niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 12: Głupia wymówka


Violetta

Szczęście mnie rozrywa. Prawie jestem z Leonem. Gdyby nie Fran i Fede coś by się stało. Nie mogę zapomnieć co mi wtedy powiedział

-Nie rozumiem.- powiedział lekko marszcząc brwi. Siedzimy na lace w parku i rozmawiamy. O tym co stało się wtedy w domu Verdasów. Tłumaczę mu, że ten pierścionek Fabien kupił dla swojego przyjaciela,a ja chciałam go przymierzyć.
-Więc między tobą a tym baranem nic nie ma?- cicho się upewnił. Energicznie pokiwałam głową i szeroko się uśmiechnęłam.
-Zawsze kochałam i będę kochać tylko ciebie.- powiedziałam patrząc w jego zielone oczy. Chwyciłam jego rękę i mocno ścisnęła. Popatrzył na nasze dłonie i uśmiechnął się do nich. Gdy podniósł głowę na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
-Ja ciebie, też kocham i jak tak bardzo wam zależy to pomogę.- powiedział nadal się uśmiechając.
-Zależy mu.- poprawiłam go.
-Jak tam chcesz, ale nie mieszaj mnie w to.- rzucił znudzony. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Leon, to znaczy, że znowu możemy być razem?- zapytałam z nadzieją w głosie. Tak bardzo tego pragnęłam Szatny nic odpowiedział, ale przysunął się bliżej. Głośno złapałam powietrze i lekko rozchyliłam usta. 

Jego usta i moje wargi dzieliły ledwie kilka centymetrów. No ale oczywiście musiała pojawić się ten jak to Leon nazwał "baran" i wszystko przerwać.
No może i dobrze zrobił, ale i tak jestem na niego zła.Powinnam dziękować a tu się wściekam. Przez niego uniknęłam niepotrzebnych pytań i podejrzeń, choć i tak wiem, ze coś już trybią.
-Violetta, wychodzę.- z rozmyśleń wyrwał mnie głos Fabiena. Usłyszałam kroki zbliżające się do salonu, a potem  zobaczyłam i mojego "narzeczonego". No nie powiem wyglądał fajnie. Rozpięta koszula, czarne spodnie i supy. Włosy jak zawsze postawione na żelu. Popatrzył na mnie  spodem łba.
 - Jest piątkowy wieczór, a ty  siedzisz przed telewizorem i wyglądasz jak potargana wiewiórka.- powiedział obserwując mnie. Spiorunowałam go wzrokiem.
-No bo mój ukochany wygląda zabójczo i idzie do jakiejś blondi.- powiedziałam sarkastycznie. Podniosłam się leniwie z kanapy i stanęłam na przeciwka niego.
-A moja narzeczona jest przeciwieństwem mnie.
-Nie nazywaj mnie "twoją narzeczoną".- warknęłam groźnie.
-A ja nie jestem "twoim ukochanym".- "Jak by tu się mu odgryźć" pomyślałam pośpiesznie. -Cięta riposta?- kpił ze mnie. Pokiwałam z niedowierzaniem głową i wyminęłam go. -To co idziesz się spotkać z Leośkiem?- usłyszałam jego głos za moimi plecami. Ciężko westchnęłam. Nie chciałam z nim teraz o ty rozmawiać. Gdy weszłam do kuchni otworzyła lodówkę i wyjęłam z niej karton z sokiem.
-Odpowiesz mi?- zapytała opierając się o blat. Wlepił we mnie swój wzrok. Bardzo mnie tym irytował.
-Fabien, czy ty nie masz nic lepszego do roboty tylko wypytywanie mnie jak tam między mną a twoim bratem? - warknęła poirytowana.Zmarszczył brwi i pokręcił głową. -Idź bo ci blondi ucieknie.- wskazałam ręką na drzwi.
-Okej rób jak chcesz a i jutro wieczorem mamy kolację u moich rodziców i vice prezesem firmy ojca. Oni koniecznie muszą mnie poznać. Nie zapomnij mi o tym przypomnieć.- rzucił wychodząc. No nie ja mam mu to przypomnieć, co ja sekretarka jego. "Nie doczeka się" pomyślałam z przekonaniem.
Nagle jak ktoś wchodzi do kuchni i zatrzymuje się za mną.
-Nie denerwuj mnie bardziej.- warknęłam nie odwracając się, bo najpierw myślała, że to brunet, ale potem zwątpiłam. Poczułam te perfumy i jak oparzona odwróciłam się . Stał tam mój Leon. Miał lekko zmarszczone brwi.
-Jeszcze nic nie zdążyłem zrobić.- powiedział zdziwionym głosem. Lekko się uśmiechnęła i przytuliłam się do prawdziwego ukochanego.
-Myślała, że to Fabien.- wyjaśniłam przytulając policzek do jego klatki piersiowej.
-A co zrobił?- zapytał rozbawiony. Lekko się odsunęłam i chwyciłam wcześniej wyjęty sok.
-Porównał mnie do potarganej wiewiórki i kazał mi przypomnieć mu, że jutro ma kolacją z rodzicami.- wyjaśniłam znudzona.
-On już chyba się nie zmieni. Choć jak wychodził to nie był wściekły.
-Kpił ze mnie.- sprostowałam .
-A dlaczego tak cię nazwał?- dopytywał się.
-Bo w piątkowy wieczór siedziałam przed telewizorem.- wyjaśniłam chwytając go za rękę i pociągnęłam bliżej.
-A pro po, może gdzieś pójdziemy. Szczerze to zgadzam się z Fabienem.-  powiedział przyglądając mi się. Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam usta.
-Ty też uważasz, że wyglądam jak wiewiórka?- zapytałam z oburzeniem.
-Nie o to mi chodzi.- murknął przeczesując ręką włosy.
-To o co?- bąknęłam niezadowolona. Szatyn westchnął i podszedł jeszcze bliżej. Jedną ręką chwycił za talie, a drugą przyłożył do policzka. Jak mi dobrze. Mogłabym stać w tej pozycji godzinami.
-Jesteś naprawdę piękna.- szepnął zatapiając się w moich oczach. Przybliżył się bardziej. Zamknęłam oczy, a potem poczułam jego usta na moich. Tak bardzo za nim tęskniłam. Moje ciało aż płonęło.
-Hej Violu, jesteś tu gdzieś?!- oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni. To był głos Włoszki. Leon bez słowa wbiegł do niewielkiego pokoju dołączonego do kuchni. Taki na jakieś bibeloty.
Ręką szybko odgarnęłam włos i poprawiłam lekko pogniecioną koszulkę.
-W kuchni!- odkrzyknęłam a nie całe 10 sekund później w  kuchni pojawiła się czarnowłosa. Na mój widok się uśmiechnęła. Odwzajemniłam jej gest.
-Cześć, przepraszam. Dzwoniłam, ale ty nie odbierałaś. Postanowiłam odwiedzić cię. - Wyjaśniła dziewczyna nie spuszczając ze mnie wzroku. Obserwowała mnie jak jastrząb. To było dość dziwne uczucie. Na pewno coś podejrzewała.
-Nic się nie stało.- powiedziałam lekko zdyszana. "O kurde" tylko teraz zauważyłam, że jestem cała zdyszana. Francesca zmarszczyła brwi i przekręciła lekko głową.
-Coś nie tak...? Dlaczego jesteś taka zdyszana?- była tego naprawdę ciekawa. Nerwowo rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Yyy... po prostu zbiegłam po schodach, a ja mam bardzo słabą kondycję.- wyjaśniłam pośpiesznie. No może i uwierzyła. Przygryzła lekko wargę i pokiwała głową.
-Może wybierzemy się dziś do jakiegoś klubu. Tak poplotkować, może nawet się upić.- zaproponowała podchodząc bliżej i kładąc swoją torebkę na wyspie kuchennej.
-Sama nie wiem...- zaczęła się wymigać, ale dziewczyna nie chciała dać za wygraną.
-Violetta, już chyba trzeci raz mnie spławiasz. Co się z tobą dzieje. Kiedy o spotkanie ze mną walczyłaś. A teraz sama nie wiem.- wyznała z lekko podniesionym głosem.- Ukrywasz coś przed mną, prawda?- głośno nabrała powietrza do płuc.
Prawda, czy jakaś głupia wymówka?
Co mam powiedzieć...?!


***


No cześć moje wy miśki <<3
Jak widzicie jest kolejny beznadziejny rozdział :/
Teraz kilka może mniej rozdziałów będzie podobnych, takie na poczekanie.
Nie wiem co mam pisać, potem już będzie z górki i według mnie się porobi.
Jak bardzo Fabien i Violetta się wkopią, może będzie w 15 rozdziale, albo jeszcze poczekacie xD
Masz jeszcze jedną sprawę...
Wyświetleń jest naprawdę sporo, a komentarzy już nie...
Jak to przeczytacie napiszcie choć jakąś kropkę, czy literę.
Będę wiedziała, że ktoś tu w ogóle jest i, że ma to sens.
Nie przedłużam i kocham waz
Lucyy (chyba zmienię ten nick, tak bardzo go nienawidzę. Dlaczego ja w ogóle tak się nazwałam?!)

4 komentarze:

  1. świetny rozdział
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Fabien i Viola coraz to bardziej się wkopują z tym kłamstwem xD
    Leon i Viola wybaczyli sobie i są razem tak?
    Było tak fajnie, a tu znowu Fran :(
    Czekam na kolejny rozdział ;*
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Chciałaś kropkę, więc masz xD
      Nie no-
      Tak na serio to rozdział B.O.S.K.I mam nadzieję, że Fabien i Violka ujawnią- albo samo przez przypadekbsię ujawni, że tylko udają ✌
      Buziaczki xoxo

      Usuń

Theme by violette