Dedykacja dla Gabuu Verdas :D
***
Gdy niosę przez korytarz czarną dużą walizkę wzdycham z aprobatą. Skręcam w lewo i od razu ukazują mi się brązowe drzwi, którym przydało by się ponowne malowanie. Wyjmuję klucz z tylnej kieszeni moich marmurkowych spodni i otwieram mieszkanie. Popycham ciężkie drzwi i na widok mojego mieszkanka uśmiecham się szeroko. Widzę przed sobą nie wielki salon. Kremowa, skórzana kanapa z białymi poduszkami na jej całej długości. Przed nią drewniany, niski stolik do kawy, lecz coś myślę, że właśnie tu przesiedzę wiele godzin pracując. Za nią ściana jest pokryta piaskowcem, a reszta pokoju jest beżowego koloru, choć i tak to za bardzo nie widoczne, ponieważ dróga ściana jest pokryta ciemnymi drewnianymi półkami z moimi książkami. Kiedyś uwielbiałam czytać i teraz mam tego rezultat, choć do dzisiaj w wolnych chwilach czytam je. Po lewej jest ogromne okno z ciemnym parapetem. Wszystkie drewniane przedmioty są z tej samej barwie. Kuchnia znajduje się tak jak by w korytarzu, lecz to tylko tak wygląda. Po obu stronach są rozstawione drewniane stylowe szafki i urządzenia kuchenne. Za ciemnymi drzwiami na końcu kuchni znajduje się nasz pokój - mój i Olivii - i oczywiście niewielka, lecz piękna łazienka.
Właśnie tego mi było trzeba. Przytulne, ładnie urządzone mieszkanko. Rodzice spełnili wszystkie moje prośby i wskazania. Zasłużyli na pochwałę.
Wzdycham z aprobatą i wkładam ręce w tylne kieszenie moich spodni. Powolnym krokiem wracam do salonu i bezwładnie opadam na kanapę.. Nogi na ciemnych panelach, a ręce na białych poduszkach leżą bezwładnie rozwarte. Oglądam się dookoła i wypuszczam powietrze z płuc. Trzeba by tu coś porobić. Nie mogę przecież tu tak bezczynnie siedzieć. Robię się głodna, a lodówka, jak się domyślam jest pusta.
Zaczynam niezdarnie odpychać się i poruszać głupkowato rękami by z powrotem się podnieść. Kiedy udaje mi się to poprawiam swoją koszulę w kratę, chwytam czarną torebkę i nogą popycham walizkę z myślą, że potem się nią zajmę.
Gdy tylko jestem na dworze od razu czuję ten Nowojorski tryb. Wszyscy się gdzieś spieszą, rozmawiają, przepychają się. To trochę dla mnie dziwne, ale muszę do tego przywyknąć. Nic przecież nie zrobię. Nie spowolnię trybu nigdy nieśpiącego miasta.
Szybko przechodzę na drugą stronę ulicy i od razy wkraczam do sklepu. Wtedy przypomina mi się jedna osoba. Olivia. Marszczę nos, gdy wyciągam telefon z torebki. Ta, pewnie będzie kazanie. Dlaczego nie zadzwoniłam jeszcze przed wejściem do mieszkania.
- Były opóźnienia? - pyta od razy po odebraniu naburmuszonym głosem. Pewnie teraz wydyma usta. Śmieje się cicho.
- Nie, przepraszam, zapomniałam ci zadzwonić. - mówię z uśmiechem przechodząc między półkami.
- Aha. - bąka nadal obrażona. Ja jeszcze szerzej się uśmiecham i wzdycham.
- To mieszkanie jest wspaniałe. - piszczę do słuchawki podekscytowana. Dziewczyna po drógiej stronie od razu się ożywia.
- Naprawdę? Tak jak zaplanowałyśmy? - pyta dla pewności już wesołym głosem.
- Nawet lepsze! - mówię pogodnie. Olivia wzdycha ciężko.
- Zobaczę je dopiero za miesiąc. - mówi smętnie.
- Mogę ci przysłać zdjęcia. - odpowiadam oglądając oferty małego sklepiku. No, może i mały, ale ma dużo do wyboru.
- Nie! Krzyczy do słuchawki jak opętana. - Ani mi się waż! Chcę go pierwszy raz zobaczyć na żywo. - krzyczy donośnie. Przekrzywiam głowę, gdy słyszę, że ktoś jeszcze chce się do mnie dodzwonić.
- Okej, Liv. Potem zadzwonię teraz jestem zajęta. - mówię opierając głowę o ramię tak by telefon mi nie wypadł. Ta, co ze mnie za idiotka. Nie wzięłam koszyka.
- Już tak szybko się zajęłaś?! - pyta zdumiona dziewczyna. Przewracam oczami.
- Pa. - rzucam sucho. Szybkim krokiem podchodzę do lady z kasą i z hukiem upuszczam produkty na taśmę.
- Przepraszam.- bąkam w stronę młodego sprzedawcy. On tylko kiwa głową i zaczyna robić swoje.
Spoglądam na telefon i widzę dwie nieodebrane wiadomości. Nieznany mi numer. Hmm... I znowu wyświetla mi się to samo połączenie. Szybkim ruchem odbieram je.
- Tak słucham? - mówię reklamowym głosem wyciągając z torebki portfel.
- Dzień dobry, z tej strony Krispian Morgan. Dzwonię z imieniu Pana Verdasa by poinformować, że pierwsze spotkanie rady dyrektorskiej w naszej korporacji odbędzie się jutro o dziewiątej godzinie w naszej siedzibie. - mówi szybko i zwięźle, surowym i suchym głosem. Sama do siebie przytakuję.
- Tak, oczywiście, będę. - mówię już weselszym głosem.
- Nie ma Pani wyboru. - mruczy cicho, ale i tak to usłyszałam. - Do widzenia. - rzuca i się rozłącza.
Chyba zwrócę prezesowi uwagę, że ma niegrzecznego asystenta. Myślę płacąc za produkty.
Rozdział jak chciałam tak i wygląda :P Nic odjąć nic dodać, według mnie, al i tak ocenę zostawiam dla was. A i jak by co pojawiła się zakładka Bohaterowie :) Mam nadzieję, że zajrzycie
To chyba tyle ode mnie
Pozdrawiam
Lucy
Super! !! Zajebisty! ! Oby tak dalej!! Czekam cierpliwie na next :-) Pozdrawiam Pati :*:)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Vils jaka zadowolona z mieszkanka xD Nie wiem dlaczego, ale chyba nie polubiłam Liv, chociaż wydaje się śmieszna. Haha Fiolka uwagę będzie zwracać prezesowi Verdas, że niegrzrcznego ma asystenta - nie mogę się tego doczekać ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następne rozdziały tak samo dobrze będzie ci się pisać *.*
Czekam na dwójeczke ^.^
Zapraszam do mnie ;-)
Weny!
Buziaki ;-*