Rozdział dedykuję Vickiii :D
Pozdrawiam cię kochana xD
Fabien
Gdy tylko Leon usłyszał co powiedziała Violetta, nie wytrzymał i wyszedł z salonu, a potem z domu. Violetta od razu rwała się żeby pobiec za min. Na chwile ją zatrzymałem, żeby nikt nic nie podejrzewał. No, wszystko idzie po mojej myśli. Kilka miesięcy będziemy udawać zakochaną parkę, a potem szatynka będzie zmuszona mnie rzucić. Choć wiem, że zrobiła by to nawet w tej chwili. Widać, że naprawdę kocha mego brata i o dziwo mnie to cieszy. A tak w ogóle mam ogromną nadzieję, że Leonowi da się wszystko wyjaśnić. Ale wątpię w to wszystko. Od zawsze Leon był uparty. Jako dziecko czasami był nie znośny. Jak się o coś uprze to nie odpuści. I to nie zmieniło się do dzisiaj. Ale może Viola ma jakiś haczyk na niego. Bo naprawdę chce, żeby byli szczęśliwi nawet przez ten czas. Tylko przy ludziach być ze mną.
Gdy Viola wybiegła za moim bratem postanowiłem pójść jej śladem. Wyszedłem na podwórko. Rozejrzałem się do o koła i wypuściłem powietrze z płuc. Zauważyłem Violettę biegnącą chodnikiem. Jeszcze raz obejrzałem się i powolnym krokiem poszedłem w tą samą stronę gdzie pobiegła szatynka.
Tak idąc myślałem o wielu sprawach. Na przykład o tym jak to będzie układała się moja przyszłość. Może jak to mówią moi rodzice, ustatkuje się , znajdę sobie kobietę życia, albo po prostu z którą będę się dobrze czuł. Tak sobie teraz myślę czy che mieć dzieci, czy jednak nie? Właśnie to pytanie dręczy mnie już od jakiegoś czasu. Tak za bardzo nigdy nie lubiłem dzieci. Zawsze mnie denerwowali, wkurzali i tym podobne. Ale gdy zobaczyłem jak mojemu znajomemu urodził się syn, to po prostu nie mógł wytrzymać ze szczęścia, choć to było niechciane dziecko. Czas pokarze.
Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie widok kłócących się dwóch osób. Jak się później okazało to byli Violetta i Leon. Chciałem podejść do mich i troszeczkę załagodzić sprawę, bo już na pierwszy rzut oka było widać, że mój brat nie uwierzyła szatynce. Gdy już byłem gotowy,żeby coś powiedzieć Leon odwróciła się w napięcie i poszedł. Z daleka było widać, że jest nieźle wkurzony. Nie poszło najlepiej. Pomyślałem i spojrzałem na szatynkę, która na dal wpatrywała się w to miejsce gdzie jeszcze kilka sekund temu znajdował się szatyn. Dziewczyna była zrozpaczona. Nie chciałem pogarszać spawy, więc stałem cicho. Czekałem na jaką kolwiek reakcję z jej strony. Po nie całej minucie spojrzała na mnie z zapłakanymi oczami.
-Nie wierzy mi...-łkała. Aż mi żal jej się zrobiło. To trochę moja wina. Trochę?! To wszystko moja wina. Ale jak zaczęliśmy musimy to zakończyć perfekcyjnie. A jak do pilnuję, że w między czasie naszego to znaczy mojego planu Viola i Leon będą razem.
Nic nie powiedziałem, tylko mocno ją przytuliłem. Dziewczyna szybko wtuliła się we mnie i chciała się uspokoić. Pomagałem jej w tym mówiąc, że wszystko będzie dobrze i, że wszystko załatwię. Nie trwało to długo ponieważ po jakichś 2 minutach szatynka już mogła normalnie mówić.
-Jak? Już lepiej?-zapytałem dla pewności. Dziewczyna pokiwała lekko głową i blado się uśmiechnęła.
-Lepiej.-szepnęła -Możemy już wracać. Ale pamiętaj obiecałeś, że wszytko załatwisz.
-Tak pamiętam jeszcze dziś planuje z nim porozmawiać. A teraz idziemy bo czekają na nas.
***
Właśnie w raz z Violą weszliśmy do domu moich rodziców. Gdy znajdowaliśmy się w salonie prawie gości zniknęło. Zostali tylko rodzice szatynki i moi.
Gdy tylko nas zobaczyli szybko się podnieśli.
-A Leon to gdzie?-zapytała z lekka zdenerwowana mama.
-Powinien z raz się pojawić.-powiedziałem obejmując ramieniem dziewczynę stojącą obok mnie. Czułem kiedy ją dotknąłem lekko zadrżała i zesztywniała. Sam bym nie chciał być w takiej sytuacji jak ona. Ale na pewno to szybko się skończy
-Poszedł się przejść.-sprostowała Vilu.
-Aha to dobrze, bo ja i tatą mamy wam coś bardzo ważnego do powiedzenia.-powiedziałam dość stanowczym głosem.
Okej nie mam zielonego pojęcia o co może chodzić. Może już się dowiedzieli o naszym przekręcie? Oby nie . Jak by to zrobili miałby przechlapane.
Na Leona nie czekaliśmy zbyt długo. Po nie całych 10 minutach pojawił się w domu, choć nadal był zły, a może wkurzony...
-Leon musimy porozmawiać.-powiedziała nasza rodzicielka wstając z białej skórzanej kanapy.
-Nie mam ochoty. Nie z tą dwójką.-ostatnie słowa ledwo co rozpoznałem. Spojrzał jeszcze raz na naszą dwójkę, odwrócił się w napięcie i zaczął podążać w stronę schodów.
-Wracaj, to bardzo ważne.-tym razem odezwał się nasz ojciec. Szatyn zatrzymał się. Westchnął ciężko i odwrócił się w naszą stronę.
-Słucham.-powiedział podchodząc do nas wolnym krokiem.-Mówcie...
-Więc tak, wiemy jakie plany macie na przyszłość. I swoje życie planujecie wieść tutaj... w Buenos Aires. Dlatego my i rodzice Violi postanowiliśmy wam ułatwić początek tego życia.-powiedziała nasza matka wymachując przy tym rękoma. Violetta spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Sam z tej wypowiedzi nie wiele wywnioskowałem. Spojrzałem na ukochanego mojej narzeczonej. Heh jak to ciekawie brzmi. Po jego minie można powiedzieć, że też nic nie zrozumiał
-Emm... co proszę...?-powiedziałem jako pierwszy.
-Tak w skrócie, kupiliśmy wam dom. A raczej domy, bo jak tak na was patrze to było by najgłupszym pomysłem jaki kol wiek wymyśliłem w swoim życiu. -zaśmiał się mój ojciec. Czegoś takiego się nie spodziewałem
-I, że co? Każdy będzie miał swój dom-zapytałem z nadzieją.
- Leon będzie miał własny dom, a ty i Viola wspólny.-powiedziała uszczęśliwiona blondynka.
O kurde...
Na Leona nie czekaliśmy zbyt długo. Po nie całych 10 minutach pojawił się w domu, choć nadal był zły, a może wkurzony...
-Leon musimy porozmawiać.-powiedziała nasza rodzicielka wstając z białej skórzanej kanapy.
-Nie mam ochoty. Nie z tą dwójką.-ostatnie słowa ledwo co rozpoznałem. Spojrzał jeszcze raz na naszą dwójkę, odwrócił się w napięcie i zaczął podążać w stronę schodów.
-Wracaj, to bardzo ważne.-tym razem odezwał się nasz ojciec. Szatyn zatrzymał się. Westchnął ciężko i odwrócił się w naszą stronę.
-Słucham.-powiedział podchodząc do nas wolnym krokiem.-Mówcie...
-Więc tak, wiemy jakie plany macie na przyszłość. I swoje życie planujecie wieść tutaj... w Buenos Aires. Dlatego my i rodzice Violi postanowiliśmy wam ułatwić początek tego życia.-powiedziała nasza matka wymachując przy tym rękoma. Violetta spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Sam z tej wypowiedzi nie wiele wywnioskowałem. Spojrzałem na ukochanego mojej narzeczonej. Heh jak to ciekawie brzmi. Po jego minie można powiedzieć, że też nic nie zrozumiał
-Emm... co proszę...?-powiedziałem jako pierwszy.
-Tak w skrócie, kupiliśmy wam dom. A raczej domy, bo jak tak na was patrze to było by najgłupszym pomysłem jaki kol wiek wymyśliłem w swoim życiu. -zaśmiał się mój ojciec. Czegoś takiego się nie spodziewałem
-I, że co? Każdy będzie miał swój dom-zapytałem z nadzieją.
- Leon będzie miał własny dom, a ty i Viola wspólny.-powiedziała uszczęśliwiona blondynka.
O kurde...
***
No i mamy następny rozdzialik
Więc jak sami widzicie Leonetty nie ma...
Ale będzie i to nawet szybko :D
Viola i Fabien co raz bardziej wpadają do bagna...
Jak z tego wyją dowiecie się później xD
Pozdrawiam i czekam na opinie
Lucyy
Boski !
OdpowiedzUsuńNo i Leonetta już całkowicie pokłocona :( Fabien i Viola coraz bardziej się pogrążają ;( Będą razem mieszkali a Leon sam ! Czekam na następny ;*
Pozdrawiam <333
Boski ;)
OdpowiedzUsuńLeonetta ;( mam nadzieję że szybko ich pogodzisz.
Zapraszam do mnie--->leonettaaq.blogspot.com
Dlaczego mi kłócisz Leonettę? -.- Dziękuję ;-;
OdpowiedzUsuńDLACZEGO ONI MAJĄ RAZEM MIESZKAĆ!! -,-
Ale i tak rozdział wyjebany w kosmos :3 ♥
Nie wpadałam, ponieważ mam dużo na głowie ;( Szkoła, nauka, blog.
Ps. Wyłączysz weryfikację obrazkową? Pls
A na inne blogi wpadam gdy mam czas;)
Czekam na next ;***
Kocham Cię :***
xoxo
nie wyłączam tylko po prostu jakoś nie mogłam dobrać odpowiednich gifów xD
Usuń