piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 18: To błachostka


Violetta

   Obaj staliśmy sparaliżowani tą sytuacją. Stała tam matka bliźniaków. Co mamy teraz zrobić?! Najchętniej bym powiedziała całą prawdę, ale dobrze wiem, że nie tylko Fabienowi się oberwie. Znam Leona, bardzo dobrze. Popadnie w niespotykany gniew i wytłumaczyć nie będę mogła mu niczego. Jest upartym chłopakiem i już miałam kilka razy z tą jego cechą do czynienia.
   Spojrzałam najpierw na zmieszaną i zdziwioną kobietę, a potem wzrok przeniosłam na szatyna. Patrzył na mnie zdecydowany. Chce powiedzieć prawdę, ale ja nie mogę...
   Pokiwałam nieśmiało przecząco głową, a on zmarszczył brwi. Otwierał usta by coś powiedzieć, ale wyprzedziła go jego mama.
 - Leon?! - jej głos był wysoki i przepełniony  szokiem i okropnym, aż komicznym zdziwieniem. Szatyn odwrócił głowę w stronę blondynki. Już chciał podejść do niej, ale w samą porę odepchnęłam, go od siebie, chwyciłam mocno za rękę i rzuciłam się do biegu w głąb uliczki.
 - Czekajcie! - usłyszałam za sobą melodyjny głos kobiety. Ale ani nie myślałam jej posłuchać. Biegłam jak szalona ciągnąc Verdasa za sobą. Próbował mnie zatrzymać i to nie raz, ale po jakimś czasie uległ i przyśpieszył.

 - Jak chcesz jej uciec to przyśpiesz. Nie wyobrażasz sobie jak ona szybko biega w szpikach. - rzucił cicho lekko zadyszany szatyn. Jego to już posłuchałam i wykonałam polecenie.
   W szybkim tempie pokonywaliśmy ciemne uliczki Buenos Aires, choć wiedziałam, że taka kobieta Jak Lien, kobieta z klasą nie będzie się uganiała za nami. Na pewno wie, że i tak się od tego już nie wywiniemy. I jeśli tak myśli - ma rację. To już nie przejdzie nam płazem.
   Nagle poczułam jak Leon zwalnia, a potem się zatrzymuje. Zrobiłam to samo, gdyż nie mogłem już złapać oddechu. Byłam cała spocona i potargana. "Świetnie"
 - On ma haka na ciebie prawda? - zapytał prosto z mostu lekko zadyszanym głosem. Zamurowało mnie. Jak on się domyślił? Choć to tak naprawdę było do przewidzenia. Normalnie bym się zachowała w ogóle inaczej. Nigdy nie uciekałam przed prawdą i to w dodatku taką chamską prawdą. To nie byłam ja, a on mnie zna na wylot.
 - Cco? - wyjąkałam, nie wiedząc jak mu odpowiedzieć.
 - To, że Fabien zmusił cię do kłamania i udawania, prawda? - zapytał dość spokojnym głosem. Zaczęłam zamykać i otwierać szybko usta. Nie mam zielonego pojęcia jak mu odpowiedzieć.
   Leon przekrzywił głowę i przymrużył oczy. Lekko westchnął. Już wiedział jaka jest odpowiedź. I nie wiem jak teraz na to zareaguje. A w ogóle jak ja mam na to zareagować?
 - Leon ja... - zaczęłam jąkać się. Próbowałam mu to jakoś sensownie wytłumaczyć, ale jakoś nie wiedziałam jak...
 - Co konkretnie na ciebie ma? - zapytał, a jego głos był łagodny. Bardzo mnie to zaskoczyło. Położył rękę na moim ramieniu i pogłaskał z czułością. - Proszę, powiedz mi.
   Cicho westchnęłam zbierając w sobie siły. Nawet nie wiem dlaczego nie mogę mu powiedzieć tego tak po prostu. Może dlatego, że boję się, że znowu się obrazi. To bardzo możliwe. Teraz jest spokojny, ale ja go znam.
 - Fabien ma jedno moje zdjęcie, którego nie możesz nigdy zobaczyć. - wyrzuciłam z siebie. Z jednej strony poczuła lekko ulgę, a z drugiej uświadomiłam sobie w jaki sposób to powiedziałam. A raczej jakimi słowami. Leon zmarszczył brwi i zrobił jeden krok do tyłu, zdejmując swoją rękę z mojego ramienia.. Wiem co się szykuje. Muszę to powstrzymać.
 - Co było na tym zdjęciu? - zapytał opanowując gniew.
- Leon, słuchaj to ni...
- Co było na tym cholernym zdjęciu?! - krzyknął, a ja się wzdrygnęłam. Kurde muszę coś zrobić, bo będzie źle.
- Uchlana ja! Ot co! - również krzyknęłam. To był spontan. Cholerny spontan, znowu go okłamałam. Od razu mocna zagryzłam wargę.
   Szatyn przez chwilę patrzył na mnie z niedowierzaniem. Ojej, o co mu teraz chodzi, chyba wie, że kłamię. - Leon ja... - chciałam się wyjaśnić z kłamstwa, ale mi przerwał.
 - I dlaczego w ogóle myślałaś, że to coś będzie znaczyć? - zadał pytanie przechylając głowę na bok. Wydymłam usta i wzruszyłam ramionami.
 - Nie wiem. - szepnęłam. po co ja brnę w to? Ale teraz już tego nie odwrócę.
   Verdas uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie mocno. Niezwłocznie wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
 - To błahostka. - szepnął dalej tuląc mnie do siebie.


***


Z każdym rozdziałem co raz gorzej mi idzie. :/
Ale powoli szykuję się na koniec.
Jeszcze dwie większe akcje i będzie po opowiadaniu.
Trzeba zastanawiać się nad następnym.
Mało czasu już zostało
Okej, jak zawsze dziękuję za komentarze i czekam na nowe xD
Lucyy

2 komentarze:

  1. Super ;)
    No i jednak jego mama xD
    Violetta znowu kłamie z tym zdjęciem.
    Później już się z tego nie wyplącze :(
    Czekam na kolejny rozdział :*
    Dawna Veronica Blanco <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam,że to jego mama.
    Lucyy.Rozdziały nie idą Ci coraz gorzej-nadal inni je czytają,a to znaczy,że są świetne.To raczej mi komentowanie idzie coraz gorzej (aut.pisanie chyba też zaczyna).Pamiętaj,zawsze w siebie wierz.Nie możesz się poddawać :))

    Tangled ;*

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette