Rozdział dedykuję Veronice Blanco xD
Violetta
Otworzyłam drzwi do mojego domu. Powolnym krokiem weszłam do środka. Dookoła panowała głucha cisza. Zacisnęłam usta i weszłam głębiej. Spodziewałam się porozrzucanych rzeczy bruneta i samego śpiącego gdzieś na kanapie. A tu nic. Może w ogóle do domu nie wrócił...?
- Fabien? - powiedziałam nie kryjąc zdziwienia. Serio spodziewałam się go na kanapie, lub na podłodze. - Fabien? - krzyknęłam tym razem głośnie. Szybkim krokiem pobiegłam do jego sypialni. "Proszę, niech on jeszcze śpi..." głośno mówiłam w myślach biegnąc po schodach w górę. Chce go zastać w łóżku i nie miłosiernie obudzić mojego "narzeczonego". Jezu co się ze mną dzieje...
Wbiegłam do pokoju z nadzieją, że go tam zastanę. Chyba to nie mój dzień. Pokój świecił pustkami. Zrobiłam nadąsaną minę, odwróciłam się by wyjść z pokoju i od raz wpadłam na kogoś. No na kogo innego jak nie na Fabiena. Po lekkim uderzeniu cofnęłam się kilka kroków do tyłu i zmroziłam go wzrokiem.
- Co? - zapytał zdziwiony chłopak, przyglądając się uważnie.
- Jajco! - syknęłam mu prosto w twarz. - Jak się czujesz? - zapytałam spokojnie i ostrożnie. Zrobił zdziwioną minę i zmarszczył brwi.
- Możesz powtórzyć, bo chyba niedosłyszałem. - rzucił marszcząc brwi. Wypuściłam powietrze z ust i wywróciłam oczami.
- Nie, nie ogłuchłeś. Pytam jak się czujesz. - burknęłam beznamiętnie nawet na niego nie patrząc.
- Dla twojej wiadomości wspaniale. - rzucił sztucznym głosem i wyminął mnie. Jego odpowiedz mnie zdziwiła. Powoli odwróciłem się w jego stronę. Mój wyraz twarzy na pewno wyglądał ciekawie.
- Mówisz, szczerze? - zapytałam niepewnie przyglądając się jego masywnej sylwetce. " Coś tu nie gra" pomyślałam zaciskając usta.
- Noo. - powiedział znudzony szukając czegoś na nieposłanym jeszcze łóżku. Wykorzystam to.
- Emm, Fabien, dla twojej wiadomości nie tak ścieli się łóżko. - stwierdziłam opierając się o futrynę drzwi.
Na moje słowa chłopak zesztywniał i odwrócił głowę w moją stronę. Widać, że mój komentarz mu się spodobał.
- Ty weź się nie wydurniaj. - rzucił od nie chcenia. - Pamiętasz co dzisiaj jest? - zapytał podnosząc się do pozycji stojącej. "Co dzisiaj może być... co jest dzisiaj..." zastanawiałam się w myślach. - No już wymyśliłaś? - zakpił podchodząc bliżej i zatrzymując się przede mną.
- Emm... nie, ale na pewno nic dobrego. - bąknęłam odwracając się i wychodząc z pokoju.
- A powinno cie to zainteresować. - krzyknął nadal będąc w sypialni. Nie zwracałam na niego uwagi. Na pewno to jakieś dyrdymały związane z jego tyłkiem. - A konkretnie to kolacja z rodzicami na której pojawi się i twój Leon. - zakomunikował wychodząc z pokoju. Zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam się w jego stronę. Stał oparty o poręcz chytrze się uśmiechając.
- Jak to? - zapytałam lekko zmieszana.
- Tak to. Dzisiaj o 18 mamy kolację z moimi rodzicami i jakimiś ich znajomymi. Miałam nadzieję, że ze mną na nią pójdziesz. - powiedział jak by nigdy nic.
- Ale Leon będzie prawda? - zapytałam dość nie pewnie. Verdas uśmiechnął się i pokiwał a przekonaniem głową. - Świetnie. - skwitowałam zadowolona.
***
Jest już 17.27. a ja już prawie jestem gotowa. Nanoszę ostatnie poprawki i jest gotowe. Wychodzę z łazienki i kieruję się od razu do mojej sypialni. Tam przyglądam się dokładnie w lustrze. Całkiem nie źle się prezentuję (klik). Za bardzo nie lubię wyróżniać z się tłumu. Już taka jestem.
Nagle do pokoju wszedł Fabien. Był ubrany w granatowy garnitur. Chyba pierwszy raz widzę go tak ubranego. I nie powiem wygląda fantastycznie.
- Gotowa? - zapytał przyglądając się nam w lustrze. Lekko się uśmiechnęłam i odwróciłam w jego stronę.
- Idziemy. - rzuciłam szczęśliwa. Moje szczęście bierze się stąd, ponieważ na tej kolacji będzie i Leona.Na tą myśl mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. No może i widziałam go dzisiaj, ale już tęsknię.
Droga do restauracji nie trwała długo. Przez całą jazdę samochodem żaden z nas nie odezwał się słowem. I dobrze. Nawet nie miała bym o czym z nim gadać.
Gdy byliśmy na parkingu restauracji szybko wysiadłam z samochodu i nie tracąc ani minuty dłużej ruszyłam w stronę wejścia do budynku.
- Violetta, czekaj! - usłyszałam za sobą głos Fabiena. Od razu się odwróciłam i popatrzyłam na niego wymownie. Podbiegł do mnie i chwyciła za rękę. Popatrzyłam na niego zdziwiona. - Musimy być cały czas razem, przecież jesteśmy narzeczeństwem.- uśmiechnął się uroczo, ale w głębi duszy wiedziałam, że kpi ze mnie.
- Nie mam pierścionka. - zauważyłam podnosząc lewą ręką. Chłopak westchnął i zaczął szukać czegoś w wewnętrznej kieszeni swojej marynarki.
- Proszę, wiedziałem, że zapomnisz go włożyć. - mruknął podając mi piękny pierścionek. Spojrzałam na niego wymowne. - Jak tego nie zrobisz, to wciąż mam te zdjęcia. - warknął wciskając mi do ręki złoty niewielki przedmiot.Nie miałam innego wyboru. Musiałam to zrobić. Ile znam Leona, to kiedy to zobaczy wpadnie w szał i nie będzie go można uspokoić. Już ja go znal. Lepiej nie ryzykować.
Z naburmuszoną miną wsunęłam pierścionek na mój palec.
- Szczęśliwy? - zapytałam sarkastycznie.
- Bardzo. - jego głos prawie niczym nie różnił się od mojego. Nagle wzrok chłopaka utkwił gdzieś za mną. Odwróciłam się w tą stroną i zobaczyłam samochód mojego ukochanego. Od razu na mojej twarzy zawiał uśmiech. Bardzo chciałam do niego podbiec i przytulić, ale Fabien wciąż trzymał mnie za rękę.
- Hej. - przywitał się szatyn gdy był już koło nas.Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Hej. - burknął smętne brunet. Już chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi kobiecy głos. Od razu wiedziałam do kogo on należy.
- Hej, kochani na co czekacie, chodźcie do środka. - za naszymi plecami pojawiła się i sama Pani Verdas. Szybko wyrwałam rękę z uścisku Fabiena i tą samą ręką odepchnęłam o od siebie. Prawą ręką chwyciłam Leona za łokieć i szarpnęłam go w swoją stronę, a następnie objęłam go w pasie.
Obaj spojrzeli na mnie zdziwieni, ale żaden nic nie powiedział. Gorączkowo odwróciłam się w stronę pięknej kobiety, ciągnąc tym samym szatyna. Uśmiechnęłam się niewinnie i jeszcze bardziej wtuliłam się w mojego ukochanego.
- Już idziemy. - rzuciłam starając się by mój głos brzmiał wesoło. Kobieta nieśmiało się uśmiechnęła, odwróciła się i wróciła do restauracji.
- Co ty wyprawiasz?! - aż krzyknął poirytowany Fabien. Spojrzałam na niego z wrogością w oczach.
- Nie mam ochoty dziś cię dotykać więc... - zaczęłam mówić oschle, ale jak to Fabien przerwał mi.
- Słuchaj sam nie wiem po co cię wybrałem... - jak on mi ta ja mu przerwałam.
- Udajesz Leona do puki się da. - bąknęłam niezadowolona i pociągnęłam szatyna w stronę drzwi do budynku. Poczułam ciepłe wargi na moich włosach.
- Kocham cię, ale nie wiem czy się uda. - mruknął niepewnie.
- Zobaczymy.
- Hej. - przywitał się szatyn gdy był już koło nas.Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Hej. - burknął smętne brunet. Już chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi kobiecy głos. Od razu wiedziałam do kogo on należy.
- Hej, kochani na co czekacie, chodźcie do środka. - za naszymi plecami pojawiła się i sama Pani Verdas. Szybko wyrwałam rękę z uścisku Fabiena i tą samą ręką odepchnęłam o od siebie. Prawą ręką chwyciłam Leona za łokieć i szarpnęłam go w swoją stronę, a następnie objęłam go w pasie.
Obaj spojrzeli na mnie zdziwieni, ale żaden nic nie powiedział. Gorączkowo odwróciłam się w stronę pięknej kobiety, ciągnąc tym samym szatyna. Uśmiechnęłam się niewinnie i jeszcze bardziej wtuliłam się w mojego ukochanego.
- Już idziemy. - rzuciłam starając się by mój głos brzmiał wesoło. Kobieta nieśmiało się uśmiechnęła, odwróciła się i wróciła do restauracji.
- Co ty wyprawiasz?! - aż krzyknął poirytowany Fabien. Spojrzałam na niego z wrogością w oczach.
- Nie mam ochoty dziś cię dotykać więc... - zaczęłam mówić oschle, ale jak to Fabien przerwał mi.
- Słuchaj sam nie wiem po co cię wybrałem... - jak on mi ta ja mu przerwałam.
- Udajesz Leona do puki się da. - bąknęłam niezadowolona i pociągnęłam szatyna w stronę drzwi do budynku. Poczułam ciepłe wargi na moich włosach.
- Kocham cię, ale nie wiem czy się uda. - mruknął niepewnie.
- Zobaczymy.
***
No i mamy kolejny rozdział może dotrę do 35 nie wiem, ale wiem jak potoczy się dalszy ciąg
Dziękuję wam wszystkim za komentarze, bardzo mnie tym motywujecie, a dodaje tak rzadko rozdział, ponieważ już sama nie wiem który to dzień gdy się obudzę, A gdy się dowiaduję zapominam.
Mam z tym problem...
No ale nic
Tak samo liczę na wasze komentarze i do następnego
Lucyy
Moje
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
Usuń❤❤❤
Fabien ☺☺☺
Leoś ;*
Sory że tako krótki kom Ale nie mam czsu na dłuższy papa
~Ari
Wspaniały
OdpowiedzUsuńRozdział!!!
OdpowiedzUsuńMam dobrze rozumieć,że ta scenka na końcu to Fabien i Violetta??!!
Jeśli tak,to mam mieszane uczucia.
Z jednej strony nawet troszeczkę podoba mi się ich "związek",z drugiej strony wolę Leonettę.
FABIEN<3
Wielbię go za te "poczucie humoru".
I za to,że potrafi być szarmancki.
Co ja wygaduję?! XD
VIOLETTA<3
Czyżby zaczynała coś czuć do Fabienka? Oby nie.
LEONIASTY<333
Pamiętaj! Nie daj się sprowokować braciszkowi i wiedz,że to ciebie Violka kocha najbardziej ;))
Lucyy,czytam Twojego blodża i każdego dnia zaglądam,czy przypadkiem nie dodałaś czegoś nowego ;3
Bardzo wielbię Twoje opowiadanka!
Czekam na siedemnastkę ;**
Ściskam.Teczka12
Rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńFabien i Viola dalej brną w to kłamstwo xD
Tak mi się przez moment zdawało że ona powoli zbliża się do brata Leona ale obym się myliła ;)
Ciekawe czy uda im się na końcu oszukać wszystkich :)
Dziękuję ci za dedykację ;*
Czekam na kolejny!
Kocham Cię <333
Rozdział to cudo ! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie <3
Czekam z niecierpliwością na next ;*