***
Spotkanie przebiegło dość szybko i w dobrej atmosferze. Poznałam nowe osoby, które zajmują podobne stanowisko jak ja - dyrektor. Tak właśnie, ta cała zebrana dzisiaj grupa to kadra dyrektorska, a jej przewodniczącym i prezesem całej firmy jest Leon Verdas. Przystojny, pewny siebie, rozgadany młody mężczyzna. Uśmiech z jego twarzy nigdy nie schodzi i zaraża tym innych. Nie może usiedzieć w miejscu. Właśnie tyle o nim wiem. Dyskretnie obserwowałam go podczas zebrania. Uwielbiam takie typy ludzi, ale nie mogę teraz tak o nim mówić. Znam go ledwie godzinę.- Panno Violetto. - usłyszałam lekko zachrypnięty głos za moimi plecami, gdy wychodziłam z sali konferencyjnej. Odwróciłam się w tą stronę i uśmiechnęłam się ciepło. - Czy mogła by Pani zajrzeć do mojego gabinetu za jakieś dziesięć minut? - zapytał podnosząc głowę z nad laptopa, który stał na wielkim stole. Jezu, jakie on ma wspaniałe ciało - pomyślałam uśmiechając się cwaniacko.
Gdy zorientowałam się, że podnosi brew do góry w celu niemego popędzenia do odpowiedzi - ocknęłam się i odsłoniłam swoje perliste ząbki.
- Oczywiście, Proszę Pana. - rzuciłam słodko i odwróciłam się by wyjść, gdy znowu usłyszałam jego głos. - Schody po lewej przed recepcją. - zawołał za mną, a ja tylko pokiwałam głową.
Pewnie chodzi mu o te majestatyczne schody, które tak bardzo zaparły mi dech w piersi. No nie, a widziałaś jeszcze jakieś schody - krzyknęłam z sarkazmem na siebie w myślach.
Od razu skierowałam się s stronę recepcji i tam zasiadłam na skórzanej kanapie. Był to nawet duży kącik zwany poczekalnią z dwiema sofami jasnego koloru, stołkiem kawowym, kilkoma roślinami i dużą ścianą ze szkła, która odpowiadała jako okno.
Nagle usłyszałam dość głośne rozmowy i kroki wielu osób .Przechodziła tam kadra z sekretarką.
- O Pani Violetto, szukałam Pani. Idziemy, pokażę wasze miejsce pracy. - uśmiechnęła się ciemnowłosa kobieta. Za nią stała grupa mężczyzn ubranych w eleganckie garnitury i jednak kobieta, która starała się zwrócić na siebie każdego obecnego uwagę.
Udaje jej się to, ale każdy patrzy na nią z lekką pogarda i znudzeniem. Nie wygląda na poważną osobę, jaką musi pełnić dyrektor. Cyba nie polubię Sabriny.
Kiedy otwierałam usta by coś powiedzieć, mój szef mnie wyprzedził.
- Możesz iść Mario, teraz chcę porozmawiać z Panną Castillo. - prezes pojawił się na schodach i wyciągnął lekko rękę w moją stronę.
Uśmiechnęłam się szeroko, podniosłam się z sofy i szybkim krokiem ruszyłem w stronę mężczyzny. Kątem oka spostrzegłam, że Sabrina nie jest zachwycona tym, że to ja będę sam na sam z Verdsaem.
- Co to ma znaczyć?! - warknęła cicho, gdy przechodziłam koło niej. Zignorowałam jej słowa i weszłam na schody nie oglądając się za siebie. Na schodach mężczyzna przepuścił mnie przodem, a ja mu odpowiedziałam lekkim uśmiechem. Verdas położył mi rękę na plecach i poprowadził do gabinetu. Na szczycie schodów był dość krótki korytarzyk w ciemnymi drzwiami na końcu. Jak przystało mężczyzna otworzył przede mną drzwi i zachęcił ruchem ręki bym weszła pierwsza. Bez zastanowienia przekroczyłam próg i na widok tego pomieszczenia zaparło mi dech w piersiach.
Podłoga została zrobiona z bardzo ciemnego, szorstkiego drewna, ściany były jasne, a przy nich podstawione były ciemne meble na książki, jakieś segregatory, barek z napojami. Nieopodal ich była biała skórzana kanapa i 2 tego samego stylu fotele i ciemny stolik do kawy. Przednia i boczna ściana była zrobiona z szkła, a za nim biegł przepiękny widok na miasto. Przede mną stało ciemne biurko i biały obracany fotel.
Byłam tak zafascynowana widokiem, że aż zapomniałam, że mam towarzystwo. Szatyn przeszedł koło mnie i podszedł do barku.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał lekko odwracając głowę i słodko się uśmiechając. Przytaknęłam, choć nie wiem dlaczego to zrobiłam. Jestem w pracy, ale może jeżeli to właśnie szef mi proponuje to nic się nie stanie.
- Proszę. - powiedział podając mi szklaneczkę z ciemnym alkoholem. W odpowiedzi posłałam mu szeroki uśmiech. - Może usiądźmy. - wskazał ręką na kanapę. Kiwnęłam głową i usiadłam na mienkiej sofie. Nagle zauważyłam, że mężczyzna nie ma w ręku nic do picia.
- Nie pijesz? zdziwiłam się patrząc na niego i od razu upijając łyk mocnego trunku. Od razu zmarszczyłam czoło i potrząsnęłam głową. Verdas widząc mnie cicho się zaśmiał i pokręcił lekko głową
- Prowadzę. - rzucił spokojnie. Pokiwałam głową.
- A więc. Po co tu jestem? - zapytałam lekko kołysząc płyn w kryształowej szklance.
- Bardzo mi się spodobałaś. - powiedział prosto z mostu. Zaśmiałam się głośno i znowu upiłam łyk drinka.
- W tej sprawie lepiej niech pan się zwróci do Sabriny. - mruknęłam nie patrząc na niego.. Usłyszałam westchnięcie.
- Pani Violetto, nie o to mi chodzi. Mówię o pani zawzięciu do pracy. - powiedział lekko uśmiechnięty i pochylony o drobinę do przodu. Zesztywniałam i poczułam, że moje policzki palą. Na tą moją reakcję szatyn zaśmiała się.
- Przepraszam. - burknęłam.
- Nic się nie stało, ale uprzedzam, że i z tej strony pani mi się spodobała.
O Jezu. :/ Nie była mnie więcej niż miesiąc. Wybaczcie. Po prostu czasami tak mam, że nie chce mi się pisać. Mam nadzieję, że jeszcze ode mnie nie odeszliście :D
Co by tu więcej napisać. Naprawdę nie wiem...
Dziękuję za komy pod OS'em. Nie mam pojęcia jak go zakończyć, ale coś się na pewno wymyśli :)
Okej z mojej strony to chyba tyle
Pozdrawiam
Lucy
*-*
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńWrócę!
OdpowiedzUsuńPrzybywam! Genialny! Violka spodobała sie Verdasowi. I to pod dwoma wzgledami. Jako dobra pracownica i jako osoba. No no ciekawie. Czekam na next :P i zapraszam do mnie. jak znajdziesz czas i checi wpadnij :P Buziaczki <3 http://leonettamiloscbezgranicxx.blogspot.com/
UsuńŚwietny! Tyle czekałam i się doczekałam! <33
OdpowiedzUsuńViolka taka wstydliwa XD
Leonek proponuje jej alkohol nie ładnie. XD
Tak w pracy ? ;3
Superaśnie ;)))
Serdecznie zapraszam do mnie <3
http://jortinimylife.blogspot.com/
ajajaj
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak i szablon ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Mienkiej? Piszw się miękkiej. Po za ty rozdzial naprawde fajny
OdpowiedzUsuń