sobota, 20 czerwca 2015

One Shot: Szczeniacka miłość część 2




   Violetta potargała sobie włosy i z powrotem opadła na  oparcie fotela. Zaczęła powoli kręcić się w nim. Muszę przestać o nim myśleć, bo oszaleję. Ma ważniejsze sprawy.syknęła w myślach surowo, duszkiem wypiła już chłodną kawę i podniosła się z fotela. Zaczęła iść pewnym krokiem w stronę kuchni. A może i nie mam...przemknęło jej prze myśl te słowa, ale od razu się otrząsnęła. 

   Zobaczyła, że malutka dioda wbudowana w telefonie Violetty miga. Chwyciła urządzenie i je odblokowała. Dostała SMS'a od Charlie'go. Pyta czy by się nie wybrała z nim do restauracji na kolację. Saramego zacisnęła usta w wąską linię. Charlie to jej chłopak. Są razem tylko dlatego, ze Viola miała dosyć pytań typu: Czemu jesteś sama? Lub: Ty Masz już tyle lat a nadal singielką jesteś.
   Na tego typu pytania Violetta odpowiadywała prychnięciem, albo nie miłym warknięciem. Strasznie ci ludzie ją denerwowali. Czy oni nie mają własnego życie, że interesują się moim? Często zadawała sobie to pytanie. Ale za zwyczaj starała się nad tym za dużo nie myśleć.
   Nagle usłyszała otwierające się drzwi i czyjeś cichy śmiech. To był kobiecy, a raczej dziewczęcy śmiech. Od razu rozpoznała ten głos.
   Kilka chwil później do kuchni wszedł jej syn w raz z piękna brunetką. Od zawsze Violetta lubiła przyjaciółkę syna. Miła, pozytywnie myśląca, energiczna i porywcza dziewczyna. Irmina. 
   Na ich widok szeroko się uśmiechnęła.
   - Hej! - przywitała się wesoło uśmiechając się do dwójki przyjaciół. Irmina od razu odwzajemniła czyn kobiety.
   - Dzień dobry. - odpowiedziała spoglądając kątem oka na szatyna.  Kasspian nie był zadowolony. Był obrażony na mamę, za to, że ona nie chce mu powiedzieć kto jest jego tatą.
   Violetta podeszła do dziewczyny z hebanowymi włosami i lekko przyłożył swój policzek do pokrytego podkładem policzka Irminy. Następnie zrobiła kilka kroków w stronę swojego syna, by i go przywitać się całusem w policzek, lecz ten od razu odsunął się. Kobieta przewróciła oczami.
   - Powiesz kim jest mój tata? - zapytał oskarżycielsko. Szatynka przymknęła oczy  i przekrzywiła głowę.
   - Nie. - syknęła sucho i cicho. Chłopak zacisnął usta w cienką linię i podniósł głowę do góry. Tym gestem chciał pokazać, że w ogóle nie myśli się poddać i, że nie polegnie - dopnie swego.
   Każdy kto choć raz z nim się spotkał i porozmawiał, wie, że z nim walczyć nie warto. Kasspian nigdy nie ponosi klęski. Nigdy. Jest strasznie uparty, samodzielny i zawzięty. Nigdy nie pokazuje słabości. 
   - Jak nie to idziemy. - rzucił chłodnym i stanowczym głosem, chwytając przyjaciółkę za rękę i ciągnąc w stronę swojego pokoju. Kobieta zacisnęła zęby by czegoś przypadkiem nie powiedzieć. Już od jakiegoś czasu tak jest. Relacje mama - syn, zmieniły się i to bardzo. Szatyn traktuje swoją rodzicielkę jak jakąś przeszkodę, lub po prostu nieprzyjaciela. Violetta tego w ogóle nie może pojąć, jak można być tak upartym. Ten podły charakter ma nie po kim innym, jak po ojcu.  Cały czas powtarza sobie to w myślach po każdym rzuconym słowie ze strony syna. 
   Kobieta wie, że zmieniła się, ale nienawidzi tego jak bardzo. Każdego obwinia o swoje błędy, a potem nie przyznaje się do nich. Rani najbliższe osoby, by tylko nie wrócić do starych problemów. 
   Czasami ma takie chwile, ze czuje się winna. Wszystkie poczucia jakie muszą ją codziennie dotykać gromadzą się w jeden kłębek i jednej chwili wybuchając przynosząc ze sobą stres i górę łez.
   Zaciska mocna pięść. Znowu jej syn podniósł jej ciśnienie. Obwinia go o to, ale każdy tylko nie ona wiedzą, że to jej wina. Jej i jej upartego charakteru. Właśnie tak, Kasse odziedziczył po matce ten trudny charakter. 
   Nagle usłyszała czyjeś kroki niedaleko drzwi frontowych. Puściła pięści i wolnym krokiem ruszyła w tamtą stronę. Wychodząc w kuchni wpadła na kogoś, gdy podniosła do góry głowę zobaczyła przystojnego chłopaka. Westchnęła.
   - Idź na górę i już mnie więcej nie denerwujcie. - warknęła jak by sama do siebie i wyminęła uśmiechniętego blondyna.
   - Coś się stało? - zadał pytanie prosto do jej pleców. Zatrzymała się, odwróciła głowę w jego stronę i wykrzywiła usta.
   - To samo co zawsze. - burknęła chłodno.
   - Może mogę wam jakoś pomóc? - zasugerował młody chłopak podchodząc do Violetty. Ta tylko się zaśmiała.
   - Christopher, może tylko jedno zrobić. Wbić mojemu synowi do głowy, żeby raz na zawsze zapomniał o swoim ojcu. - wybuchła Saramego. Zaczęła szybko i nierówno oddychać. Znowu potrzebuje zapalić. Cholera! Krzyknęła w myślach blondynka. Zacisnęła mocno zęby i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi frontowych. Po drodze chwyciła podenerwowana kurtkę w której miała papierosy oraz zapalniczkę. Z domu wyszła trzaskając jak opętana drzwiami. Teraz nic ją nie obchodziło. Gwałtownym szarpnięciem wyciągnęła z kieszeni skórzanej kurtki paczkę czerwonych Marlboro i zapalniczkę. Zwinnie wyjęła z opakowania jednego papierosa i go zapaliła. Szybko i łapczywie się nim zaciągnęła. Od razu przyniosło jej zaspokojenie. Nigdy nie popierała palaczy, ale gdy nie ma wyboru, to tonący chwyta się brzytwy. W tym momencie ratunkiem, przed na przykład depresją są papierosy. 
   - Pani Violetto, wszystko w porządku? - usłyszała za sobą lekko zmartwiony głos Christophera - kolegi Kasse'ego. Przekrzywiła z  irytacji twarz i wypuściła dym z płuc. Głośno westchnęła i odwróciła się do blondyna, gdyż przedtem stała do niego tyłem.
   - Czego ty dziecko chcesz? - zapytała poirytowana. Znowu się zaciągnęła. Chłopak zacisnął usta i przez chwilę milczał.
   - Pani Violetta, ja Panią znam. Nie jest Pani taka. - zaczął spokojnym głosem podchodząc bliżej.
   - A jaką ja teraz jestem? - podniosła na niego głos i wypuściła dym.
   - Dobrze nie ważne, ja po prostu chcę by to wszystko się rozwiązało. Kaspian ma prawo wiedzieć kim jest jego ojciec. - wyjaśnił stając na przeciwko kobiety. Ta słysząc te słowa przewróciła teatralnie słowa, każdy tak mówi, ale według niej nikt nie ma prawdy. Tylko ona.
   - Ma...
   - Nie ma! - przerwała mu wykrzykując mu to w twarz. Dmuchnęła cuchnącym dymem chłopakowi prosto w twarz. Christopher od razu skrzywił się i cofnął się kilka kroków do tyłu. Violetta pokręciła z zdenerwowanie głową i znowu odwróciła się od blondyna.
   - Ja po prostu chce dobrze. - powiedział cicho. Blondynka wybuchła krótki i szyderczym śmiechem, a następnie pokręciła głową.
   - Każdy tak mówi. - syknęła ciszej i wciągnęła do płuc dym papierosowy.


***


   Violetta wzdycha cicho. Tylko teraz rozumie jak postąpiła z przystojnym chłopaku. Jest jej troszkę wstyd za to. Siedzi teraz na kanapie i kręci młynka palcami. Nagle usłyszała kroki na schodach. Od razu odwróciła głowę w tamtą stronę. Kilka sekund potem zobaczyła 3 osoby. jej syna, Irminę i Christophera.Szybko podniosła się z kanapy i lekko, nieśmiało się uśmiechnęła. 
   - Już idziecie? - zapytała nieśmiało. Czuła skruchę.
   - Tak, ja muszę jeszcze załatwić jedną strawę. - odpowiedziała uśmiechnięta ciemnowłosa. Kobieta uśmiechnę troszeczkę szerze i spojrzała na blondyna . Ten nic nie odpowiedział. Nie zdziwiło jej to zachowanie.
   - Dobra to ja was odprowadzę. - zasugerował wysoki szatyn pokazując by dziewczyna poszła przodem. Irlandka podziękowała mu lekkim uśmiechem i ruszyła jako pierwsza a za nim Kasse. Blondyn smętnie ruszył za chłopaku, ale Violetta szybko chwyciła go za ramię.  Ten odwrócił głowę w jej stronę z pytającym spojrzeniem.
   - Możemy chwilkę porozmawiać? - zapytałam niepewnie. Ten po chwili namysłu zgodził się kiwnięciem głowy. - Przepraszam, że tak na ciebie wybuchłam. - przyznała się ze skruchą kobieta spuszczając głowę. Chris lekko się uśmiechnął.
   -  Nic nie szkodzi. - odpowiedział pokrzepiająco.
   - Nie naprawdę, bardzo doceniam twoje starania. - wyjaśniła Violetta krzyżując ręce na piersi. Nadal spoglądała na ziemię.
   - Właśnie tak to odebrałem tam na dworze. - zaśmiał się blondyn. Violetta uśmiechnęła się pod nosem i lekko pokręciła głową.
   - Słuchaj, wiesz, że nie chcę kłócić się z moim synem, ale on nie może jednego zrozumieć. - powiedziała blondynka z zmartwionym głosem. Chłopak zacisnął usta w cienką linię. W duchu zpoliczkował się. On chce im pomóc, nie raz prosił swojego przyjaciela, by porozmawiał z nią, by coś z tą sytuacją poczynił, ale Kaspian był uparty i nigdy nie robił tego, o co prosił go Chris. Teraz rozumiał powód dla którego Kasse tak bardzo omija swoją matkę.
   Zawsze sądził, że Violetta Saramego to rozsądna i dobra kobieta. A tu kilka słów i tyle wyjaśnia. Teraz wiedział jaka jest sytuacja w tej rodzinie. Nie dziecko wini, a rodzic.
   - Ale Pani Violetto, to tata Kasse'ego. On musi wiedzieć kto jest jego ojcem. - mówi te same słowa tego samego dnia. Blondynka przewraca oczami i ciężko wzdycha.
   - Christopher, uwierz, on jak by go poznał to nie chciał by go więcej widzieć. - odpowiada spokojnie kobieta. Wie, że nie może się po raz drugi unieść na chłopaka.
   - No ale może przez ten czas się zmienił. - zaczął mówić, by jakoś przekonać Violettę Tyle, że na darmo. Ona jest uparta i swojego zdania nie zmieni.
   - Tacy ludzie się nie zmieniają. - burknęła chłodno. Westchnęła głośno. Wiedziała, że kluczem do zgody pomiędzy nią a jej synem jest właśnie ten blondyn. Tak tylko jej się wydawało. Ona widzi tylko to co jej jest pożyteczne i dobre. Po czym nie oberwie po tyłku i po czym nie wróci po przeszłości.
   - Chris możesz mi pomóc odzyskać syna? - zapytała z nadzieją w głosie łapiąc chłopaka za ramię.
   - A w jaki sposób? - zapytał z lekka zdziwiony. Blondynka wzruszyła ramionami.
   - Nie wiem. wymyślisz coś. - uśmiecha się szeroko. Nagle słyszy kroki. Szybko odwracają głowę w tą stronę, a w drzwiach pojawia się syn blondynki.
   Na widok kolegi i matki zmarszczył brwi.
   - Idziesz czy nie? - zapytał szorstkim tonem spoglądając na matkę. Blondyn cicho westchnął i popatrzył na kolegę. Bardzo dobrze się znali i wiedział, że Kasse nie jest zły na niego, ale na matkę. Od zawsze chciał jakoś to poprawić. Tak wpychał się w nieswoje sprawy, ale nie mógł patrzeć jak oni traktują się nawzajem.
   Nagle szatynce wpadło coś na myśl. Uśmiechnęła sie pod nosem i spojrzała na syna pogodnie. 
   - Kasse, co byś powiedział na wspólny wypad na jakąś kolację czy co. - zaproponował szeroko się uśmiechając. Szatyn tylko prychnął, ale nic nie mówił. - Ja dzisiaj idę na kolację z Charlie' m i może wybierzecie się ze mną. Chris i Irmina też są bardzo mile widziani. - powiedział wesoło, spoglądając na blondyna, który też się lekko uśmiechał. Nawet spodobał mu się ten pomysł. Wiedział, że Irlandzka  koleżanka też mu w tym pomoże. Ona też pragnie by Kasse pogodził się z Violettą.
   Tak, tyle, że chłopakowi ten pomysł w ogóle nie podpadł do gustu. Nie znosi Charlie'go i każdy to dobrze wie. Kaspian nawet nie stara się tego kryć. Okazuje mu nienawiść jak tylko może. Teraz też nie zamierza nigdzie iść. Nikt go nie zmusi.
   - Świetny pomysł. - skwitował wesoło blondyn patrząc to na naburmuszonego szatyna to na uśmiechniętą kobietę. szatyn zaśmiał się głośno i skrzyżował ręce na piersi.
   - Wspaniały. - prychnął sarkastycznie. - Nigdzie nie idę. - rzucił zimno i stanowczo. Zmroził wzrokiem swoją mamę i szybkim krokiem ruszył w stronę swojego pokoju.
   Blondyn westchnął i pokręcił głową ze irytacją.
   - Załatwimy to. - zapewnił kobietą chłopak wyciągając z kieszeni spodni swój IPhone.
   Oby...pomyślała zmartwiona kobieta.



***


   Szatyn aż kipił ze złości. Patrzył cały czas przed siebie zezłoszczonym i oczami. Lekko zaciskał prawą dłoń w pięść. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jego najlepsi przyjaciele zmusili go do tej cholernej kolacji.
   - Rzygać mi się chce gdy o tym myślę. - powiedział głosem pełnym wstrętu. Dziewczyna z hebanowymi włosami zaśmiała się głośno i jeszcze bardziej przyległ do bosku kolegi. Ten spojrzał na nią z irytacją. - No przecież nie ucieknę. - oburzył się szarpiąc swoje ramię, ale Irmina ani myślała go puszczać. Wypuścił z płuc powietrze i przewrócił oczami.
   Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
   - Będzie dobrze, nie zostawimy ciebie. - zapewnił go Christopher puszczając ramię kolegi gdyż poczuł wibracje telefony, który był w kieszeni spodni. - Trzymaj go mocno. - zwrócił się do koleżanki z uśmiechem na twarzy. Kasse pokręcił głową tym razem z lekkim uśmiechem. Chris odpisał na wiadomość, którą właśnie dostał.
   - Kto to? - zapytała drobna dziewczyna wychylając głowę z nad ciała szatyna. Była taka mała i krucha w towarzystwie kolegów. Tak naprawdę nigdy nie miała tak dobrego kontaktu z dziewczynami jak z chłopakami. Jeszcze chyba nigdy nie miała tak dobrej przyjaciółki jak na przykład Kasse, lub Chris. Chłopakom to w ogóle nie przeszkadzało. Lubili być w towarzystwie Irlandki. Była inna niż pozostałe dziewczyny. 
   - Destiny. - odpowiedział chłopak wpatrując się w ekran telefonu. Na te słowa towarzysze blondyna zamilkli z aprobatą. Obaj wiedzieli, że żartować z tej dziewczyny nie wolno. 
   - Już jesteśmy. - uśmiechnęła się brunetka i pociągnęła szatyna za łokieć. Ten wywrócił oczami i głośno prychnął.  - Przestań. - warknęła Irmina otwierając drzwi i wpychając do środka zaborczego kolegę. Kaspian zjeżył się.
   - Co mam przestać? - zapytał marsząc brwi. - Ja tu w ogóle nie chce być. Nie z nim. Nie z nią.- bruknął z dezaprobatą zerkając na stolik, gdzie siedzieli już nielubiane przez niego osoby.
   - Kasse, to twoja mama. - zaczęła litościwie dziewczyna, ale chłopak jej przerwał.
   - Tak wiem. Idziemy, im szybciej zaczniemy tym szybciej będę mógł zmyć się stąd. - rzucił sucho . Szbkim krokiem podszedł do stolika gdzie siedziała Violetta i Charlie. Opadł na wolne miejsce i mimowolnie zaczął bawić się kantem obrusa.
    Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc. Koło niej stanął blondyn. 
   - Niech ktoś da mi siły. - szepnęła sama do siebie. Ruszając do przodu. Christopher cicho się zaśmiał i ruszył w ślady Irlandki.
   - Dzień dobry. - przywitali się razem. Violetta podniosła na nich wzrok i szeroko się uśmiechnęła.
   - Hej siadajcie. - powiedziała wesoło wskazując na wolne miejsca.. 
   - Witaj Charlie. - przywitała się kulturalnie brunetka. Mężczyzna z ciemno blond, dość długimi włosami kiwną głową.
   - To na co macie ochotę? - zapytała kobieta przeglądając menu. 

   Gdy wszyscy dostali swoje zamówienia, zapanowała cisza. Przed tym niezręczną atmosferę chciały przegonić Violetta i Irmina. Inni jakoś nie chcieli się wciągnąć w rozmowę.
    Drzwi do lokalu nieustannie się otwierały i zamykały. Ale nikt nie reagował i nie sprawdzał kto wchodzi, lub wychodzi. Ale kobietę przykuła jedna para wchodząca do restauracji.Wysoki postawny mężczyzna w czarnym garniturze i chuda, wysoka, elegancko ubrana brunetka. Miała na sobie  białe, eleganckie spodnie, kremową koszulkę, która byłą okryta przez granatowy żakiet. Na nogach miała granatowe szpilki, a w lewej ręce trzymała białą kopertówkę. Mężczyzny nie rozpoznała, ale kobietę przeciwnie.
    Nigdy jej nie zapomniała. Te same czerwone ponętne usta. Zielone, intensywnie lśniące oczy, pomalowane w stylu smoky eye. Włosy starannie ułożone. 
    Zamarła.To była Keira. Nie mogła przestać na nią patrzeć tym samym zwracając uwagę na tą kobietę swoich towarzyszy.
   - Kto to? - zapytał Australijczyk wskazując widelcem na parę. Blondynka odwróciła głowę w jego stronę i wzruszyła ramionami.
   - Nie wiem. - bąknęła grzebiąc widelcem w sałatce. Nagle zielonooka odwróciła głowę w stronę stoliku gdzie siedziała Violetta i jej towarzysze. Przymrużyła oczy  i wydęła usta. 
    Kątem oka Saramego zauważyła, że Keira przygląda się im. Cała zesztywniała i schyliła się po swoją torebkę, a następnie zaczęła z niej nerwowo grzebać. 
   - Czego szukasz? - zadał pytanie blondyn z pełną buzią. 
   - Nieważne. - rzuciła cicho. Za wszelką cenę chciała uniknąć katastrofy, dlatego ukryła twarz, ale to nic nie dało.
   - No proszę. - zaczął kpiąco szatyn poprawiając się na siedzeniu i odkładając widelec. - Idzie tu do nas. Za raz zobaczymy jak bardzo nie wiesz kto to jest. - powiedział cały czas wpatrywując się z idącą w tą stronę brunetkę.
   - Violetta? - powiedziała lekko przekrzywiając głowę. Stanęła dokładnie za Violettą. Szatyn uśmiechnął się kpiąco sam do siebie. Wszyscy z uwagą przyglądali się temu, co się właśnie toczy, między kobietami. A raczej zaczyna się toczyć.
     Blondynka ostrożnie odwraca głowę i mierzy wzrokiem brunetkę. Mierzy ją obojętnym wzrokiem i podnosi pytająco brew do góry. Stara się za wszelką cenę  udać, że jej nie poznaje. Keira, widzi to. Zna ją bardzo dobrze i wie co planuje Saramego.
     - Słucham? - bąka blondynka spoglądając raz na zaciekawionego syna, raz na jej byłą przyjaciółkę. Chce tym pokazać, że nie ma bladego pojęcia co się tu dzieje. - W czymś mogę pomóc? - mówi z lekkim niewinnym uśmiechem. Brunetka szybko traci cierpliwość. Prycha z irytacją i wywraca oczami.
     - No weź tylko mi tu nie udawaj. - mówi wyniosłym głosem. Violetta wgryza się w swoją dolną wargę. Nie wyplącze się z tego. Bardzo dobrze to wie, ale też tak po prostu nie odpuści.
     - O czym Pani mówi? -  brnie co raz głębiej i głębiej.  Keira kiwa z sarkazem głową i zakłada ręce na pierś. Wie, że blondynka już przegrała dlatego nie wszczyna większej kłótni Mierzy wzrokiem jej towarzyszów. Gdy tylko zauważa syna Violetty, jej źrenice się automatycznie rozszerzają a na ustach pokazuje się szeroki uśmiech. Spogląda z powrotem na dawną koleżankę. Ta już zdążyła zauważyć minę brunetki. On się dowie...  szybko przeszło jej przez myśl. 
     -  Oj kochana, przyznaj, kopia ojca. - pisnęła ze śmiechem, zniżając się do poziomu blondynki i klepiąc ją w ramię wierzchem dłoni. Kobieta ze świstem nabrała powietrze. Kaspian otworzył szerzej oczy i przysunął się bliżej za zaciekawieniem i cwanym uśmiechem na ustach.
     - Kopia ojca? - zapytał z ciekawością opierając łokcie o stół, a brodę o splecione ręce. Jego matka zaczęła powoli kręcić przecząco głową, patrząc na niego błagalnie, ale chłopak ją totalnie olał i całą swoją uwagę skupił na pięknej kobiecie.
     - Dokładnie. Jak bym widziała Leona.. - powiedziała szeroko uśmiechnięta i z powrotem podniosła się po stojącej pozycji. Obrkążyła stół do okoła i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka. Ten od razu wstał z drewnianego krzesła. Całemu zajściu przyglądała się pozostała czwórka. Wszyscy oglądali to z zaciekawieniem, lecz tylko blondynka strasznie się denerwowała. A gdy padło imię jej dawnego ukochanego, zesztywniała i jeszcze bardziej zaczęła się stresować. 
     - Witaj Kasse. - przywitała się wesoło z szczerym uśmiechem. Szatyn zmarszczył czoło. Brunetka się zaśmiała głośno. - Robisz dokładnie jak on. - powiedziała rozbawiona.
     - Mój tata? - zapytał dla pewności i spojrzał na matkę. Violetta miała odwróconą głowę i bujała w obłokach. Tak samo jak robi to gdy myśli o nim.  Ciemnowłosa kobieta pokiwała głową.
     - Tu masz mój numer. Zadzwoń jeszcze dziś. Muszę z tobą porozmawiać, bo jak sądzę ona tego nie zrobiła i zrobić nie planuje. - rzuciła otwierając kopertówkę i wręczając chłopakowi mały czerwony bilecik. Kaspian pokiwał twierdząco głową. - Violu, radzę wam spływać. Za dwie minuty on się tu pojawi. - mruknęła spokojnie idą w stronę mężczyzny, który stoi przy barze i przygląda im się. 
     Blondynka podnosi szybko głowę i mierzy wszystkich oschłym wzrokiem.
     - Idziemy. - bąka cicho pośpiesznie zbierając swoje rzeczy.
     - Zostaję. - zarządził Kasse surowym tonem. Kobieta spojrzała na syna wściekle, ale nie zdąrzyła nic powiedzieć, gdyż usłyszała za sobą melodyjny głos Keiry.
     - Kaspian idziesz. - powiedziała stanowczo.  Chłopak zmieszał się i najpierw spojrzał na przyjaciółkę, a potem na blondyna, który tylko wzruszył ramionami. 
     - To się zbieramy. - westchnęła  Irmina podnosząc się z miejsca.



          

Witam was w sobotę (tak naprawdę jest teraz środa, ale co tam ^^). Napisałam (skończyłam) drugą część mojego OS'a. Szczerze, wydaje mi się, że jest naprawdę fajny. Ale co ja mogę powiedzieć. To wszystko zależy od was.
Przepraszam, za spóźnienie. Wczoraj miałam dień szkoły, a gdy wróciłam do domu to od razu pojechałam do przyjaciółek i tak szybko dzień zleciał, że aż o was zapomniałam :D :P Jeszcze raz sorry :)

Co się stanie w następnej części? Do końca nie jestem pewna. Czy Violetta pójdzie po rozum, czy jednak nie. Jeszcze pomyślę xD
Okej nie lubię długich notek więc pozostało mi tylko jedno
By w niedzielę pojawił się 3 rozdział chce tu widzieć 10 komów :P 
Taki mały szantażyk :D
Pozdrawiam

     Lucy

11 komentarzy:

  1. Druga część OS'a świetna tak samo jak pierwsza.
    Odsłania coraz więcej szczegółów z życia Viol ;)
    Aż nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Ale ogólnie OS jest genialny, fajny.
    Miałaś ( Masz ) idealny pomysł na fabułę, co nie zdarza się często.
    A co najważniejsze jest oryginalny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! !!!!! Kiedy next? ?? Czekam cierpliwie pozdrawiam serdecznie buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOO :D
    Syn Violetty jest uparty ;-;
    Głupi xd
    Kopia Leonka ^^
    Leon zaraz będzie, a Violka zwiewa ;D
    Nie, nie, nie!
    zostajesz tutaj xd
    Super Os :D
    Zastanawia mnie, co bedzie dalej:D
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać dalszej części !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Był cudowny i fajnie się go czytało ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny Os! Jeden z najlepszych jakie czytałam! Już nie moge się doczekać następnej część! Umieram z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo!! Natknęłam się na twojego bloga przez przypadek i strasznie mi się spodobał. Fajowy pomysł na OS z niecierpliwością czekam na następną część. I jeszcze prosiłabym cię o jedno. Ja nie mogę spać przez to, że nie wiem jak skończy się ta twoja pierwsza opowieść. Błagam! Zrób jakiś epilog albo coś. Plis <3 Dobrze ci radzę dokończ to <3 Naprawdę cię proszę <3 Ja nie mogę spać! xD Dobra to by było na tyle <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i zapraszam do mnie <3 http://jortinimylife.blogspot.com/ Dopiero zaczynam <3

      Usuń
  8. Jezuuu.. Super... Jaki ten OS jest czadowy! Kiedy możemy się spodziewać następnej części?

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette