Dedykacja dla Ally
I jeszcze raz wszystkiego najlepszego ^^ :*
Violetta
W towarzystwie moich przyjaciół czuje się wspaniale. Śmiejemy się żartujemy, wspominamy. Pomału obmyślamy zemstę. Już czuję, że to będzie niezapomniane. Fabien dzwonił do mnie kilka razy, ale co raz go ignorowałam. Leon też mówił, że brunet dzwonił do niego i to od niego dowiedział się, że mnie nie ma w domu. A niech się wypcha.
- Ej, to co robimy z Fabienem? - wreszcie zapytała Francesca poprawiając się na sofie. Zapadła cisza. Pewnie i chłopacy nie mają żadnych pomysłów. No nic, może coś z czasem się wymyśli.
- Na tą chwilę nie mam, żadnych pomysłów. - westchnął Leon i spojrzał na mnie. Widziałam, że moje kochanie jest zmęczone. Aż szkoda mi się go zrobiło. Wydymam usta i opatrzyłam na niego z współczuciem. Posłał mi lekki uśmiech; od razu przysunęłam się bliżej i mocna go przytuliłam. Zaśmiał się odwzajemnił uścisk.
- Ach... - westchnęła Francesca z tęsknotą. Obaj popatrzyliśmy na nią uśmiechnięci. - Wy sobie nie wyobrażacie jak bardzo bym chciała mieć kogoś takiego. Taką osobę, która będzie mnie kochać i po prostu... wiecie o co mi chodzi. - rozmarzyła się Włoszka ocierając głowę, o ramie bruneta siedzącego obok niej.
- Na pewno jeszcze spotkasz kogoś takiego. - zapewnił ją Leon lekko ściskając moją drobną rączkę. - Może wracamy? - zaproponował szatyn składając słodki całus na moim ciepłym, lekko zarumienionym policzku. Na ten gest szeroko się uśmiechnęłam, a moje serce automatycznie przyśpieszyło. Uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Jasne. - szepnęłam i pogłaskałam go po aksamitnym policzku. Chwycił lekko moją kruchą dłoń i uniósł do swoich ust, a następnie pocałował jej wnętrze. W tym miejscu gdzie jego ciepłe usta spotkały się z moją skórą zapłonął ogień, a potem przez moje ciało przeszedł duży i przyjemny dreszcze. Z pewnością to poczuł, ponieważ uśmiechnął się triumfalnie i pocałował mnie tym razem w usta.
Nagle usłyszeliśmy czyjeś ciężkie westchnienia i od razu oderwałam się od Verdasa, spojrzałam w tamtą stronę. Federico i Francesca siedzieli bardzo blisko siebie, lekko wtulając się nawzajem trzymając się za ręce. Gapili się na nas z rozmarzeniem. Zmarszczyłam czoło, a potem spojrzałam na ukochanego. Był rozbawiony. Nie dziwię się mu.
- To co, my już idziemy. - odezwał się Leon podnosząc się z siedzenia, ciągnąc mnie za sobą. Francesca jak jednym ruchem różdżki otrząsnęła się; odrzuciła Federica na boki i poderwała się do góry.
- Idziemy?! - zapytała retorycznie. Pokiwaliśmy twierdząco głową jak by to było najbardziej oczywiste na świecie. - O nie, nie, nie. - zaprzeczyła kręcąc głową i wymachując przy tym rękami. - Po tym co ja ci zrobiłam zostawiasz mnie? - zapytała niedowierzanie patrząc na mnie Już chciałam coś powiedzieć, ale Leon mnie powstrzymał.
- Przecież sama nie będziesz, a i dziękuję. - uśmiechnął się słodko szatyn. Puścił moją rękę i podszedł do Włoszki. Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Z oburzenia do zaskoczenia i zmieszania. Verdas pochylił się i pocałował ją lekko w policzek. O dziwo nic nie poczułam. Ufam mu i wiem, że Leon nigdy by nie był w stanie być razem z Francescą. Już po kilku godzinach by z nią zwariował. Nawet nie zauważyłam jak z powrotem znalazł się koło mnie. - Idziemy?- zapytał dla pewności uwodzicielskim głosem. Na to od razu do moich policzków napłynęła krew. Pokiwałam twierdząco głową i wtuliłam się w jego ramię.
- Czekaj, a z kim ja zostanę? - zapytała dziewczyna zakładając ręce na piersi. Szatyn uśmiechnął się cwaniacko i wskazał głową miejsce gdzieś za czarnowłosą. Odwróciła się do razu w tą stronę i zaniemówiła.
- Fede się nudzi. Posiedzi z tobą. - rzucił wesoło mój chłopak i bez słowa objął mnie ramieniem i zaczął iść w stronę drewnianych drzwi.
- Nie wzięłam ubrań. - powiedziałam cicho, zatrzymując się i próbując wrócić do mieszkania Francesci po moje rzeczy, tyle, że utrudnił mi to Verdas. Ani nie myślał mnie puszczać. - Leon, w czym ja się ubiorę? - zapytałam wciąż cicho, choć co raz bardziej robiłam się wściekła. Spojrzałam na szatyna. Był szeroko uśmiechnięty, a tylko teraz zrozumiałam w jaki sposób zadałam mu to pytanie. I z jaką prostotą będzie mógł na nie odpowiedzieć.
- Właśnie dlatego tam nie wrócimy. Ślicznie teraz wyglądasz, ale bez tego jeszcze bardziej. - szepnął obejmując mnie rękoma i powoli kołysząc. Tak się dobrze czułam w jego ramionach, że aż bark mi słów. Napawałam się tą chwilą, a potem Verdas odsunął się ode mnie i popchnął mnie lekko w stronę drzwi do mieszkania Włoszki. - No już idź, weź te ubrania. - powiedział lekko naburmuszony, ale ja wróciłam ja jojo i z powrotem wtuliłam się w jego ciepłe i twarde ciało.
- Obejdzie się. Przecież mówisz, że lepiej mi w bez nich. - powiedziałam rozbawiona.
Wychodząc z budynku natknęliśmy się na kogoś kogo nie spodziewałam się tu zobaczyć. W stronę domu Francesci szedł Fabien. Na nasz widok przyśpieszył kroku i już po kilku sekundach stał koło nas.
- Wracajcie na górę. - zarządził stanowczo. Jego wyraz twarzy był kamienny. Odruchowo spojrzałam na Leona i wiedziałam, że jego odpowiedź nie zadowoli młodszego brata.
- Wypchaj się. - warknął groźnie. Bracia zabijali się wzrokiem. Nie chciałam by na ulicy wybuchła wojna dlatego zaczęłam lekko szturchać i szarpać szatyna, by jednak uległ. Mogą wyzywać siebie nawzajem, ale nie tu, lepiej niech zrobią to w pomieszczeniu gdzie nikt ich nie zobaczy, a co najważniejsze nie usłyszy.
- Leon, może jednak skorzystamy z prośby Fabiena, co? - zaczęłam słodkim głosem. Wiem, że długo w takich jeszcze dość spokojnych stosunkach długo nie pociągną. Szatyn odwrócił głowę w moją stronę i zlustrował mnie . Po moim ciele przeszedł dreszcz.
Okej, w ten sposób nie idzie, spróbujemy w inny. Puściłam rękę szatyna i bez słowa ruszyłam do budynku. Wiedziałam, że z mną na pewno poleci. I nie myliłam się. Najpierw słyszałam wołanie, a potem gdy zniknęłam w bloku Verdas rzucił się za mną.
- Violetta, zaczekaj. - krzyczał za mną, ale ja nie odwracałam się tylko szłam dalej. Po kilku sekundach poczułam lekki uścisk na ramieniu. Od razu zatrzymałam się. Nie trzeba było jasnowidza by zgadnąć, ze to Leon. Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem.
- No co? - zapytałam z aprobatą. Leon zrobił nadęta minę i pokręcił przecząco głową.
- Leon, jesteś na dobrej drodze. Trzymaj tak dalej. - kpił z niego brunet wchodząc do budynku. Szatyn odwrócił głowę w jego stronę i zmroził go spojrzeniem, ale i tak to nie zbiło uśmieszku na twarzy Fabiena. - Dobra a teraz tak na poważnie, wiem, że ci dwaj na górze wiedzą o tym wszystkim i już myślą jak by tu na mnie się zemścić. Więc postanowiłem to zakończyć. - sprostował już z powagą na twarzy.
- I tak po prostu to skończysz? - zmarszczył brwi mój ukochany, chwytając mnie dyskretnie za rękę. Młodszy Verdas zaśmiał się.
- Zrobię to w moim stylu. - sprostował z szerokim uśmiechem na ustach. Leon przewrócił oczami i bardzo ciężko westchnął.
- Ja już znam ten twój styl. - powiedział z dezaprobatą.
***
- Czyli ile zrozumiałam chcesz uchronić znowu - zaakcentowała bardzo mocno to słowo Francesca - swój rozpieszczony tyłek?! - oburzyła się Włoszka podnosząc si gwałtownie z sofy. Fabien zrobił naburmuszoną minę i zmroził Włoszkę wzorkiem.
- Nie jestem rozpieszczony. - zaoponował oburzony.
- Jesteś.- powiedział znudzony Federico opierając głowę na ręku. - Obaj jesteście. - dodał trochę ciszej. Po tych słowach bliźniacy odwrócili wzrok na niego. Nie byli z tego zadowoleni.
- Nie jestem rozpieszczony. - rzucił oburzony Leon mordując Włocha wzrokiem.
- Ta, w ogóle. - wymsknęło mi się. Od razu zakryłam dłońmi moje niewyparzone usta. To było strasznie sarkastyczne. Leon od razu spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Już chciał coś powiedzieć, ale czarnowłosa mu przerwała
- Ale Fabien to... - od razu jej przerwał.
- Fran, ja chce to zakończyć jak najszybciej. Nawet dzisiaj mogę pójść do rodziców i powiedzieć im całą prawdę. - zapewnił gestykulując rękoma.
- Świetnie, to idź. - zachęciłam go z uśmiechem. Fabien lekko się uśmiechnął i zaczął się dąsać. No nie co znowu?!
- Bym poszedł tyle, że... - zaczął się jąkać i nie mógł się wysłowić, ale uśmiech z twarzy nie znikał.
- Tyle, że co? - zapytała poirytowana Włoszka.
- Tyle, że rodzice wyjechali do Włoch. - odpowiedział za niego szatyn. Wszyscy odwrócili głowę w jego stronę.
- Co?! - zapytałam z niedowierzaniem. On znowu to zaplanował. "Jak ja go nienawidzę!"
- Ale jak tylko wrócą powiem im wszystko. Wyjdziemy z tego z godnością. - obiecał młodszy Verdas.
***
Hej kochani :D
Jak widzicie dodałam nowy rozdział. Chciałam napisać jeszcze w środę, albo wtorek, bo byłam w szpitalu. Tyle, że tam w ogóle netu nie było szok
Ale jestem i napisałam tam coś na wordzie
Dziękuję serdecznie za miłe komentarze od was :*
I co do następnego rozdziału na tam tym blogu niedługo powinien się pojawić... mam taką nadzieję...
Okej to chyba wszystko
Pozdrawiam
Lucyy
Moje! Nadrabiam i wracam <3
OdpowiedzUsuńCudneee!
OdpowiedzUsuńCzekam <333
Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńLeonetta jest uroczą parą.Kocham ich ^^
Fran chce znaleźć taką miłość,jaką darzą się Viola z Leonem.
Będę trzymać za nią kciuki :)
Leoś już tak się nie podlizuj Violi ;p
Leonetta miała nie miłe spotkanie z Fabienem ;/
Bracia,chyba doprowadzają się do zgody,c'nie ? xd
Czekam na kolejny rozdział ^^
Do następnego,Madzia ♥!
Super!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale ferie się skończyły i w szkole nie odpuszczają :(
Leoś i Viola tacy słodcy :3
Fran też chce mieć kogoś i obok akurat był Fede haha :D
Fabien znowu coś zaplanował xd
Mam nadzieję, że jednak wszystko się wyjaśni i będzie dobrze ;)
Czekam na kolejny rozdział ;*
Pozdrawiam <333
Boski ♥
OdpowiedzUsuńGłupi Fabien znów coś mąci pomiędzy Leonettą , a przecież oni są tacy słodcy nie ?
Całuję Viki ;p
Śliczny<3
OdpowiedzUsuńCudny rodział <3
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuń