krótkim czasie :3 ale tak trzymaj! :D
OdpowiedzUsuńAugustina? Co to za imię? I do cholipki kto to jest? Czemu nic mi nie powiedziałaś? :(
No ale Leonetta jest więc jest ok! :D
Czekam do następnego kochana :*
Weny weny i chęci do pisania życzę! :*
Pozdrawiam moją detektywkę :*
KC <3 :* ♡♡♡♡♡♡
Komarek;*
Wspaniały
OdpowiedzUsuńZajebisty. Augustina? ? Ciekawe kto to taki. Czekam na next I zapraszam do mnie w wolnej chwili :*
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńWrócę kochana ♡♡♡
OdpowiedzUsuńCiekawy blog!!
UsuńJestem zmęczona i nie będę się rozpisywać do tego pogubiłam się w tym :/
Życzę wenki!!
Pozdrawiam Nataly :-) :*
W.S.P.A.N.I.A.Ł.Y. <33
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następna część OS?
To zaleźy jak bardzo go chcecie xD ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńkiedy następna część OS ???
OdpowiedzUsuń